Reprezentacja Polski w drugim dniu kwalifikacji do igrzysk olimpijskich rozprawiła się z Francuzami. Sukces jednak nie przyszedł łatwo, Trójkolorowi prowadzili 2:0 i 18:14 w trzeciej partii, nie wykorzystali czterech piłek meczowych i ostatecznie przegrali.
To właśnie momenty tej odsłony były kluczowe dla losów spotkania. - Troszeczkę podeszliśmy na luzie do tego trzeciego seta. Spięci byliśmy w pierwszych dwóch partiach. Rywal oczywiście grał fantastycznie, ale nie mogliśmy nawiązać tak naprawdę w żadnym elemencie walki z nimi. Cieszymy się, że odwróciliśmy to spotkanie. Po dwóch setach nie wyglądało, że tak się stanie. Cała grupa pociągnęła tak naprawdę ten mecz - zapewnił Rafał Buszek, który pojawił się tym razem w wyjściowym składzie, zastępując Mateusza Mikę.
Wydawało się, że nie tylko polska drużyna lepiej zaczęła grać, ale również w szeregi Trójkolorowych wkradło się rozluźnienie. - Myślę, że największa zmiana była po naszej stronie: podejście i gra uległy kompletnej przemianie. Nie chcę myśleć o tym, co by było gdybyśmy przegrali, jestem bardzo szczęśliwy, że odwróciliśmy losy spotkania - przyznał przyjmujący.
Dwa mecze w Tokio i oba dość nerwowe. Zawodnicy zapewniają, że mają siły na to, żeby rozegrać w stolicy Japonii nawet siedem tie-breaków, byle osiągnąć cel i awansować do Rio de Janeiro. Można żartować, że polscy siatkarze od lat zapewniają wiele wrażeń, wychodząc z opresji, ale i sięgając po najwyższe trofea. - To by był nudny sport, gdyby wszystko przychodziło zbyt łatwo, a tak są emocje i jest to poranna godzina, kibice nie muszą już pić kawy - zażartował Buszek. - Wiemy od kilku dobrych lat, że polscy kibice zawsze są tam, gdzie gramy i robią taki doping, że możemy się czuć jak u siebie - zakończył.
ZOBACZ WIDEO #dziejesienazywo. Siatkarze walczą o igrzyska. Jesteśmy pewni sukcesu, ale "awans będzie trzeba wyszarpać"
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)