Jacek Kasprzyk zapowiada rewolucję w kobiecej siatkówce. "Chcemy wrócić do lat świetności"

Prezes PLPS i kandydat na prezesa PZPS w rozmowie z portalem WP SportoweFakty porusza najważniejsze punkty swojego programu i wysuwa propozycję pomocy żeńskiej siatkówce.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
Materiały prasowe / pzps.pl/Piotr Sumara

WP SportoweFakty: Podczas turnieju finałowego Pucharu Polski drużyny Orlen Ligi po raz kolejny mogły korzystać z systemu challenge. Niektórzy trenerzy korzystali z niego więcej, inni mniej. Jednak ogólnie można śmiało powiedzieć, że się przydał?

Jacek Kasprzyk: Widać było w kilku momentach wideoweryfikacja jest niezbędna. Krok po kroku, to udogodnienie dla zespołów i sędziów wprowadzamy w żeńskiej lidze. Z systemu challenge można już korzystać od półfinałów. Owszem, to kosztuje, ale konsekwentnie będziemy starać się doprowadzić do stanu, kiedy system będzie obecny we wszystkich spotkaniach Orlen Ligi.

Uda się go wprowadzić w przyszłym sezonie?

- Zapewne jeszcze nie. Decyzja należy przede wszystkim do prezesów klubów. Natomiast jednak mam nadzieję, że w kolejnym sezonie wideoweryfikacja zacznie się od minimum fazy ćwierćfinałowej. To bardzo ważne, bo w play off wszelkie wątpliwości trzeba rozstrzygać w sposób bezdyskusyjny.

W sobotę podano do wiadomości, że jest pan kandydatem na nowego prezesa Polskiego Związku Piłki Siatkowej. Kiedy pan się na to zdecydował?

- Dokładnie nie pamiętam. Było to w nocy jakieś 10 dni temu.

Coś się wtedy stało?

- Wydarzyło się takie lekkie "tąpnięcie" - tak można to nazwać. Wcześniej było wiele rozmów z przyjaciółmi, i to nie tylko ze środowiska siatkarskiego, z rodziną, bo dla mnie bardzo ważnym jest wsłuchiwanie się w opinie płynące z otocznia. Pomyślałem sobie, jestem zdrowy, mam duże doświadczenie, wiele pomysłów i wsparcie środowiska, więc stwierdziłem, że dla siatkówki mogę zrobić wiele dobrego. A moim zasadniczym celem jest jej rozwój. Taki postęp, abyśmy na przyszłe igrzyska w Tokio pojechali pełnym składem: dwoma reprezentacjami halowymi oraz czterema parami na plaży.

Czy będzie pan łączył funkcję szefa profesjonalnej ligi z kierowaniem związkiem?

- Absolutnie nie. Już podczas posiedzenia zarządu PZPS dobitnie powiedziałem: w przypadku wyboru mojej osoby na prezesa PZPS przez delegatów na walne natychmiast złożę rezygnację z kierowania Profesjonalną Ligą Piłki Siatkowej. Jestem człowiekiem odpowiedzialnym. Myślę, że miedzy innymi ta deklaracja sprawiła, że otrzymałem rekomendację bez głosu sprzeciwu i w tym miejscu dziękuję kolegom z zarządu za zaufanie.

Kiedy możemy spodziewać się programu wyborczego albo chociaż jego najważniejszych punktów?

- Program już istnieje, ale być może będzie wymagał drobnych korekt. Korekt wynikających z głosów płynących ze środowiska. Tak, jak wspominałem jestem otwarty na pomysły ludzi kreatywnych, oddanych siatkówce. Finalny kształt programu będzie wynikiem rozmów, spotkań w Polsce i taki zaprezentuję na zgromadzeniu delegatów. Od tego tygodnia będę jeździć po kraju, spotykać z ludźmi siatkówki, przekonywać do mojej wizji i słuchać ich postulatów. Najważniejsze by to, co zrobiliśmy do tej pory, nie zostało roztrwonione. Utrzymajmy główne kierunki, bo są właściwe. Jako inżynier posłużę się przykładem: w sprawnym samochodzie, który utrzymuje tor jazdy a silnik pracuje bez zarzutu, robienie poprawek w trakcie jazdy może się skończyć katastrofą. Mamy wysokiej klasy pojazd zwany "Polską Siatkówką" i w pierwszej kolejności trzeba zadbać by się nieustannie rozpędzał, ale z zachowaniem niezbędnego rozsądku. Trzeba utrzymać trend, który wypracowaliśmy i utrzymujemy przez ostatnich 12 lat. Zaczynaliśmy w roku 2004, kiedy siatkówkę wyciągaliśmy z bardzo dużych kłopotów. Teraz po ponad dekadzie mamy fantastyczny postęp sportowy oraz organizacyjny, będący rezultatem ciężkiej pracy i wielkiej pasji bardzo wielu wspaniałych, oddanych siatkówce ludzi. Pracujemy, i to z pozytywnymi efektami, by nasze reprezentacje, wszystkich kategorii, tak w hali, jak i na plaży cały czas, czyniły postępy.

Co z siatkówką kobiecą, która nieco odstaje od męskiej?

- Tutaj przy wsparciu nowego Zarządu i zaangażowaniu znakomitych trenerów zasadniczym wyzwaniem jest rozważenie powołania Klubu Polska. Można ewentualnie skorzystać z doświadczeń włoskiego Club Italia. Włoska reprezentacja też była na skraju załamania, ale przez 3-4 sezony, kiedy ten klub powstał, zdołała się odbudować. Najtrudniejszym czasem dla młodych siatkarek jest okres po maturze, tak od 19 do 22 roku życia. Wówczas powinny one, jak najwięcej grać. W Klubie Polska będą miały na to szansę. Będą to najlepsze zawodniczki, które ukończą SMS, a nie znalazły zatrudnienia. Jeśli jednak pojawią się inne interesujące pomysły na podniesienie poziomu żeńskiej siatkówki, to wysłucham ich z uwagą.

Kto miałby trenować taki zespół?

- Trenerzy najwyższej klasy. Będziemy ich szukali w Polsce. Decyzje o powołaniu szkoleniowca musi oczywiście zatwierdzić zarząd. Trzeba bowiem znaleźć na realizację tego projektu sponsora, ustalić budżet. Klub powinien być finansowany przez PZPS. Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia, gdzie taki klub miałby funkcjonować. Może to być Szczyrk, gdzie jest żeński SMS co pozwoli na zachowanie ciągłości szkolenia, ale też może być to na przykład w Warszawie przy PZPS. Koszty utrzymania drużyny w stolicy będą wyższe, ale trudno. Najważniejsze jest to, żeby siatkówka kobieca wróciła do lat świetności, z 2003, 2005 czy 2009 roku i osiągnięć, które pozwoliły nam być w elicie siatkarskiej, zdobywać medale. Ostatnie lata, trzeba to jasno powiedzieć, przez niechęć do funkcjonowania w grupie niektórych zawodniczek, sprawiły że ten poziom diametralnie się obniżył, i reprezentacja przestała osiągać sukcesy. Jestem przekonany, że mamy zdolne młode pokolenie i wspaniale pracujących trenerów młodzieżowych i w miarę szybko odrobimy stracony dystans.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×