Początek spotkania został zdominowany przez bełchatowian, którzy skutecznie odrzucili rywali od siatki. Po pierwszej przerwie technicznej, dobrze na zagrywce popracował Piotr Hain, niwelując odrobinę straty. Jastrzębianie jednak nie potrafili ustabilizować swojego przyjęcia, co skrzętnie wykorzystywał Karol Kłos. Kiedy wydawało się, że gospodarze dogonią rywala, dzięki świetnym zagrywkom Toontje van Lankvelta, kanadyjski przyjmujący popełnił błąd przekroczenia linii przy zagrywce. Bełchatowianie wykorzystali od razu pierwszą piłkę setową, po ataku przechodzącej piłki przez Andrzeja Wronę.
Partia druga rozpoczęła się od zażartej wymiany punkt za punkt. Żadna z ekip, nie potrafiła wypracować sobie kilkupunktowej przewagi. Nie do zatrzymania, do drugiej przerwy technicznej, był Maciej Muzaj. Po stronie bełchatowian, dwoił się i troił Facundo Conte. Błędy w komunikacji, w zespole Marka Lebedewa, doprowadzały szkoleniowca do szewskiej pasji. Jednak, w decydującym momencie seta, atak w aut wyrzucił argentyński przyjmujący PGE Skry. Chwilę później, Lankvelt popisał się znakomitą zagrywką, dającą kontrę gospodarzom. Piłkę na wagę seta skończył, z lewego skrzydła, Aleksander Szafranowicz.
Lepiej w seta trzeciego weszli goście, którzy wypracowali sobie dwa oczka przewagi, w początkowej fazie partii. Mniej skuteczny był Muzaj, który dostał już na początku dwa bloki pod nogi. Jednak gospodarze nie zamierzali się poddawać i odrobili straty, dzięki świetnej serii zagrywek Szafranowicza (12:12). Żadnej z drużyn nie można było odmówić woli walki, która doprowadziła seta do kolejnej, wyrównanej końcówki. Do swojej skutecznej gry wrócił Muzaj, który ponownie był ciężki do zatrzymania przez bełchatowski blok. W końcówce, więcej szczęścia dopisało podopiecznym Miguela Falasci, którzy przechylili szalę zwycięstwa w tym secie na swoją stronę. Partię zakończył punktową zagrywką Facundo Conte.
Jastrzębianie nie zamierzali się poddawać. Od początku, bardzo skoncentrowani przystąpili do czwartego seta i na pierwszej przerwie technicznej, prowadzili dwoma oczkami. Goście szybko odrobili tę niewielką stratę i chcieli szybko uciec punktowo od rywala, co się im udawało. Coraz bardziej skuteczniejszy na siatce był Srećko Lisinac, który w secie trzecim zmienił Marcela Gromadowskiego. Jastrzębianie, przy zagrywce Wojciecha Sobali doszli rywala. Ta pogoń zapowiadała zatem kolejną emocjonującą końcówkę. Swoją robotę w zagrywce zrobił również Muzaj, który wyprowadził swoją drużynę na dwa punkty przewagi (21:19). Przerwa na żądanie trenera Skry niewiele pomogła, bo dzieła na zagrywce dokończył Lankvelt, doprowadzając do tie-breaka!
Bełchatowianie mogli żałować niewykorzystanej szansy wygrania za trzy oczka, kiedy prowadzili w czwartym secie 16:12. Tak naprawdę, ciężko było stwierdzić, jak na przegraną końcówkę zareagują bełchatowianie. Od początku seta, obie drużyny zażarcie walczyły punkt za punkt. O jedno oczko więcej, przy zmianie stron mieli bełchatowianie. Po tej krótkiej przerwie, dwa błędy z rzędu dotknięcia siatki, popełnili gospodarze. Podopieczni Marka Lebedewa zaczęli popełniać coraz więcej własnych błędów, które ostatecznie przekreśliły szansę wygrania tego meczu. Seta i mecz zakończył błąd w ataku Lankvelta.
Jastrzębski Węgiel - PGE Skra Bełchatów 2:3 (23:25, 27:25, 25:27, 25:20, 10:15)
Jastrzębski: Muzaj, Masny, Sobala, Lankvelt, Hain, Szafranowicz, Popiwczak (libero), Mihułka (libero), Strzeżek, De Rocco
PGE Skra: Kłos, Conte, Wrona, Uriarte, Gromadowski, Marechal, Milczarek (libero), Piechocki (libero), Lisinac, Janusz
MVP: Facundo Conte (PGE Skra Bełchatów)
Zobacz wideo: Tomasz Majewski: Kończę karierę za pół roku i potem na pewno będę odpoczywał
Źródło: WP SportoweFakty