Asseco Resovia Rzeszów plan na sobotni wieczór wykonała w stu procentach. Dodatkowo z "pomocą" mistrzom Polski przyszli bezpośredni rywale w walce o finał PlusLigi. Lotos Trefl Gdańsk uległ Jastrzębskiemu Węglowi, a PGE Skra Bełchatów straciła "oczko" z AZS-em Częstochowa. To sprawiło, że Pasy są już na drugiej lokacie w stawce.
Z powodu kontuzji w tym meczu nie zagrał Damian Wojtaszek. - Punkty cieszą, ale przede wszystkim nasza gra wygląda bardzo dobrze. Wiele ułatwia nam to, że nie gramy w Lidze Mistrzów. Dzięki temu mamy czas na efektywniejsze treningi. Spotkania w europejskich pucharach są ciężkie, a teraz mamy czas, aby spokojnie poćwiczyć. Mamy turniej finałowy w Krakowie, z czego jesteśmy bardzo zadowoleni, więc możemy trochę odetchnąć. Każdy mecz w PlusLidze jest na wagę złota, a tym bardziej punkty, które ostatnio zdobywamy - mówi.
Podopieczni Andrzeja Kowala nie kryją, iż uważnie śledzili wydarzenia w pojedynkach gdańszczan i bełchatowian, zanim sami wyszli na parkiet. - Śledziliśmy przed telewizorem mecz Lotosu Trefla z Jastrzębskim, a potem dowiedzieliśmy się, że Skra straciła punkt z AZS-em Częstochowa. Wiadomo jak jest, im więcej tracą rywale, tym lepiej dla nas. My pogubiliśmy sporo punktów w pierwszej rundzie. Mam nadzieję, że teraz to wszystko odrobimy i wskoczymy na drugie miejsce na koniec fazy zasadniczej - oznajmia libero.
"Mały" nadal odczuwa skutki kontuzji. Pod jego nieobecność w Asseco Resovii udanie zastępuje go Krzysztof Ignaczak. - Za szybko pojawiłem się na boisku w Pucharze Polski, kontuzja Krzysia Ignaczaka przyspieszyła mój powrót po urazie. Miejmy nadzieję, że po powrocie z badań w Łodzi będę mógł skupić się na trenowaniu i grze. Aktualnie u mnie wszystko jest robione na 50 procent - kończy Wojtaszek.