Raul Lozano: Z Irańczykami nie da się pracować? To trener musi się dostosować do drużyny

W pierwszej części rozmowy z portalem WP SportoweFakty Raul Lozano rozwiewa mity, że nie da się współpracować z Irańczykami. Przyznaje też, że mecze z Polską są dla niego specjalne.

WP SportoweFakty: Dotychczasowy bilans reprezentacji Iranu w tegorocznej Lidze Światowej nie jest imponujący, dwie wygrane i cztery porażki. Ale przypuszczam, że te rozgrywki nie są waszym głównym celem w tym sezonie?

Raul Lozano: Nie są, ponieważ najważniejszym celem było zakwalifikowanie się na igrzyska. Udało nam się tego dokonać, a teraz kolejnym wyzwaniem jest jak najlepsze przygotowanie się do tych zawodów. Po raz pierwszy w historii Iranu udało się wywalczyć olimpijską kwalifikację. To było trudne zadanie, bo mieliśmy do rozegrania siedem meczów, wymagających zarówno pod względem psychicznym, jak i fizycznym. Liga Światowa służy nam tylko za przygotowanie do turnieju w Rio. Nie celujemy w żaden określony wynik, stąd też dużo zmian. Jeżeli zawodnik jest fizycznie zmęczony czy narzeka na drobne przeziębienie, to po prostu nie gra. Poza tym staram się dawać szansę zaprezentowania się siatkarzom, co do których uważam, że może brakować im doświadczenia. Chcę wiedzieć, czy będą w stanie grać w takim turnieju jak w Brazylii. Wiadomo, że tam będą grać wszyscy.

Jakiego wyniku oczekuje pan od drużyny na igrzyskach olimpijskich? Trafiliście do teoretycznie łatwiejszej grupy.

- Najpierw chciałbym z niej wyjść, zająć trzecie lub czwarte miejsce. Ćwierćfinał będzie bardzo trudny niezależnie od tego, na kogo trafimy. Brazylia, USA, Francja, Włochy, te drużyny należą do najlepszych sześciu, siedmiu na świecie. Może Francuzi nie są tak wysoko w rankingu FIVB, ale w poprzednim sezonie wygrali Ligę Światową, zdobyli mistrzostwo Europy, analizując tylko ten ostatni rok są w czołowej czwórce. Jakakolwiek wygrana na tym etapie będzie sukcesem, bo ćwierćfinał dla drużyn z naszej grupy będzie bardzo trudny.

W tej samej sytuacji jest także Polska.

- Dokładnie, razem z Rosją. Zresztą te dwie drużyny zajmą w grupie dwa pierwsze miejsca, tu kolejność może być dowolna. Dla nich też gra z którąkolwiek z ekip z drugiej połówki drabinki będzie bardzo trudna, niezależnie od tego, na kogo trafią.

ZOBACZ WIDEO Tomasz Listkiewicz: wszyscy sędziowie na Euro doceniają Polaków (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Mówi się zresztą, że ćwierćfinał jest najtrudniejszym meczem na całych igrzyskach i jednocześnie najważniejszym, bo kto wygra, awansuje do półfinału.

- Dokładnie, to mecz życia, albo grasz o medale, albo kończysz na ósmym miejscu. To jest bardzo trudne, a ja już rozegrałem dwa takie spotkania w życiu.

A ten ostatni raz był z reprezentacją Polski osiem lat temu. Zresztą teraz w grupie zagra pan przeciwko polskiej drużynie. Grał pan też już w turnieju kwalifikacyjnym w Tokio i wygrał…

- …i grałem również przeciwko Argentynie. To są te dwie drużyny, na które nigdy nie chciałbym trafić.

Czyli mecze przeciwko Polsce nadal wywołują w panu dodatkowe emocje?

