Srećko Lisinac: Kiedyś chciałem grać na ataku

Dwa spotkania na nowej dla siebie pozycji zaliczył już Srećko Lisinac, zastępując tym samym kontuzjowanego Mariusza Wlazłego.

W starciu w Częstochowie w składzie PGE Skry Bełchatów nie było ani jednego nominalnego atakującego. Co prawda na tej pozycji czasami grywa Nicolas Marechal, ale od samego początku Miguel Falasca postawił na Srećko Lisinaca. W Jastrzębiu-Zdroju gotowy do gry był Marcel Gromadowski, ale ponownie na ratunek musiał przyjść Serb.

- To dla mnie coś nowego, ale kiedyś chciałem grać właśnie na ataku, więc w pewnym sensie moje marzenie się spełniło. Cieszę się, że mogę być przez chwilę atakującym, ale to też nie jest dla mnie łatwe zadanie. Przede wszystkim w pierwszym meczu, po jednym treningu, było mi trudno. Mam momenty lepsze, momenty gorsze, ale daję z siebie wszystko - przyznał Lisinac. W środowym meczu zdobył sześć punktów w ataku (przy 55 proc. skuteczności) i zaliczył trzy punktowe bloki.

Ostatecznie zarówno mecz z AZS-em i Jastrzębskim Węglem zakończył się po tie-breaku, ale na korzyść bełchatowian. - Tak jak się spodziewaliśmy, to był bardzo trudny mecz, ponieważ Jastrzębski Węgiel gra w ostatnim czasie naprawdę dobrze. Pokazał to w Gdańsku. My natomiast nadal musimy sobie radzić bez Mariusza, który jest bardzo ważnym zawodnikiem w naszej drużynie i naprawdę trudno jest nam grać bez niego. Myślę jednak, że na ten moment możemy być zadowoleni z tych dwóch punktów - zakończył serbski siatkarz.

W sobotę o godz. 15. PGE Skra zagra we własnej hali z Łuczniczką Bydgoszcz.

Komentarze (0)