World Grand Prix: zwycięstwo na inaugurację cyklu. Biało-Czerwone z kompletem punktów

PAP/EPA / Jakub Kaczmarczyk
PAP/EPA / Jakub Kaczmarczyk

Reprezentacja Polski siatkarek udanie zainaugurowała udział w tegorocznej edycji cyklu World Grand Prix. Podopieczne Jacka Nawrockiego po niełatwym spotkaniu pokonały niżej notowane Kanadyjki.

Inauguracyjne starcie cyklu World Grand Prix w Zielonej Górze wyczekiwane było przez sympatyków żeńskiej siatkówki z dużą niecierpliwością. Pierwsze oficjalne starcie przebudowanej reprezentacji Polski miało dać odpowiedź na to, czy Biało-Czerwone już teraz stać na walkę op powrót do światowej elity.

Piątkowe starcie lepiej rozpoczęły zawodniczki zza oceanu, które od początku przejęły inicjatywę. Podopieczne Arnda Ludwiga kąsały zagrywką, co sprawiało spore problemy Biało-Czerwonym. W ataku robiły co mogły Anna Grejman i Berenika Tomsia, jednak wobec niedokładnego przyjęcia Joanna Wołosz okazywała się bezradna. Brakowało precyzyjnych wystaw, a to z kolei przekładało się na skuteczność w ataku (7:11). Z biegiem czasu podopieczne Jacka Nawrockiego poprawiły grę w obronie i dorzuciły skuteczny serwis, odrabiając dzięki temu dystans (12:12). Polki nadal jednak nie prezentowały się tak, jak życzyłby sobie tego sztab szkoleniowy. Pomogły dopiero krótkie zmiany. Na boisku pojawiły się Malwina Smarzek i Marlena Pleśnierowicz, dając chwilę oddechu bardziej doświadczonym koleżankom Joannie Wołosz i Berenice Tomsi. Po ich powrocie na parkiet inicjatywa ponownie przeszła na stronę Biało-Czerwonych (20:19). Chwilę później Anna Grejman pogrążyła Kanadyjki skutecznym serwisem.

Drugą odsłonę lepiej rozpoczęły przyjezdne. Zespół spod znaku Klonowego Liścia skutecznie ustawiał blok, a dodatkowo w ataku prezentował się bez kompleksów, konsekwentnie obijając ręce naszych zawodniczek (8:5). Biało-Czerwone próbując odrabiać straty popełniały niewymuszone błędy, co było wodą na młyn dla rywalek (13:16). Przebudzenie nastąpiło dopiero po drugiej przerwie technicznej. Podopieczne Jacka Nawrockiego wykorzystały nerwowość w w ekipie Arnda Ludwiga doprowadzając do remisu (20:20). W końcówce ciężar zdobywania punktów wzięła na swoje barki Berenika Tomsia. Przy stanie 24:23 doświadczona atakująca zapoczątkowała jednak lawinę błędów, która pogrążyła Biało-Czerwone.

ZOBACZ WIDEO Andrzej Niemczyk o swojej autobiografii: nie można pisać tylko o fajnych rzeczach (Źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Dziesięciominutowa przerwa pomogła Polkom ochłonąć bo fatalnym secie, w którym aż 17 punktów oddały rywalkom w wyniku własnych błędów. Trener Jacek Nawrocki miał z kolei czas, aby przypomnieć drużynie przedmeczowe założenia. To przyniosło oczekiwany efekt, bowiem dzięki bardzo dobrej grze blokiem Biało-Czerwone szybko odskoczyły od przeciwniczek (8:1). Udane otwarcie ułatwiło grę naszej ekipie w dalszej części partii. Rozgrywająca z dużą swobodą Joanna Wołosz dowolnie rozrzucała piłki do skrzydłowych, które praktycznie się nie myliły (17:10). To podcięło skrzydła Kanadyjkom. Zawodniczki Arnda Ludwiga z każdą kolejną akcją prezentowały się bardzo chaotycznie, zupełnie nie przypominając drużyny z końcówki poprzedniej partii. Po stronie polskiej cuda w obronie wyprawiała Agata Sawicka, która pojawiła się na placu gry po drugiej przerwie technicznej. Jej interwencje dodatkowo napędzały zespół, pewnie zmierzający po wygraną.

Początek czwartej partii był bardzo wyrównany. W ekipie kanadyjskiej ciężar zdobywania punktów wzięła na swoje barki Shainah Joseph, dzięki której drużyna zza oceanu zdołała wypracować sobie niewielką przewagę (9:7). Po stronie polskiej szczególnie aktywne były Berenika Tomsia i Anna Grejman, brakowało jednak wsparcia dla wspomnianego duetu. Dopiero skuteczny pojedynczy blok Joanny Wołosz, na wagę remisu (16:16), pobudził jej koleżanki. Kanadyjki, które w poprzednich odsłonach kilkakrotnie pokazały, że nie radzą sobie w trudnych sytuacjach, także i tym razem nie wytrzymały napięcia. Seria błędów po stronie gości pozwoliła zawodniczkom Jacka Nawrockiego odskoczyć na bezpieczny dystans i ze spokojem dowieźć prowadzenie do końca seta.

Polska - Kanada 3:1 (25:19, 28:30, 25:15, 25:20)

Polska: Kąkolewska, Grejman, Tomsia, Efimienko, Kaliszuk, Wołosz, Durajczyk (libero) oraz Pleśnierowicz, Smarzek, Mucha, Ganszczyk, Grajber, Sawicka

Kanada: Brisebois, Reesor, Smith, Cross, Charuk, Wendel, Moncks (libero) oraz Joseph, Nadeau, Belanger, Cyr

Komentarze (7)
avatar
obserwator SE
4.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Chyba się "przez chwilę" nie interesowałem żeńską siatkówką, bo jakieś same nieznajome nazwiska. Czy to jest jakaś kadra "B"? 
avatar
Ksawery Darnowski
4.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Polska siatkówka leży i kwiczy.
Nawet męska siatkówka nie wiele lepsza od kobiecej.
Gdyby nie to przypadkowe zwycięstwo z Francją (Antiga poddał spotkanie w 3 secie zdejmując z boiska najważnie
Czytaj całość
avatar
erektus
4.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Dno i wodorosty, Kaliszuk tragedia, Tomsia i długo nic. 
avatar
Ace
3.06.2016
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Berenika zdecydowanie była dziś liderem, fajnie pograła też Kąkolewska na środku. Ogółem dobry start dziewczyn, muszą tylko wyeliminować błędy, w drugim secie było ich bodajże 17. 
avatar
Moderator
3.06.2016
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Najgorsze za nimi. Szkoda głupio straconego seta i to na własne życzenie. Taka liczba błedów to masakra.Przed Portoryko trzeba mocno popracować.