- Tak, to są wyjątkowe mecze. Te i te z Argentyną. Kiedy słyszę mój ojczysty hymn, ale drużyna jest po drugiej stronie siatki i muszę próbować z nią wygrać. To dla nikogo nie jest łatwa sytuacja, grać przeciwko swojej ojczyźnie. Natomiast co do Polski, to mam do niej specjalny sentyment i to nie tylko do zawodników, których trenowałem, gdyż mało już z nich zostało w reprezentacji. W końcu mija osiem lat, kiedy ostatnio z nimi pracowałem. Także do całego kraju, w którym mnie dobrze przyjmowano, zarówno kiedy prowadziłem reprezentację, jak i klub.

Kto pana zdaniem jest faworytem do olimpijskiego złota?

- Na pewno faworytem jest Brazylia, a za nią jest pięć drużyn, które reprezentują wysoki poziom. Jedną z nich jest Francja, która przez ostatnie dwa lata poczyniła postępy. To dobrze skomponowana, zrównoważona ekipa. Jest też Rosja, która może źle grać w Lidze Światowej, ale potem w igrzyskach olimpijskich prezentować dobrą formę. Podobnie z Polską, która może nie gra najlepiej w tym momencie, ale ma dobrych zawodników na wszystkich pozycjach. Są jeszcze USA, Włochy. Między tymi ekipami nie ma większych różnic. Brazylia może jest troszeczkę lepsza, będzie grać u siebie, przed własnymi kibicami. Presja, która na nich będzie spoczywać, może być ich sprzymierzeńcem albo przeciwnikiem.

Wygląda więc na to, że przy tak wyrównanym poziomie, o medalach będą decydować detale albo dyspozycja dnia.

- I tak najważniejsze jest, żeby zawodnikom nie przydarzyły się żadne kontuzje. Tak jak w polskiej drużynie. Z problemami zmagali się Piotr Nowakowski czy Mateusz Mika. To są zawodnicy bardzo ważni dla całego zespołu, ale ostatnio nie prezentowali pełni formy. To dla Biało-Czerwonych może być duże utrudnienie. W Belgradzie w meczu z nami na przykład nie zagrali Murilo i Felipe Fonteles, bardzo istotni gracze. Jednak Brazylii udało się rotować składem i bardzo dobrze zagrać. Nie wiem, czy inne drużyny mogłyby tak zrobić bez straty dla poziomu gry.

Kiedy zaczynał pan pracę z reprezentacją Iranu, musiał pan sobie zdawać sprawę, jak trudne to będzie wyzwanie, zwłaszcza jeżeli chodzi o mentalność zawodników. To są rzeczy na które bardzo narzekał poprzedni trener, Slobodan Kovac. Wydaje się jednak, że pan na razie nie ma żadnych problemów?

- Trener, który prowadzi drużynę, musi myśleć o sobie i zespole jak o jedności. Musi się zaadaptować do grupy, którą będzie trenować, czy to w klubie, czy w reprezentacji. Mówi się, że z zawodnikami irańskimi się nie da pracować. Da się pracować i to wspaniale. Trzeba skorygować pewne sytuacje, ponieważ cały czas chcemy się poprawiać. Nie myślę, żeby to był problem tylko z głową, dochodzą też kwestie przygotowania fizycznego. Ja nie zamierzam zmieniać ich zachowania. Nie wydaje mi się to logiczne. Po co zmieniać ich mentalność, przecież oni żyją w swoim kraju, otrzymali jakiś wzór zachowań.

Podczas pracy z polską reprezentacją naprawdę nie próbował pan zmienić w jakimś stopniu nastawienia zawodników?

- Kiedy opuszczałem Włochy i jechałem do Polski, mówiono mi, że z podejściem jakie mają Polacy, nie da się z nimi pracować. Na początku było trudno, bo zawodnicy nie wiedzieli, co ja myślę. Ale potem pracowałem lepiej niż kiedykolwiek. I z jakim rezultatem. Nie chciałem zmieniać zachowania, chciałem tylko stworzyć drużynę, która grałaby dobrze w siatkówkę. Inna sprawa, że trudno, by trener w dwa miesiące zmienił mentalność zawodników. Polacy nie chcieli się zmieniać w Japończyków, chcieli pozostać sobą, grając dobrze w siatkówkę. I to samo jest z Irańczykami.

Rozmawiała Anna Bagińska

Komentarze (0)