Marcin Możdżonek: Jesteśmy pretendentem do bycia potęgą

Marcin Możdżonek w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" przypomina, że mistrzostwa świata 2014 to już historia i od tamtego czasu skład reprezentacji się zmienił.

Ola Piskorska
Ola Piskorska
WP SportoweFakty / Olga Król

Marcin Możdżonek wraz z resztą reprezentacji Polski jest już w Tokio, gdzie w sobotę rusza interkontynentalny turniej kwalifikacyjny. Polacy będą po raz trzeci walczyć o awans olimpijski. Choć nadal są mistrzami świata, to zdaniem środkowego, nie są potęgą międzynarodową.

- Jesteśmy pretendentem do bycia potęgą. 2014 rok i mistrzostwo świata już zostawmy. To historia. W ubiegłym sezonie powstała nowa drużyna, nastąpiła zmiana pokoleń. Poziom w czołówce światowej jeszcze bardziej się wyrównał. Obecnie jest 6–8 zespołów, które stać na zdobywanie medali wielkich imprez. W tym gronie każdy może wygrać z każdym. Decydują szczegóły, dyspozycja dnia, co pokazał Puchar Świata. Do awansu zabrakło nam jednego seta. To o czymś świadczy. Bardzo mocni są Amerykanie i Francuzi, Rosja się odradza, Brazylia nadal jest czubie. Są też Włosi z Juantoreną, no i my. Każdy z tych zespołów ma swoje plusy i minusy. Każdy może zdobyć złoto - ocenił Możdżonek w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".

Reprezentacja Polski zdobyła mistrzostwo Europy i mistrzostwo świata, ale w igrzyskach stale odpada na poziomie ćwierćfinałów.

ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Siatkarze walczą o igrzyska, eksperci analizują rywali Biało-Czerwonych

- Może chodzi o presję, rangę wydarzenia. Przede wszystkim trzeba udźwignąć te igrzyska psychicznie, bo ciężar jest największy, a przez stres popełnia się błędy. I zawodnicy, i sztab szkoleniowy. Błędy, które normalnie się nie przydarzały - powiedział Możdżonek. - W Londynie być może został popełniony błąd w przygotowaniach. Na pewno byliśmy zmęczeni, ale to dla nas nie nowina. Może nie udźwignęliśmy tego wyzwania psychicznie? Pewnie też. Może zabrakło nam szczęścia? Pewnie też. Jak w katastrofie lotniczej, zwykle wiele czynników się na nią składa - dodał zawodnik.

Turniej kwalifikacyjny w Tokio jest ostatnią szansą dla Biało-Czerwonych na wygranie biletów do Rio. Możdżonek nie wyobraża sobie, że mogą wrócić do Polski z niczym. - Jestem przekonany, że awansujemy, choć to jest sport i różne rzeczy mogą się zdarzyć. Czarny scenariusz jednak odrzucam. Dobrze trenowaliśmy, jesteśmy przygotowani do turnieju, a wynikami Memoriału nie ma co się martwić. Za tydzień będziemy grać znacznie lepiej. Nie martwię się o naszą dyspozycję.

O udział w japońskim turnieju podopieczni trenera Stephane'a Antigi musieli stoczyć bardzo ciężki bój w Berlinie. Niewiele zabrakło, żeby już wtedy musieli się pożegnać z marzeniami o igrzyskach. - Paradoksalnie kłopoty, które dotąd mieliśmy mogą nas tylko scementować. Może lepiej się stało, że nie awansowaliśmy do igrzysk z Pucharu Świata, tylko przeszliśmy przez Berlin, a teraz przez Tokio. To nas nie zabiło, może nas natomiast wzmocnić. Kto wie, czy w styczniu w Berlinie nie narodziło się coś pięknego? - zapytał retorycznie Możdżonek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×