Asseco Resovia Rzeszów w finałowym starciu z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle na razie nie istnieje. Mistrz Polski w obu meczach w Kędzierzynie-Koźlu nawiązywał walkę tylko do pierwszej przerwy technicznej w pierwszym secie i nie wygrał ani jednej partii.
- Myślę, że przynieśliśmy wstyd. Nie nawiązaliśmy walki z przeciwnikiem, byliśmy zupełnie inną drużyną niż podczas Final Four Ligi Mistrzów. To było największym zaskoczeniem, chyba także dla nas samych. Nie spodziewaliśmy się, że po niezłych meczach w Krakowie, w tak krótkim odstępie czasu możemy zagrać tak słabo. Byliśmy bez zagrywki, popełniliśmy ogromną liczbę błędów, w nerwowych momentach były to dziecinnie proste błędy, praktycznie w każdym elemencie - od przyjęcia, przez rozegranie, do ataku. Nerwowość totalnie przełożyła się na jakość naszej gry, kompletnie nie dźwignęliśmy tych meczów. Choć oczywiście, trzeba przy tym oddać rywalowi, że zagrał bardzo dobrze - ostro ocenił występ swojej drużyny Michał Gogol.
W każdym z obu meczów rzeszowianie popełniali ponad 30 błędów własnych, głównie w zagrywce i w ataku. - Liczba błędów była zatrważająca, szczególnie w polu serwisowym, gdzie na dobrą sprawę zdecydowanie za długo waliliśmy głową w mur. Rozmawialiśmy o tym przed drugim starciem, że musimy mieć alternatywną zagrywkę. Natomiast ta nasza alternatywna zagrywka okazała się za łatwa. Albo popełnialiśmy błędy przy trudnym serwisie, albo przebijaliśmy piłkę na drugą stronę bez jakiegokolwiek zagrożenia dla przeciwników, co kończyło się ich zdobyczą punktową. Jest nam przykro i możemy tylko przeprosić tych wszystkich ludzi, którzy musieli to oglądać - przyznał statystyk mistrzów Polski.
Po dwóch brutalnych porażkach podopieczni trenera Andrzeja Kowala będą mieli we wtorek ostatnią szansę na przedłużenie rywalizacji, która trwa do trzech wygranych. Czy będą w stanie?
- Drużyna, która rok temu zdobywała mistrzostwo Polski była zupełnie inną drużyną niż ta, która teraz broni tytułu. Obecny zespół przez cały sezon szukał swojej tożsamości i chyba jej nie odnalazł. Być może już jej nie odnajdzie. Ciężko budować optymizm po takim laniu, ale z drugiej strony, to jest sport, a sport niejedno już widział. Przede wszystkim, musimy obudzić w sobie agresję i wolę walki, uwierzyć, że wynik rywalizacji można jeszcze odwrócić. Jeśli ktoś w to nie wierzy, to znaczy, że sport nie jest miejscem dla niego - twardo postawił sprawę Gogol.
Pojawiają się opinie, że w tym sezonie koncepcja szerokiego, wyrównanego składu, typowa dla Asseco Resovii, nie przyniosła spodziewanych korzyści. Była raczej obciążeniem dla zespołu.
- Z takimi wnioskami poczekajmy do zakończenia rywalizacji, ale myślę, że w tym roku może rzeczywiście się nie sprawdziła. Było bardzo dużo sytuacji, w których jeden bądź drugi zawodnik nie grał, przez co wypadał z rytmu meczowego i mógł czuć się rozczarowany. Wielu zawodników czuje gorycz, bo musi czekać na swoją szansę. W poprzednich latach ten pomysł jednak zdawał egzamin - przypomniał statystyk, który od kilku lat jest w sztabie szkoleniowym rzeszowskiej drużyny.