Wideoweryfikacja została wprowadzona w PlusLidze 6 lat temu, najpierw w wybranych meczach, a potem we wszystkich, i jest niezwykle przydatnym narzędziem. Pomaga rozstrzygać sytuacje trudne do oceny i nie dopuszcza do nadmiernego wzrostu emocji wśród zawodników i sztabów szkoleniowych. Każdy szkoleniowiec może dwukrotnie poprosić o wideoweryfikację na seta, ale jak nie ma racji, to ją traci. Oto podsumowanie używania challenge'a w trakcie sezonu zasadniczego 2015/16.
Najczęściej sprawdzano dotknięcie siatki przez blokującego - 427 razy, z czego aż 376 razy trenerzy nie mieli racji. Na drugim miejscu plasuje się sprawdzanie, czy piłka po ataku dotknęła rąk blokujących - 377 zapytań, z czego 209 razy szkoleniowcy nie ocenili sytuacji trafnie. Na trzecim miejscu znajduje się weryfikacja miejsca upadku piłki boisko/aut - 328 razy, z czego 218 decyzja sędziowska nie została zmieniona.
Ani razu przez cały sezon nie sprawdzono trzech sytuacji: przekroczenia linii 3. metra przez libero przy wystawie, dotknięcia antenki przez zawodnika oraz kontaktu stóp siatkarza z linią boczną boiska.
Generalnie górą w tym pojedynku byli sędziowie, bowiem żaden szkoleniowiec nie miał więcej trafionych challengów niż nietrafionych.
A którzy trenerzy mieli największą trafność przy braniu wideoweryfikacji?
[nextpage]
Największą trafność w podważaniu decyzji sędziowskich miał trener Andrzej Kowal z Asseco Resovii Rzeszów. Wygrał prawie 39 procent wziętych challengów, a najwyższą skuteczność miał przy sprawdzaniu miejsca upadku piłki (aut czy boisko). Słabo wypadł przy sprawdzaniu dotknięcia siatki przez rywala - tylko 2 razy na 21 prób miał rację.
[nextpage]
Na drugim miejscu tego rankingu uplasował się Andrea Anastasi z Lotosu Trefl Gdańsk. Miał rację w niespełna 37 procent przypadków. Co ciekawe, włoski trener wyraźnie nie jest zwolennikiem wideoweryfikacji lub ma duże zaufanie do decyzji sędziowskich, bowiem poprosił o challenge tylko 68 razy w ciągu całego sezonu zasadniczego. Mniej razy zrobił to tylko drugi szkoleniowiec z Italii w PlusLidze.
[nextpage]
Trzecie miejsce zajmuje Raul Lozano, były już trener Cerrad Czarnych Radom. Jego skuteczność w braniu challengów wyniosła niespełna 33 procent. Zupełnie nie miał jednak oka do przechodzenia linii, bowiem przegrał za każdym razem, kiedy sprawdzał czy jego zawodnik przekroczył linię 3 metra lub linię środkową.
Lozano był za to jednym z najczęściej sprawdzających, czy atak dotknął bloku przeciwnika i miał w tym wysoką skuteczność na tle innych.
[nextpage]
Tuż poza podium naszego rankingu jest drugi Włoch w polskiej lidze, Ferdinando De Giorgi, który niedawno zdobył tytuł mistrza Polski z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Jego skuteczność odrobinę przekroczyła 30 procent. Widać, że ten szkoleniowiec miał przerwę w trenowaniu, bo wyraźnie nie jest przyzwyczajony do wideoweryfikacji, tylko 59 razy sprawdzał decyzje sędziowskie. Z drugiej strony prowadząc zespół, który głównie bije rywala od pierwszego do ostatniego gwizdka, pewnie nie ma co marnować czasu na pojedyncze sporne sytuacje.
[nextpage]
Dobre oko do wideoweryfikacji często mają trenerzy, którzy jeszcze niedawno sami grali, jak Michał Bąkiewicz z AZS-u Częstochowa. Miał on skuteczność prawie identyczną jak De Giorgi, zwłaszcza dobrze mu szło wykrywanie dotknięcia siatki przez rywali. W sumie Bąkiewicz miał bardzo mało zaufania do decyzji sędziowskich, bowiem sprawdzał je aż 125 razy, tylko jeden trener w PlusLidze zrobił to więcej razy.
[nextpage]
Na szóstym miejscu mamy debiutanta w polskiej lidze, Marka Lebedewa z Jastrzębskiego Węgla. Jego skuteczność w wideoweryfikacji wyniosła nieco ponad 29 procent. Wyjątkowo często sprawdzał miejsce upadku piłki i nie szło mu to zbyt dobrze. Mimo to można uznać, że poprawił ten aspekt w śląskim klubie, bowiem jego poprzednik był słynny w całej lidze z powodu swojego legendarnego wręcz braku skuteczności w challengach.
[nextpage]
Trener AZS Politechniki Warszawskiej, Jakub Bednaruk zajął siódme miejsce w naszym rankingu. Miał on skuteczność nieco ponad 28 procent. Wyróżnił się doskonałym okiem do bloku, bo miał najwyższą trafność w sprawdzaniu czy atak jego zawodników zahaczył o blok przeciwników. Ale z kolei już przy sprawdzaniu dotknięcia siatki przez rywali szło mu prawie najgorzej ze wszystkich. Może dlatego, że bardzo często wykorzystywał to jako sposób na zwolnienie gry i wybicie z rytmu rozpędzonych przeciwników, kiedy nie miał już czasów.
Pozostali:
Gheorghe Cretu - 26 procent
Andrea Gardini - 25 procent
Miguel Falasca/Philippe Blain - 23 procent
Tomasz Wasilkowski/Stelio DeRocco - 21 procent
Krzysztof Stelmach - 21 procent
[nextpage]
Najgorzej z wideoweryfikacją radzili sobie trenerzy z Kielc i Bydgoszczy. Dariusz Daszkiewicz miał niewiele ponad 20 procent skuteczności (choć brał challenge aż 144 razy, najwięcej w PlusLidze), a Piotr Makowski 18 procent.
Nie można jednak zapominać o dwóch kwestiach. Po pierwsze trener prosząc o weryfikacji często opiera się na opinii sztabu lub zawodników, którzy będąc w wirze walki i emocji nieco zatracają obiektywność. Wszyscy widzieliśmy nie raz za bandami krzyczących statystyków przekonanych o tym, że ich drużyna została skrzywdzona, choć na powtórkach telewizyjnych było doskonale widać, że nie. Tak samo stałym obrazkiem są zawodnicy wręcz przysięgający na wszystko, że na pewno atakowali po bloku, kiedy żadnych palców po drodze piłka nawet nie musnęła. Część pomyłek szkoleniowca wynika z błędnej oceny sytuacji przez jego podopiecznych.
Po drugie, trenerzy używają instytucji challengu nie tylko w celu sprawdzenia decyzji sędziów. Również jako krótkiej przerwy, wybicia rywali z gry albo po prostu szukając szczęścia. Przy bardzo długiej i pełnej wymian akcji są spore szanse na to, że ktoś kiedyś dotknął siatki i umknęło to innym.
Podsumowując, w sezonie zasadniczym szkoleniowcy korzystali 1380 razy z wideoweryfikacji, z czego 359 razy mieli rację. To oznacza, że w 72,53 procentach przypadków utrzymana została pierwotna decyzja sędziów.
Tekst powstał w oparciu o dane dotyczące wideoweryfikacji otrzymane z PlusLigi.