Marko Ivović: Nadchodzi czas Serbów

WP SportoweFakty / Olga Król
WP SportoweFakty / Olga Król

Reprezentacja Serbii jest liderem pierwszej dywizji Ligi Światowej, bo jako jedyna wygrała wszystkie sześć dotychczasowych spotkań. Jednym z liderów drużyny jest Marko Ivovic, który wraca po roku przerwy do ekipy wicemistrza Polski.

W tym artykule dowiesz się o:

- Jesteśmy w dobrej formie i też ustabilizowaliśmy naszą siatkówkę przez ostatni rok dzięki temu, że mamy prawie ten sam skład. Czujemy się też bardzo pewnie na boisku i to się przekłada na wygrane. Ta generacja zawodników gra ze sobą od juniora i z każdym kolejnym sezonem jesteśmy bardziej zgrani i dojrzewamy siatkarsko. Myślę, że nasz czas nadchodzi. Byle by wszyscy byli zdrowi - wyjaśnił przyczyny sukcesów swojej ekipy Marko Ivović.

Reprezentacja Serbii idzie jak burza przez kolejne turnieje Ligi Światowej i pokonała już takie potęgi jak Polskę, Rosję i Brazylię. Ale podopieczni trenera Nikola Grbica nie zakwalifikowali się na igrzyska w Rio i Liga Światowa jest ich jedyną imprezą w sezonie.

- Nie obchodzi nas, jakie cele na ten sezon mają inni. Mu chcemy wygrać Ligę Światową i tylko to się dla nas liczy. I robimy wszystko, żeby tak się stało. A co robi reszta, w ogóle nas nie chodzi - powiedział jasno przyjmujący. - Mamy świadomość, że pokonaliśmy Polskę w częściowo rezerwowym składzie. Widać było po nich zmęczenie turniejem w Tokio. Ale już i Rosja i Brazylia wystąpiły przeciwko nam w najmocniejszych składach, więc te wygrane dały nam masę satysfakcji. Muszę przyznać, że pokonanie Brazylii przed własną publicznością było ogromnie emocjonujące i aż trudno było nam uwierzyć - dodał.

Podczas belgradzkiego turnieju klimatyzacja w hali Pionir nie działała i przy upałach na zewnątrz było w niej około pięćdziesięciu stopni. W takich warunkach gra się niezwykle ciężko.

ZOBACZ WIDEO Kamil Glik: To boli, wracamy z bagażem doświadczeń (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

- Temperatura w hali jest ekstremalna i bardzo trudno się gra w takich warunkach. Po jednym meczu czujesz się, jak byś rozegrał dwa. Poza tym dla przyjmujących i dla rozgrywających to jest ogromne utrudnienie, kiedy ma się cały czas kompletnie mokre ręce. Znacznie gorzej wtedy się przyjmuje, kiedy wszystko jest śliskie od potu. Musieliśmy co akcję wycierać przedramiona. Ale warunki były takie same dla wszystkich i nic nie dało się na to poradzić - wzruszył ramionami Ivovic, który zagrał trzy dobre spotkania przed własnymi kibicami.

Ostatni turniej Serbowie rozegrają w Teheranie, gdzie z różnych względów bywa nawet bardziej ekstremalnie niż w Belgradzie. - Nigdy nie byłem w Teheranie, słyszałem, że jest tam niezwykle gorąco i głośno. Cieszę się, że wreszcie sam to przeżyję, zwłaszcza, że granie w ogromnej hali wypełnionej ludźmi do ostatniego miejsca jest zawsze ekscytującym doświadczeniem. Jestem bardzo ciekawy, jak to będzie - zapowiedział przyjmujący.

Ivovic był zawodnikiem Asseco Resovii Rzeszów 2 lata temu, potem przeniósł się do ligi rosyjskiej, a od tego sezonu znowu będzie grał w Rzeszowie. Ale twierdzi, że to nie wysoka kwota kontraktu skusiła go do odejścia z ekipy obecnego wicemistrza Polski.

- Słyszałem takie głosy i przykro mi, że ludzie tak to oceniają. Widać sami dla pieniędzy zrobiliby wszystko. Ja jestem młody i chce się rozwijać jako siatkarz, a liga rosyjska jest mocniejsza od polskiej, nie ma co ukrywać. Jak idziesz naprzód to się rozwijasz, jak stoisz w miejscu, to się cofasz. Do tego Biełgorod to jeden z najlepszych zespołów nie tylko w Europie, ale i na świecie. Poza tym kto odmówiłby grania u boku Dimy Muserskiego czy Siergieja Tietuchina, mistrzów olimpijskich? Opuszczając Resovię od razu powiedziałem, że jak tylko będzie okazja to chętnie wrócę. Poziom organizacyjny polskiego klubu jest bez wątpienia o wiele lepszy niż w Rosji i kibice są fantastyczni. Mam nadzieję, że wspólnie osiągniemy taki sam rezultat jak w moim poprzednim sezonie w Rzeszowie - oświadczył utalentowany zawodnik.

Kilku bardzo dobrych zawodników wyjeżdża do ligi japońskiej w nadchodzącym sezonie. Jednak Serb nawet nie rozważał tego kierunku. - Na razie chcę grać, jak najwięcej i na jak najwyższym poziomie, w Japonii tego nie dostanę. Ale może w przyszłości też się kiedyś zdecyduję na kierunek azjatycki.

Ola Piskorska z Belgradu

Źródło artykułu: