Mimo dobrej gry atakującego Paula Carrolla Australijczycy nie zdołali zdobyć nawet seta z dobrze dysponowanymi Belgami. Dla podopiecznych trenera Dominique Baeyensa jest to bardzo udany debiut w najwyższej dywizji Ligi Światowej.
Australijczycy mają nieco większe doświadczenie w najlepszej klasie tych rozgrywek, bo dla podopiecznych trenera Roberto Santilliego to już drugi sezon w pierwszej dywizji LŚ. Jednak nie było tego widać w pierwszym ich meczu na turnieju w Sydney, to debiutujący Belgowie wyglądali na bardziej poukładanych i mniej zdenerwowanych.
Początek spotkania był jeszcze wyrównany i obie ekipy grały punkt za punkt do samego końca seta, ale już wtedy było widać, że gospodarze opierają swoją grę przede wszystkim na skuteczności jednego zawodnika - atakującego. A po drugiej stronie siatki Belgowie grali siatkówkę znacznie bardziej urozmaiconą i kombinacyjną.
W następnych dwóch setach ta różnica jeszcze się pogłębiła, mimo zmiany rozgrywającego w zespole Australii. Goście byli lepsi także w polu serwisowym oraz w bloku. Pod koniec spotkania gospodarze zaczęli gonić, ale i zarazem popełniali coraz więcej błędów w ataku i Belgowie wygrali dość pewnie i spokojnie.
Australia - Belgia 0:3 (27:29, 18:25, 22:25)
Australia: Zingel, Roberts, Mote, Walker, Sukoczew, Carroll, Perry (libero) oraz Guymer, Peacock, Staples
Belgia: Deroo, Verhees, Van de Vorde, Van Walle, Valkiers, Rousseaux, Ribbens (libero) oraz Van Den Dries, Klinkenberg, D'hulst
ZOBACZ WIDEO #dziejesienaeuro. Jerzy Kryszak komentuje remis z Niemcami. "Nie dużo brakowało. O nos!"