Warszawa - to w tym mieście Buszek stawiał pierwsze kroki na froncie PlusLigi. Do AZS Politechniki trafił w 2007 roku z Błękitnych Ropczyce i spędził w niej trzy lata. To właśnie podczas pobytu w stolicy rozpoczął przygotowania do roli, którą wypełnia również obecnie.
Pierwsze próby charakteru
Mistrzem świata został jako przyjmujący. Trafiając do warszawskiego zespołu nie był zaznajomiony z odbieraniem zagrywek. Występował na pozycji atakującego. Kiedy jednak drużyna doświadczyła plagi kontuzji, za namową trenera, postanowił posmakować nowego kawałka "siatkarskiego chleba". - Na pomysł przestawienia mnie na przyjęcie wpadł świętej pamięci Krzysztof Kowalczyk. Powiedział, żebym spróbował i twierdził, że sobie poradzę, choć samemu miałem co do tego pewne obawy - komentuje Buszek.
Początki nie były łatwe, jednak Rafał się nie poddał i wraz z biegiem czasu czynił kolejne postępy. - W pierwszym występie w nowej roli odebrałem zaledwie parę zagrywek. Koledzy musieli to robić za mnie. Z czasem moja postawa wyglądała jednak coraz lepiej i naprawdę poczułem, że mogę zostać przyjmującym na stałe. Nie planuję już raczej wracać na atak - mówi obecnie 28-letni zawodnik, który w czasach gry dla Politechniki doświadczył także bardzo przykrego momentu.
W ostatnim sezonie spędzonym w warszawskiej drużynie (2009/2010) doznał poważnej kontuzji kolana. Problem nie został natychmiast idealnie zidentyfikowany. Siatkarz przez pewien czas brał udział w treningach, lecz czuł, że nie jest w stanie dawać z siebie stu procent.
- Już pierwsze badanie wykazało, że więzadła są naderwane, tylko nie było jeszcze wiadomo, w jakim stopniu. Rezonans magnetyczny dał już jednak ostateczną odpowiedź. Brak decyzji o poddaniu się zabiegowi stanowiłby zbyt duże ryzyko dla mojego zdrowia - wyjaśnia Buszek.
Operacja oznaczała jedno: kilkumiesięczny rozbrat z siatkówką. Okres ten stanowił dla młodego gracza prawdziwą próbę charakteru. Jak sam twierdzi, przeszedł ją pozytywnie. - Kiedy poddawałem się operacji, zbytnio nie wiedziałem, jak będzie wyglądać moja przyszłość. Ta sześciomiesięczna przerwa była dla mnie najtrudniejszym momentem w karierze, ale zarazem i nowym doświadczeniem. Kontuzja pozwoliła mi wzmocnić się mentalnie. Przez nią stałem się lepszym siatkarzem - tłumaczy Rafał, którego styczność ze sportem wcale nie zaczynała się od siatkówki.
Piłkarskie początki w roli snajpera
Młodzieńcze lata upłynęły Buszkowi pod znakiem gry w piłkę nożną. Przez kilka lat występował w klubie LKS Bogos Podgrodzie. Siedziba tej drużyny mieściła się w wiosce, w której przez wiele lat mieszkał z rodzicami. Futbolem zajmował się do około 15. roku życia, jednakże nie udokumentował swojej przygody z tą dyscypliną w żaden szczególny sposób.
- Przeważnie występowałem jako napastnik, ale prezentowałem podobny poziom jak moi rówieśnicy. Zbyt dużo piłkarskich pamiątek nie posiadam, ponieważ bardziej bawiłem się piłką nożną niż myślałem o tym, by związać się z nią na poważnie - opowiada, urodzony w 1987 roku w Dębicy, obecny zawodnik ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Pierwszy istotny kontakt z siatkówką zanotował natomiast pod koniec nauki w gimnazjum. Dyspozycja, jaką prezentował podczas szkolnych zawodów w ekipie z Latoszyna przykuła uwagę osób związanych z drugoligowymi Błękitnymi Ropczyce.
[nextpage]- Zaproponowano mi, bym przyjechał na trening i zobaczył, jak wygląda funkcjonowanie całego zespołu. Skończyło się na tym, że poszedłem do liceum w Ropczycach i przez cztery lata grałem w tamtejszym klubie. Cieszę się, że stamtąd trafiłem akurat do Warszawy. Politechnika była idealną drużyną dla zawodników młodych, dopiero rozpoczynających profesjonalną karierę - zaznacza Buszek.
