Siatkarze Trefla Gdańsk dobrze spisali się w meczu w Warszawie i wydawało się, że ich forma rośnie. Tak się jednak nie stało i zawodnicy beniaminka PlusLigi ulegli Asseco Resovii 0:3. Co zadecydowało o porażce? - Wszystko... W każdym elemencie przeciwnik był od nas dwa razy lepszy i dlatego rzeszowianie wygrali - powiedział szczerze Wojciech Winnik. - Zaczęło się od zagrywki, psuliśmy przyjęcia. W konsekwencji Resovia miała prościej w ataku i był to klucz do ich zwycięstwa. Jednak we wszystkich elementach - w rozegraniu, w ataku, w kontrataku, w organizacji gry, w przyjęciu Rzeszów jest na innym etapie. Oni walczą o mistrzostwo kraju, a my walczymy o utrzymanie w barażach. To dwa różne bieguny - dodał.
Gdańszczanie aktualnie solidnie trenują. Czy odzyskają niezbędną świeżość na mecze decydujące o utrzymaniu się w lidze? - Trener zakłada, że świeżość ma przyjść za trzy tygodnie. Jesteśmy teraz w ciężkim cyklu treningowym. Nasz trener jest na tyle doświadczoną osobą, że wie co robi. Wierzę w to, że pięciotygodniowy cykl przyniesie odpowiednie rezultaty - zdradził nam atakujący Trefla Gdańsk który zgodził się ze stwierdzeniem, że na mecz jego drużyna wychodzi tak zmęczona, jakby właśnie schodziła z boiska z pięciosetowego spotkania. - Dokładnie tak jest. Trenujemy dwa razy dziennie, cały czas są duże obciążenia siłowe. Mecze w Warszawie, z Resovią, czy z Jastrzębiem traktujemy jako dobry trening, bo takie są założenia. Tak traktujemy te spotkania od kiedy nie mamy szans na play-offy - dodał Winnik.
Czy granie skazane na pewną porażkę nie jest deprymujące? - Na pewno tak, ale mamy grube skóry. Przegraliśmy tyle spotkań, że się trochę uodporniliśmy. Każdy z nas jednak powtarza, że przydałoby się nam zwycięstwo, aby się odblokować. Jak spadaliśmy z hukiem, tak się teraz z hukiem odbijemy i zaczniemy wygrywać. Liczę, że śmietana którą wciągniemy po tym, jak się utrzymamy będzie smakowała bardzo dobrze - zakończył z optymizmem siatkarz Trefla Gdańsk.