Andrzej Wrona: Łuczniczka zagrała fenomenalne spotkanie

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Andrzej Wrona
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Andrzej Wrona

Środkowy PGE Skry Bełchatów przyznaje, że siatkarze z Bydgoszczy zaprezentowali się w sobotnim meczu na tyle dobrze, że gospodarze nie byli w stanie się im przeciwstawić.

Prowadzona przez Piotra Makowskiego ekipa Łuczniczki pokonała w sobotę na wyjeździe faworyzowaną PGE Skrę 3:0, sprawiając dużą niespodziankę i znacznie utrudniając rywalowi walkę o awans do finału PlusLigi. Targany problemami kadrowymi zespół z Bełchatowa nie był w stanie przeciwstawić się znakomicie dysponowanym przyjezdnym, których liderami byli tego dnia Jakub Jarosz i Łukasz Wiese.

- Bydgoszczanie zagrali fenomenalne spotkanie. Słowa uznania dla Łukasza Wiese, który dostał szansę i ją wykorzystał. Rywale mieli dzisiaj dzień konia. Zagrali odważnie, od początku do końca wierzyli w zwycięstwo. My próbowaliśmy się im przeciwstawić, ale to w sobotę nie wystarczyło - przyznał po meczu Andrzej Wrona, który skończył aż 88 procent swoich ataków (7/8), co nie przełożyło się jednak na wygranie choćby jednego seta.

Wpadkę bełchatowian, a także Asseco Resovii Rzeszów, która bez punktów wróciła z Lubina, wykorzystał w weekend Lotos Trefl Gdańsk. Podopieczni Andrei Anastasiego wdrapali się na drugie miejsce w tabeli i w tej chwili to oni są bliżej walki o złoto PlusLigi. - Wracamy do pracy. Nie tracimy szans na finał. Nie możemy się oglądać na inne zespoły, tylko skupić się na naszej grze i na zdobywaniu punktów - podkreślił reprezentacyjny środkowy.

Początek spotkania z Łuczniczką nie zwiastował katastrofy. Gospodarze kontrolowali grę, wypracowali sobie kilka punktów przewagi i pewnie zmierzali po zwycięstwo w premierowej partii. Po drugiej przerwie technicznej ich gra się jednak załamała. To nie pierwszy w minionych tygodniach przypadek, gdy PGE Skra potrafi stracić sporą zaliczką i przegrać wygranego - wydawałoby się - seta.

- Mamy z tym problem w ostatnim czasie. Może dopada nas jakieś rozkojarzenie. Tracimy jeden punkt, potem kolejne uciekają. Popełniamy głupie błędy. Nie ma takiej przewagi, której nie można roztrwonić, co pokazujemy ostatnio, ale nie ma też takiej straty, której nie da się odrobić, co potwierdziliśmy w Pucharze Polski. Raz uda się coś odrobić, innym razem nie udaje się utrzymać. Cały czas pracujemy, żeby tych przestojów nie było, ale czasami ciężko jest nam to przełożyć na mecz - wyjaśnił 27-letni zawodnik.

Zobacz wideo: Za kilka dni początek przygody z Pucharem Davisa

{"id":"","title":""}

Źródło: TVP S.A.

Komentarze (0)