Po okresie gry w stołecznym mieście powrócił do korzeni, na Podkarpacie. W 2010 roku zasilił szeregi ekipy, której kibicował od dziecka - Resovii Rzeszów. Był jej zawodnikiem przez pięć kolejnych lat. Dwa z nich spędził jednak na wypożyczeniach, które wydatnie pomogły mu w poczynieniu dalszego progresu.
Skromność i pracowitość kluczem do wzlotu
Pierwszy raz został wypożyczony w sezonie 2011/2012, do Farta Kielce. Choć jego drużyna, typowana do roli "czarnego konia" PlusLigi, przez większą część rozgrywek spisywała się poniżej oczekiwań, Rafał był jedną z wyróżniających się postaci. Regularne występy otworzyły mu szansę do odzyskania dyspozycji, jaką prezentował przez kontuzją kolana.
- Zwróciłem na Rafała uwagę, kiedy przez dwa miesiące trenowałem kielecką drużynę. Bardzo mocno wyróżniał się już wtedy skocznością i dynamiką oraz, przede wszystkim, dobrą grą w przyjęciu. Ponadto, nie jest on zawodnikiem, którego łatwo wyprowadzić z równowagi. Cenię jego opanowanie, ponieważ zawsze stara się wykonywać swoje obowiązki jak należy, niezależnie od tego, co dzieje się dookoła - mówi Sebastian Świderski, obecny prezes ZAKSY.
Przełomowy moment w karierze Rafała nastąpił jednak w sezonie 2013/2014, kiedy to siatkarz udał się z Rzeszowa na przeciwległy kraniec Polski. Trafił na wypożyczenie pod skrzydła Krzysztofa Stelmacha, który trenował wówczas Indykpol AZS Olsztyn. - Kiedy poznałem ofertę oraz filozofię gry olsztyńskiego zespołu, nie trzeba mnie było długo namawiać do przyjścia - przyznaje Buszek.
W klubie z Warmii jego forma eksplodowała. - Rafał z każdym kolejnym dniem stawał się naszym głównym zawodnikiem, który na boisku robił różnicę. Jest sumiennym graczem i właśnie poprzez wykonywanie solidnej pracy na treningach dążył do tego, by znaleźć się na boisku. Odznaczał się także dużą skromnością i nie zmienił się pod tym względem nawet po zostaniu mistrzem świata - wspomina Stelmach.
Dorównać idolowi
Mimo że w barwach Resovii Buszek świętował dwa mistrzostwa Polski, to właśnie po roku spędzonym w Olsztynie znalazł się w kadrze Stephane'a Antigi na Ligę Światową i Mistrzostwa Świata 2014. Na pozycji przyjmującego miał dużą konkurencję, ale dobrą dyspozycją w ważnych spotkaniach przekonał Francuza do tego, by to właśnie jemu powierzyć jedno z miejsc w mundialowym składzie.
- Od początku wiedziałem, że dostanę kilka szans pokazania się w Lidze Światowej. Później kontuzję złapał Michał Kubiak, co pozwoliło mi spędzić jeszcze więcej czasu na boisku. Myślę, że wykorzystałem otrzymaną szansę i dlatego też zostałem jednym z wybrańców na mistrzostwa świata - wyjaśnia Buszek, którego pozycja w kadrze rośnie z każdym kolejnym turniejem.
Podczas mundialu nie odgrywał pierwszoplanowej roli, ale już w 2015 roku, po rezygnacji z gry w kadrze przez Michała Winiarskiego, na jego barki spadła znacznie większa odpowiedzialność. Podczas Pucharu Świata, a szczególnie w jego pierwszej połowie, stanowił jeden z filarów reprezentacji Polski. Tym samym zbliżył się do wyczynów, jakie parę lat wcześniej prezentował na siatkarskich boiskach jego idol, Brazylijczyk Dante Amaral.
- Zawsze imponowały mi jego ataki z szóstej strefy i z lewego skrzydła. Warto mieć siatkarza, na którym się człowiek wzoruje i dąży do prezentowanego przez niego poziomu. Ja chciałem grać tak jak Dante. Może jeszcze kiedyś mi się to uda - puentuje z uśmiechem i wrodzoną skromnością Buszek.
Zobacz wideo: Kondycja polskiego sportu 2016 - debata
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.