Reprezentacja Chin postawiła trudne warunki Polakom. Choć zarówno sztab, jak i zawodnicy dokładnie wiedzieli, czego się mogą spodziewać, dwa pierwsze sety padły łupem rywali. Dopiero w trzech kolejnych górą byli Biało-Czerwoni.
Trener Stephane Antiga nie zaskoczył, zmiany dokonał tylko na przyjęciu, ponownie do składu wrócił Mateusz Mika, ostatecznie jednak zmienił go Rafał Buszek. - Znowu to był jakiś dziwny mecz. Przeciwnicy nie grali nie wiadomo czego. My byliśmy jacyś uśpieni, jakbyśmy byli na czasie polskim (wszystkie mecze Polacy rozgrywają o godz. 15:30 czasu lokalnego, tylko we wtorek z Japonią grali o godz. 19:10 - przyp. red.). Jedni czekali, drudzy czekali i w końcu dwa pierwsze sety wygrali Chińczycy. Po tym się przebudziliśmy i kolejne trzy partie to już nasza dobra gra - powiedział Karol Kłos.
- We wcześniejszych meczach grali bardzo dobrze. Widzieliśmy na wideo, że są groźni, wyrośnięci. Może nie grają jakoś super szybko, ale kombinacyjnie. Jestem zdziwiony, że reprezentacja Chin gra na tak dobrym poziomie - podkreślił zawodnik.
To już trzeci tie-break Biało-Czerwonych w Tokio. - Wszyscy tu mówią, że czekają na pięciosetowe pojedynki, no to gramy - zażartował. - Ten mecz we wtorek był o innej godzinie, mieliśmy mniej czasu na odpoczynek. Najważniejsze, że mamy już cztery zwycięstwa - zapewnił środkowy.
Po kolejnej wygranej Polacy mogą osiągnąć swój cel. - Oby tak było. Przez Wenezuelę do Rio. Bez względu na stosunek setów, daje nam to awans i jesteśmy tego świadomi. Przed sobą mamy trzy mecze, jeśli wygramy jeden z nich, to awansujemy - powiedział Kłos.
Dominika Pawlik z Tokio
ZOBACZ WIDEO Marcin Możdżonek: Jestem pewny, że wykorzystamy szansę na awans (Źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)