Ekipa ze stolicy Podkarpacia nie miała w tym pojedynku nic do powiedzenia. Chemik Police przyjechał w pełnym składzie i przez pierwsze dwa sety grał czołowymi zawodniczkami. Dopiero przy wysokim prowadzeniu w trzeciej partii, Jakub Głuszak dał szansę pokazania się zmienniczkom.
W Rzeszowie jednak nikt po tej porażce nie załamuje rąk. - Gra się tak, jak przeciwnik pozwala. Chemik niestety nie pozwolił nam na zbyt wiele. Policzanki zagrały bardzo dobre spotkanie przeciwko nam, przede wszystkim taktycznie. Oprócz tego, gołym okiem było widać przewagę Chemika jeśli chodzi o warunki fizyczne i siłę uderzenia. Możliwości obu zespołów są nieco odmienne - mówi Stanisław Pieczonka.
Drugiemu trenerowi Developresu SkyRes Rzeszów trudno było znaleźć pozytywy sobotniego pojedynku dla swojej drużyny. Takimi mogły być szanse gry dla zmienniczek. Na boisku pojawiały się nie mające pewnego miejsca w składzie Justyna Raczyńska, Katarzyna Warzocha i Paulina Głaz. - Jeśli zmiany byłyby dłuższe, to można wtedy by powiedzieć, że były nam one pomocne. Trenujemy i na co dzień widzimy, kto jest w lepszej formie na zajęciach. Trener wybiera zawsze optymalną szóstkę i nią staramy się wygrywać - mówi były zawodnik takich klubów jak Resovia Rzeszów czy Delecta Bydgoszcz.
Przed rzeszowiankami walka o 9. miejsce w Orlen Lidze, ale również turniej finałowy Pucharu Polski. Developres zagra w ćwierćfinale... z Chemikiem Police. - Będziemy mieli teraz więcej materiału do analizy. Naszym celem w tym meczu będzie jak najbardziej utrudnić grę Chemikowi - kończy Pieczonka.