Grzegorz Wojnarowski: Leon jest najlepszy na świecie. Powinniśmy dać mu szansę (komentarz)

Kto ma Wilfredo Leona, wygrywa - ta zasada obowiązuje już w europejskiej siatkówce klubowej. Wkrótce, z korzyścią dla Polski, może obowiązywać na arenie reprezentacyjnej. Superman z Kuby chce grać tylko dla nas. I powinniśmy dać mu na to szansę.

Grzegorz Wojnarowski
Grzegorz Wojnarowski
WP SportoweFakty / Leszek Stępień

Kraków, Tauron Arena, kilka minut po zakończeniu finału Ligi Mistrzów, w którym Zenit Kazań pokonał Trentino Volley 3:2. Wilfredo Leon czeka na dekorację, w strefie mieszanej rozmawia z dziennikarzami. W pewnym momencie przechodzący obok Osmany Juantorena rzuca mu się na plecy. "Najlepszy zawodnik na świecie!" - krzyczy do swojego pobratymca z Kuby.

Po turnieju finałowym LM niewielu jest chyba takich, którzy nie zgadzają się z Juantoreną. Leon to siatkarski król, a słowa starszego o kilka lat rodaka są najlepszą legitymizacją jego rządów. Do niedawna to właśnie Juantorena był uważany za tego, który z żółto-niebieską piłką radzi sobie najlepiej. Jego krakowski gest można uznać za przekazanie władzy.

Po tym, co zobaczyłem w Tauron Arenie mogę z całą stanowczością stwierdzić, że Wilfredo nie jest jednym z pięciu czy jednym z trzech najlepszych siatkarzy świata. Jest najlepszy. Jest siatkarskim "potworem". Nasi zawodnicy mówią o takich jak on "kawał zwierzaka". Swoje ataki Leon wykonuje już nie z drugiego, a z trzeciego piętra. Jest silny, odważny w swoich decyzjach i ma niemożliwy do zaspokojenia głód zdobywania punktów.

Możemy się tylko cieszyć, że po opuszczeniu Kuby, na której rządzi reżim mający za nic prawa człowieka, Leon na swoją ojczyznę zastępczą wybrał Polskę. Choć Rosjanie i Turcy oferowali mu złote góry, on konsekwentnie im odmawiał i powtarzał, że swoją przyszłość widzi w biało-czerwonych barwach.

Ci, którzy mieli okazję Leona poznać, uznają jego intencje za szczere. Choćby Bartosz Kurek mówi, że bardzo podoba mu się podejście gwiazdora Zenitu Kazań do gry w naszej drużynie narodowej. I że chciałby zagrać z nim w jednym zespole.

Kubańczyk z polskim obywatelstwem nie chce niczego za darmo i podkreśla, że na miejsce w drużynie Stephane'a Antigi będzie musiał sobie zasłużyć. Na razie czeka na decyzję światowej federacji w swojej sprawie, a ta decyzja szybko raczej nie zapadnie. Szanse na to, że stanie się to przed igrzyskami w Rio, są minimalne. Będzie dobrze, jeśli zgodę na grę Leona w reprezentacji Polski uda się wywalczyć do mistrzostw Europy w 2017 roku.

Nie wszyscy uważają, że Wilfredo w naszej drużynie narodowej grać powinien. Przeciwnicy tego pomysłu argumentują, że mamy dostatecznie dobrych własnych zawodników. Owszem, mamy, nawet bardzo dobrych, zwłaszcza na jego pozycji. Ale nie mamy najlepszego siatkarza na świecie.

Michał Kubiak jest świetnym przyjmującym, imponuje dynamiką, walecznością nikt go nie przewyższa. Mateusz Mika to wielki spryciarz o stalowych nerwach i doskonałej technice. Artur Szalpuk ma rzadko spotykany talent do gry w ataku, do tego robi szybkie postępy w przyjęciu. A Rafał Buszek to najwyższy poziom solidności w każdym elemencie, wymarzony zmiennik.

Żaden z nich nie jest jednak takim "zwierzem", takim "potworem", jak Leon. Kimś, kogo rywale boją się jak ognia, o kim będą myśleć długo przed tym, jak wyjdą przeciwko niemu na boisko. Bo jak dobry musi być ktoś, kto grając w jednym zespole z Matthew Andersonem i Maksimem Michajłowem regularnie usuwa ich w cień?

Myślę, że sceptyczne nastawienie części siatkarskiej opinii publicznej do gry Leona w reprezentacji Polski bierze się po części z niemiłych doświadczeń związanych z innymi dyscyplinami sportu. W samej tylko piłce nożnej naturalizowanych graczy mieliśmy w ostatnich latach wielu, szumu wokół nich jeszcze więcej, a jakości, jaką wszyscy razem wzięci wnieśli do kadry - jak na lekarstwo. I tym właśnie różni się od nich Leon - on gwarantuje najwyższą jakość, bo jest w tej chwili po prostu najlepszym przyjmującym na świecie.

Nie uważam, że reprezentacja Polski koniecznie potrzebuje Wilfredo Leona. Kadra Antigi świetnie poradzi sobie i bez niego. To on bardziej potrzebuje kadry Antigi, bo ile sukcesów z Zenitem Kazań by nie osiągnął, w siatkówce triumfy na arenie klubowej są tylko przystawką do sukcesów reprezentacyjnych. Leon ma już w dorobku srebrny medal mistrzostw świata, wywalczony w 2010 roku z Kubą, ale chce więcej. Chce zagrać w mistrzostwach Europy, świata, na igrzyskach olimpijskich. I w uznaniu zarówno dla jego sportowej klasy, jak i determinacji do gry dla Polski, powinniśmy dać mu taką możliwość - możliwość podziękowania tym, którzy popierali jego starania, i przekonania nieprzekonanych. Niech Leon potwierdzi, że ma Polsce do zaoferowania znacznie więcej, niż tylko ciepłe słowa. Niech już na boisku pokaże, że na występach w naszej kadrze naprawdę mu zależy.

Grzegorz Wojnarowski

Zobacz wideo: Fabian Drzyzga: Daliśmy ciała w końcówce czwartego seta


Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×