Przed tym spotkaniem żadna z ekip nie przegrała jeszcze meczu w tegorocznej Lidze Światowej i razem zajmowały dwa pierwsze miejsca w tabeli 1. dywizji. Reprezentacja Serbii była na pierwszym miejscu z powodu lepszego stosunku setów.
Obaj trenerzy wystawili swoje najmocniejsze składy i widać było, że obu stronom zależy na podtrzymaniu dotychczasowej dobrej passy. Zawodnicy wyszli mocno skoncentrowani i zdeterminowani i od początku zafundowali kibicom świetne widowisko na wysokim poziomie. Jednak nieco lepiej w obronie i na kontrach radzili sobie goście, co dało im przewagę jeszcze przed drugą przerwą techniczną. Bardzo skuteczny w ataku był Luiz Felipe Fonteles, a różnorodne kombinacje grane na środku przez Bruno i Lucasa nieustannie zaskakiwały środkowych rywala. Serbowie walczyli i co jakiś czas odrabiali część strat dzięki mocnej zagrywce, ale nie byli w stanie dogonić prawie bezbłędnie grających Brazylijczyków.
Drugi set zaczął się od wyrównanej walki. Obie drużyny bardzo mocno zagrywały i skutecznie atakowały, nie dając przeciwnikowi szans na obronę. Akcje były krótkie i bardzo efektowne. Po drugiej przerwie technicznej podopieczni trenera Nikoli Grbica pokazali pełnię swoich możliwości w polu serwisowym i rozbili rywala. Zwłaszcza fenomenalnie w tym elemencie spisywał się Srećko Lisinac. Potem swoje dołożył świetnie dysponowany Aleksandar Atanasijević, ostrzeliwanemu "Lipe" zaczęły coraz bardziej drżeć ręce. Lisinac skończył seta kolejnym asem i Serbowie spokojnie doprowadzili do remisu.
ZOBACZ WIDEO Euro 2016. Tomasz Jodłowiec: Mogliśmy wygrywać wyżej w grupie (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Kolejna partia to kolejna porcja porządnej, męskiej walki na ciosy, która bardzo podobała się licznym kibicom. Oba zespoły szły łeb w łeb, a każdy z rozgrywających starał się popisywać niesztampowymi i ciekawymi rozwiązaniami, zwłaszcza na kontrach. Zaczął się też pojawiać punktowy blok, którego nie było w poprzednich setach. I to właśnie ten element pozwolił Serbom odskoczyć jeszcze przed drugą przerwą techniczną na pięć punktów. Marko Podrascanin dołożył jeszcze dwie świetne zagrywki i trzeci set zaczął się wymykać Brazylijczykom, co spowodowało ich coraz bardziej nerwowe i emocjonalne reakcje na boisku. Trener Bernardo Rezende zdecydował się na uspokojenie sytuacji podwójną zmianą, ale w obliczu serbskiego bombardowania zagrywką niewiele mogła ona pomóc sportowo. Trzy doskonałe ataki Serbów przez środek zakończyły tę odsłonę.
Czwarta partia zaczęła się od równej gry, ale bardzo zdeterminowani i grający świetnie w każdym elemencie Serbowie wyszli na prowadzenie przed pierwszą przerwą techniczną. Grali tak twardo i bezbłędnie, że rywale coraz bardziej tracili rezon i coraz częściej mylili się w ataku, próbując ominąć groźny blok gospodarzy. Im Tymczasem wychodziło prawie wszystko, a bezradni Brazylijczycy tylko opuszczali głowy. Jednak wicemistrzowie olimpijscy nie pękają tak łatwo, sygnał do ataku dał Fonteles kilkoma mocnymi ciosami na zagrywce i przewaga Serbów zaczęła szybko maleć. Dołączył do niego Ricardo Lucarelli i zrobił się remis po 18. Jednak w końcówce w pole serwisowe poszedł niezawodny tego dnia Lisinac i dołożył kolejne dwa asy do pięciu, które już miał na koncie. W sumie Serbowie zdobyli tym elementem 20 punktów i to walnie przyczyniło się do ich zwycięstwa nad wicemistrzami olimpijskimi za trzy punkty.
W ten sposób podopieczni trenera Nikoli Grbica zostają jedyną niepokonaną drużyną w 1. dywizji Ligi Światowej. W piątek i sobotę odbędą się kolejne mecze turnieju w Belgradzie.
Brazylia - Serbia 1:3 (25:19, 15:25, 21:25, 22:25)
Brazylia: Wallace de Souza, Rezende, Saatkamp, Fonteles, Lucarelli, Mauricio Souza, Sergio (libero) oraz Carbonera, Evandro, Arjona, Borges.
Serbia: Atanasijević, Jovović, Ivović, Nikić, Lisinac, Podrascanin, Majstorović (libero) oraz Rosic (libero).