Błażej Krzyształowicz przed Final Four siatkarek: To będzie prawdziwa wojna

Przez reprezentacją Polski siatkarek pierwszy poważny test - finałowy turniej II dywizji World Grand Prix. - To będzie prawdziwa wojna - zapewnił Błażej Krzyształowicz, asystent trenera Biało-Czerwonych.

Dominika Pawlik
Dominika Pawlik
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

WP SportoweFakty: Ile czasu potrzeba, żeby drużyna solidnie się ze sobą zgrała?

Błażej Krzyształowicz: Chyba nie ma czegoś takiego, nie ma na to pytanie jednej, konkretnej odpowiedzi. Może to być kilka dni, miesięcy, lat, wszystko zależy od drużyny.

W takim razie, ile czasu potrzebuje na to reprezentacja Polski siatkarek?

- Ciężko powiedzieć. Są różne przykłady, chociażby zespołu Belgijek, które od 2009 roku grają w podobnym składzie. Pokazuje to, że ten proces może być bardzo długi. Wykrystalizowanie odpowiednich dziewczyn, doboru składu - wiele czynników ma na to wpływ. Tak, to są ogólniki, frazesy, ale nie ma nikogo mądrego, kto powie, że za dwa lata będziemy gotowi do gry na międzynarodowym poziomie albo w ogóle nie będziemy.

Czy siłą Portorykanek w Zielonej Górze i Włocławku było właśnie to, że w tym samym składzie grają od lat?

- Na pewno, Cruz, Enright, Mojica, Ocasio - ich zgranie im zdecydowanie pomaga. Nie można jednak mówić, że to powód, dla którego przegraliśmy z tą drużyną.

Jak można ocenić te dwa turnieje w Zielonej Górze i Włocławku?

- Przegraliśmy tylko dwa mecze, jeden 2:3, drugi 0:3. Praktycznie w każdym z tych spotkań mieliśmy przewagę gdzie mogło nas to przybliżyć w pierwszym meczu do prowadzenia 2:0, zaś we Włocławku do wygrania trzeciego seta i pozostania w meczu, natomiast tego nie zrobiliśmy i to nas trochę przestało.

A można coś pozytywnego z tych występów wyciągnąć?

- Awansowaliśmy do Final Four, to na pewno pozytyw. Wywalczyliśmy sobie to zupełnie sami, znaleźliśmy się w gronie fajnych ekip: Bułgaria, Dominikana i Portoryko. Pozytywem jest to, że będziemy mogli grać z coraz mocniejszymi przeciwnikami, będziemy mogli konfrontować siebie z lepszymi, uczyć się w trudniejszych warunkach większej rywalizacji.

Można powiedzieć, że w końcu stworzyła się drużyna? Dziewczyny na każdym kroku podkreślają, że znakomicie się czują w takim składzie.

- W tamtym roku mam wrażenie, że też była dobra ekipa. Mnie się z tymi dziewczynami też dobrze pracowało. Była zgrana grupa, bo gdyby tego nie było, to w Baku nie złapalibyśmy dobrego wyniku. Byliśmy gospodarzami Final Four World Grand Prix, ale i tak się załapaliśmy do czwórki. Mieliśmy swoje cele, fajnie się zachowywaliśmy. Na pewno to dwa różne zespoły, tamte doświadczone zawodniczki inaczej okazywały pewne sprawy. Te młode, które nie mają rozegranych tak wielu meczów na arenie międzynarodowej, w inny sposób pokazują swoje emocje. To jest normalne. Obie ekipy są ok.

ZOBACZ WIDEO Niemcy rozczarowani. "Bez pomysłu na polski beton"

Nasuwają się podobieństwa do reprezentacji Włoch, która odżyła po tym, jak jej skład został odmłodzony.

- Jest w tych naszych poczynaniach jakieś podobieństwo. Mamy plan na kilka następnych lat, żeby te dziewczyny dostały takiego kopa. Chodzi o obycie międzynarodowe, o grę z lepszymi zespołami niż my sami jesteśmy w polskiej lidze. Większość z dziewczyn to nie są nastolatki, ale dotychczas nie miały okazji do tego, żeby grać na takim poziomie. Trzeba to przebudować w kontekście kolejnych dużych imprez, takich jak mistrzostwa świata czy igrzyska, żeby był dopływ nowych zawodniczek, które przynoszą jakość.

Czy są realne szanse na to, żeby reprezentacja w tym roku już awansowała do najwyższej dywizji World Grand Prix?

- Szanse są zawsze, z automatu. To nie jest asekuranckie gadanie, ale nasi rywale prezentują fajną siatkówkę. To będzie prawdziwa wojna, trzeba będzie rzucić wszystko, całe swoje umiejętności i głowę, bardzo dobre nastawienie, ale też w sytuacjach na styku, trzeba będzie umieć dołożyć wolę walki. Rzucić wszystko co mamy w obronie czy każdym elemencie. Wtedy będziemy mieć szansę.

Półfinałowym rywalem jest Bułgaria, to najłatwiejszy przeciwnik w tym turnieju?

- To nie ma znaczenia. Na takich turniejach wszystkie teamy są mocne. Bułgaria jest teraz silnym rywalem, ma trzy mocne skrzydłowe, na środku tak samo. Grają po prostu w dużej mierze mocnym atakiem.

Czysto teoretycznie Polki są najsłabszym zespołem w stawce, zakwalifikowały się z czwartego miejsca, przez co trafiły automatycznie na gospodynie.

- Fakt, jeśli ktoś tak myśli, to może tak być. Na papierze przed niejednym sezonem ligowym wydawało się inaczej, a rozgrywki wszystko zweryfikowały. To trochę jest niesprawiedliwe względem dziewczyn i osób, które pracują w drużynie, a się tu dostały. Nawet Bułgarki, które są gospodyniami, wywalczyły sobie tak naprawdę prawo gry tutaj, tak jak my przed rokiem. Przegrały w dwóch turniejach tylko jedno spotkanie.

Co czeka reprezentację po powrocie z Warny?

- Trenujemy, bo z końcem lipca są kwalifikacje do mistrzostw świata U-22. Do składu będą dobierane dziewczyny z obu reprezentacji (kadra B walczy w Lidze Europejskiej - przyp. red.), które łapią się do tego przedziału wiekowego. Mogą dołączyć też inne zawodniczki, którym trener będzie chciał dać zastrzyk dodatkowych godzin treningu.

Rozmawiała Dominika Pawlik

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×