Asseco Resovia Rzeszów w turnieju finałowym Ligi Mistrzów została bez medalu. W rywalizacji o trzecie miejsce lepsi od ekipy ze stolicy Podkarpacia okazali się podopieczni Gianlorenzo Blenginiego. Rzeszowianie w niedzielę mieli szansę zakończyć rywalizację w czterech setach, ale Włosi po profesorsku rozegrali końcówkę tej partii.
W meczu z Lube nieźle zagrał Dmytro Paszycki. - To jest zespół ze świetnymi zawodnikami. Mieliśmy wielką szansę, ale to już jakaś historia tego sezonu w naszym wykonaniu. W tych rozgrywkach mieliśmy bardzo wiele takich spotkań, w których prowadziliśmy lub graliśmy punkt za punkt, a na końcu lepszy był rywal. Nasze akcje mogły być wspaniałe, ale większość końcówek przegrywaliśmy. Nie wiem dlaczego tak jest - mówi.
Podobnie jak w sobotę, Pasy straciły przewagę w decydującym momencie. - Po przebiegu meczu można stwierdzić, że łatwiej nam się wyprowadza akcje, jeśli musimy gonić przeciwnika. Ale jeśli gonimy, to jest logiczne, że musimy zdobywać więcej punktów od rywala. W tym sezonie mogliśmy pokonać u siebie Skrę i ZAKSĘ, a jednak to oni byli od nas lepsi w kluczowych momentach. Podobnie było w półfinale Pucharu Polski. Musimy głęboko przeanalizować ten sezon z kolegami z drużyny i sztabem. Czuję ogromny żal, bo byliśmy bardzo blisko medalu. Co więcej, był to dla mnie największy turniej w karierze. Jest mi bardzo smutno - oznajmia Ukrainiec.
Środkowy nie po raz pierwszy nie wytrzymał ciśnienia w pierwszym pojedynku. Sam jest tego świadomy. - Kiedy wychodzi się na boisko przeciwko Zenitowi Kazań i każdy oczekuje tego, że ich rozgromimy, to nerwowość może się pojawić. Byłem zestresowany w sobotę, być może nie wytrzymałem presji. Rosjanie swoją grą może nie zachwycili, ale niektóre ich akcje wyglądały kapitalnie. Kiedy Zenit atakuje z szóstej strefy, to wydaje się, że piłka jest wystawiona na środek. W pojedynku z Lube byliśmy o krok od wygranej, ale Włosi byli lepsi, więc gratulacje dla nich - kończy Paszycki.
Zobacz wideo: Fabian Drzyzga: Daliśmy ciała w końcówce czwartego seta
{"id":"","title":""}
Dima to nie jest młokos wymagający układania, choć psych Czytaj całość
w naszym nie najbiedniejszym klubie pewnie jest jaki psycholog sportowy ... a może nawet jakiś mentor o d.autorytecie by się znalazł ...
zrób coś ... bo żal patrzeć ... przecież grać nie Czytaj całość