Jeszcze kilka dni temu wydawało się, że sytuacja PGE Skry Bełchatów nie należy do komfortowych. Po tym, jak z klubem pożegnał się Miguel Falasca, bardzo szybko znaleziono jego zastępcę. I to nie byle kogo, a drugiego trenera reprezentacji Polski, Philippe'a Blaina.
Francuz w debiucie bardzo dobrze poradził sobie w roli strażaka, bowiem jego podopieczni wygrali mecz z Cerrad Czarnymi Radom 3:0. - Współpraca z nowym trenerem układa się bardzo dobrze, tak samo zresztą jak z poprzednim szkoleniowcem. Wszyscy chcemy dać z siebie maksimum, trenujemy ciężko, by wywalczyć medal - przyznał Srećko Lisinac.
Do końca rundy zasadniczej pozostały tylko dwie kolejki, a wciąż nie wiadomo, kto zagra w finale PlusLigi. Na chwilę obecną Asseco Resovia Rzeszów ma 55 punktów, a PGE Skra Bełchatów - 52. Rzeszowianie rozegrali jednak o jeden mecz więcej. Jeśli ekipa z województwa łódzkiego chce powalczyć o złoto, wszystkie pojedynku musi wygrać 3:0. - Wiedzieliśmy, że z Czarnymi musieliśmy wygrać 3:0, bo nie możemy sobie pozwolić już na żadne straty. Resovia straciła seta z Będzinem, dlatego musimy się skupić na własnej grze. Naszym celem jest gra w finale i zrobimy wszystko, by się w nim znaleźć - skomentował środkowy.
Spotkanie z radomianami było jednym z ciekawszych 24. kolejki, jednak nie dostarczyło zbyt wielu emocji, bowiem bełchatowianie od samego początku narzucili swój rytm gry. - Kiedy wygrywasz 3:0, to zwykle wydaje się, że zwycięstwo przyszło łatwo. Wiedząc, o co gramy, musieliśmy być skoncentrowani od początku do końca. Staraliśmy się nie popełniać seriami prostych błędów. Już od pierwszej akcji meczu nie daliśmy rywalom się rozegrać - analizował Serb.
Jednym z elementów, który zadecydował o końcowym rezultacie, była świetna dyspozycja Skry na zagrywce. Bełchatowianie zapisali na swoim koncie aż 12 asów serwisowych. - Oczywiście w oczy najbardziej się rzucała nasza skuteczność w polu serwisowym, ale myślę, że rozegraliśmy także dobre zawody w bloku czy obronie. W zasadzie w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła byliśmy lepsi niż rywale. Może początkowo spisywaliśmy się słabiej w ataku, ale później się poprawiliśmy - dodał Srećko Lisiniac.