PGE Skra Bełchatów pokonała na wyjeździe Zenit Kazań po tie-breaku, ale w Atlas Arenie nie potrafiła z rywalem nawiązać już równorzędnej walki. - Wydaje mi się, że mogliśmy zagrać w Final Four, ale mieliśmy pecha, że trafiliśmy na Zenit. Każdy jego rywal w tej fazie, najprawdopodobniej znalazłby się poza Final Four - przyznał Michał Winiarski.
Ostatecznie bełchatowianie odpadli z rozgrywek, natomiast z Zenitem musieli mierzyć się gospodarze, Asseco Resovia Rzeszów. W drugim półfinale walczyły pomiędzy sobą Trentino Volley i Cucine Lube Banca Marche Civitanova. - Resovia miała swoje szanse na zwycięstwo w tej konfrontacji. Zenit był zdecydowanym faworytem i mimo problemów w półfinale, jaki w finale, ostatecznie wygrał. Liczy się tylko wynik końcowy. Wykonali to, co sobie założyli i czego wszyscy od nich oczekiwali. Drugi półfinał to mała niespodzianka. Przed sezonem głośno było o transferach Lube. Wydawało się, że to będzie zespół na miarę gry w finale. Trento w tym sezonie trochę namieszało. Grali bardzo dobrze i niewiele brakowało, a wygraliby Ligę Mistrzów. To niespodzianka. Mecze finałowe zawsze są bardzo zacięte. Można powiedzieć, że Trentino o mały włos, a sprawiłoby ogromną niespodziankę, ale koniec końców to Zenit wygrał. Myślę, że zasłużenie, bo są w tej chwili najlepszą drużyną na świecie. Wygrali czwarty raz Ligę Mistrzów i to najlepiej świadczy o ich potencjale, i ogromnej sile. Mimo wpadek, w decydujących momentach potrafili wygrywać, a to przede wszystkim cechuje mistrzów. Wszyscy mają słabsze momenty, ale w najważniejszych chwilach pokazywali swoją wyższość - ocenił Winiarski.
PGE Skra w PlusLidze będzie walczyć o brązowy medal. Najbliższe mecze zostaną rozegrane w Bełchatowie w czwartek i piątek.