Pierwszy półfinałowy mecz Final Four Ligi Mistrzów pomiędzy Asseco Resovią Rzeszów a Zenitem Kazań najlepiej podsumowuje powiedzenie "dobre złego początki", bowiem po inauguracyjnej - kapitalnej w wykonaniu Pasów partii, inicjatywę przejęli rosyjscy zawodnicy i to oni ostatecznie wygrali całe starcie 3:1 i zameldowali się w finale rozgrywek.
- Zabrakło nam może nie tyle argumentów, co chłodnej głowy. Z takim zespołem jak Zenit trzeba podejmować maksymalne ryzyko, my je podejmowaliśmy, ale często kończyło się ono błędami. Mam nadzieję, że w meczu o brąz zagramy troszkę spokojniej. Jest szansa, że i przeciwnik będzie trochę więcej wybaczał - mówił chwilę po starciu z Zenitem Bartosz Kurek.
Kluczowe dla rywalizacji okazało się przebudzenie starych demonów Asseco Resovii, którymi od zawsze były błędy własne. To one rozregulowały dobrze funkcjonującą grę gospodarzy turnieju. Sam Kurek, będący liderem drużyny nie ustrzegł się pomyłek. Przy zdobyczy 16 punktów i 54 proc. skuteczności, 6 oczek oddał bezpośrednio rywalom, a drugie 6 nabijając się na ich blok.
- Zenit gorzej zagrał początek spotkania, ale jest to zespół, który do każdego meczu podchodzi w roli faworyta i tak trzeba ich traktować. Przez moment prezentowaliśmy bardzo dobrą grę, ale później siła była po stronie Zenita. W czwartym secie też uważam, że zagraliśmy dobrą, wyrównaną siatkówkę. Przeważyły indywidualne akcje rosyjskiego zespołu. Wyszliśmy na Zenit z podniesionymi głowami i schodzić również tak będziemy dumni z tego, co zrobiliśmy. Nie przestraszyliśmy się rywala w szatni, co było zresztą widać. Walczyliśmy do samego końca - dodał bombardier Asseco Resovii.
W niedzielę o godzinie 14:45 rzeszowianie stoczą bój o ostatnie miejsce na podium tegorocznej edycji Final Four Ligi Mistrzów. Ich przeciwnikiem będzie Cucine Lube Banca Marche Civitanova, która do rywalizacji z pewnością nie podejdzie w tak dobrych nastrojach jak mistrzowie Polski. W półfinale zagrała fatalne spotkanie przeciwko Trentino Volley i w efekcie gładko przegrała 0:3.
- Fajnie byłoby zakończyć ten turniej zwycięstwem i tak podziękować kibicom, którzy przyszli do hali. Jednego już mogą być pewni opuszczając halę po pierwszym dniu, że na pewno się nie poddamy - zakończył Kurek.