Choć PGE Atom Trefl Sopot od lat zalicza się do ścisłej ligowej czołówki, a pod wodzą Lorenzo Micelliego poniżej pewnego, solidnego poziomu nie schodzi niemal nigdy, triumf ekipy z Trójmiasta w zeszłorocznym Final Four Pucharu Polski można było uznać za niespodziankę. Atomówki z kwitkiem odprawiły bowiem potężnego Chemika - mistrza Polski i czwartą drużynę Europy.
Poprzednia edycja miała jednak miejsce jeszcze przed Final Four Ligi Mistrzów i przed startem fazy play-off Orlen Ligi. W tym roku zespół z Polic walczy już tylko na krajowym podwórku, więc w trakcie decydujących zmagań o Puchar Polski będzie na innym etapie pracy, niemal w środku walki o ligowe medale. Właśnie na znaczenie terminu rozgrywania FF zwraca uwagę bohaterka sprzed roku - Klaudia Kaczorowska.
- W tym sezonie walka o mistrzostwo Polski i krajowy puchar to kwestia powiedzmy trzech tygodni, a nie dwóch miesięcy. Dlatego chyba kiedyś wszystko mogło się zdarzyć, bo to było bardzo rozciągnięte w czasie. Puchar Polski czasem mógł być dziełem przypadku, loterii, bo decyduje o nim w zasadzie jeden mecz umiejscowiony na przestrzeni tygodni w konkretnym dniu. Teraz jest inaczej, wszystko jest bardziej skumulowane i dlatego wydaje mi się, że ten turniej pokaże w tym roku po prostu dyspozycję, w jakiej są aktualnie wszystkie zespoły - zdradziła przyjmująca PGE Atomu cytowana na stronie orlenliga.pl.
W Kaliszu może dojść do powtórki z decydującego meczu sprzed roku. Wcześniej ekipy z Polic i Sopotu w półfinałach wyeliminować będą musiały jednak odpowiednio: Budowlanych Łódź i Polski Cukier Muszyniankę Enea Muszyna.