PGE Skra - Lotos Trefl: Pokaz siły gospodarzy

Zespół Philippe'a Blaina choć nie bez problemów, to jednak wyraźnie pokonał gości z Gdańska 3:0 z pierwszym meczu rywalizacji o trzecie miejsce w lidze. Kluczem do zwycięstwa była znakomita postawa bełchatowian w polu serwisowym.

Oba zespoły do pierwszego meczu w tej fazie rozgrywek przystąpiły w teoretycznie najsilniejszych składach. W wyjściowym zestawieniu gości znalazł się Mateusz Mika, którego występ wcześniej zdawał się stać pod znakiem zapytania. Pewnym zaskoczeniem mogło być zaś pojawienie się w kadrze meczowej gospodarzy zmagającego się od dawna z poważnymi problemami zdrowotnymi Michała Winiarskiego.

W zeszłym sezonie obie ekipy spotkały się w półfinale rozgrywek i górą ostatecznie był Lotos Trefl Gdańsk. PGE Skra miała więc rachunki do wyrównania. Pomni niepowodzenia w zeszłorocznej fazie play-off siatkarze z Bełchatowa od samego początku rywalizacji chcieli narzucić rywalom swój styl gry. Po pierwszej przewie technicznej wyraźnie wzmocnili zagrywkę, co zaowocowało punktami bezpośrednio z pola serwisowego, ale także łatwiejszym czytaniem gry rywala, a w konsekwencji skutecznymi blokami.

Wypracowane dzięki temu sześć punktów przewagi powinno dać gospodarzom pewne zwycięstwo w premierowej odsłonie, ale przyjezdni pokazali charakter i doprowadzili do gry na przewagi. Spora w tym zasługa dobrych zagrywek Sebastiana Schwarza. Szukając recepty na zastój Philippe Blain próbował poprawić przyjęcie, puszczając do boju niewidzianego na boisku od kilku miesięcy Winiarskiego. Nie uchroniło to jednak jego zespołu od nerwowej końcówki. W decydujących chwilach więcej zimnej krwi zachowali jednak miejscowi siatkarze i to oni cieszyli się ze zwycięstwa w tym secie.

Po zmianie stron ponownie szybko do głosu doszła PGE Skra, która po dwóch kolejnych blokach (najpierw Karola Kłosa, a po chwili Mariusza Wlazłego) prowadziła już 11:7. Tym razem bełchatowianie nie pozwolili już gdańszczanom wrócić do gry, za to z czasem odskoczyli im na osiem oczek (20:12) i do końca pewnie kontrolowali sytuację na parkiecie. Ich przewaga rozpoczynała się już od zagrywki (serwisy z prędkością prawie 120 km/h!), ale też Nicolas Uriarte miał pełną swobodę rozegrania, ponieważ we wszystkich opcjach ataku jego koledzy prezentowali się  bardzo pewnie. Wygraną ostatecznie aż dziesięcioma punktami partię asem zakończył Facundo Conte.

Wysoko przegrany set podziałał na przyjezdnych mobilizująco. Od początku trzeciej odsłony siatkarze Lotosu Trefla ruszyli do zmasowanej ofensywy. Sytuacja zaskoczonych oporem bełchatowian pogarszała się z minuty na minutę, a na drugiej przerwie technicznej czujni w bloku i dużo skuteczniejsi niż dotychczas w ataku przyjezdni prowadzili 16:12. Sytuację o 180 stopniu odwróciło jednak pojawienie się w polu serwisowym Mariusza Wlazłego...

Kapitan PGE Skry zdobył punkt bezpośrednio zagrywką, swoich akcji nie skończyli z kolei Mika oraz Murphy Troy i dopiero przy stanie 20:20 atakujący gospodarzy opuścił pole serwisowe. Tego dnia kompletnie wybitych z rytmu przyjezdnych stać było już tylko na jeden punkt i ostatecznie to ekipa Philippe'a Blaina wygrała 25:21, a całe spotkanie 3:0. Tym samym bełchatowianie wykonali pierwszy ważny krok w stronę ligowego medalu i przepustki do eliminacji Ligi Mistrzów. Drugie spotkanie tej rywalizacji już w piątek - początek o 18:00.

PGE Skra Bełchatów - Lotos Trefl Gdańsk 3:0 (26:24, 25:15, 25:21)

PGE Skra Bełchatów: Uriarte (3), Wlazły (19), Lisinac (11), Kłos (3), Marechal (9), Conte (10), Piechocki (libero) oraz Milczarek (libero), Winiarski.

Lotos Trefl Gdańsk: Falaschi (2), Troy (10), Gawryszewski (1), Grzyb (5), Mika (8), Schwarz (6), Gacek (libero) oraz Schulz, Stępień, Hebda (1), Ratajczak (1).

MVP spotkania: Nicolas Uriarte (PGE Skra).

Stan rywalizacji o brązowy medal (do 3 zwycięstw): 1-0 dla PGE Skry.

Zobacz wideo: #dziejesiewsporcie: cudowny strzał Jamesa Rodrigueza. Można go oglądać do znudzenia

Źródło artykułu: