Ewelina Tobiasz: Bez wideoweryfikacji sędzia zostaje sam z decyzją
Budowlani Łódź przegrali w półfinale Pucharu Polski, ale siatkarki miały okazję się przekonać, jak wygodnie się gra, kiedy trener ma okazję korzystać z wideoweryfikacji.
Budowlani Łódź nie mieli łatwego rywala w półfinale, był nim bowiem Chemik Police. Jak później się okazało, podopieczne Jacka Pasińskiego przegrały w czterech setach z późniejszymi zdobywczyniami Pucharu Polski.
Wydawało się, że łodzianki nie nawiążą walki z mistrzyniami Polski, dopiero w drugim secie coś drgnęło i zespół poderwał się do walki na tyle, że nie tylko wygrał partię, ale był bliski doprowadzenia do tie-breaka. - Ja nie straciłam wiary w ani jednej sekundzie tego spotkania. Dla mnie, dopóki nie będzie końcowego gwizdka, jest nadzieja. Z każdego, nawet najgorszego wyniku można wyjść. Różne rzeczy się zdarzały na boisku, nawet w damskiej siatkówce, więc wchodzę na boisko i gramy do końca. Nieważne czy wygrywamy czy przegrywamy dziesięcioma punktami, trzeba utrzymać koncentrację albo jeszcze bardziej się zmobilizować, kiedy gonimy przeciwnika. Tutaj nie ma tak, że zwątpimy. Jeżeli tak by się stało, to w ogóle nie byłoby sensu wychodzenia na boisko - wyjaśniła Ewelina Tobiasz.
Przed Budowlanymi starcie z BKS-em Aluprof Profi Credit Bielsko-Biała, w przypadku wygranej w sobotę, łodzianki zagrają o piąte miejsce w lidze. - W żaden sposób nie możemy ich zlekceważyć. Oczywiście gramy u siebie przed własną publicznością, co jest ogromnym plusem, w 100 procentach możemy odpocząć. Mam nadzieję, że dołożymy cegiełkę, a nasze dodatkowe atuty tylko nam pomogą - zakończyła.