Trudno jednakże tego nie robić, gdy w ciągu trzech dni widzi się dwa kompletnie różne zespoły, jedynie nazwiska na koszulkach pozostają takie same. - To jest właśnie cała siatkówka, że w ciągu kilku dni drużyna może pokazać dwa zgoła odmienne oblicza - tłumaczył Bartosz Janeczek, wybrany MVP meczu z Jadarem. - Na spotkanie z Piacenzą byliśmy bardzo silnie zmotywowani. Zwyciężyliśmy 3:0, zresztą tak, jak zakładaliśmy przed meczem. Troszeczkę sił nas to kosztowało, a teraz gramy praktycznie co trzy dni. W sobotnim spotkaniu trochę godzina nam nie spasowała, a poza tym to spaliśmy przez półtora seta, dopiero potem poczuliśmy atmosferę waleczności.
Trener rywali, Jan Such, przed minioną kolejką PlusLigi gorąco apelował o uczciwą walkę. Wszystkie sobotnie spotkania rozpoczęły się o tej samej godzinie, dlatego tym bardziej pożądane stawały się wyniki pozostałych zmagań. - Nie kalkulowaliśmy wyników pozostałych spotkań, ani tego nie robimy. Ten mecz po prostu mieliśmy wygrać, co nam się udało. Teraz jesteśmy w ósemce i będziemy czekać na dalszy rozwój wydarzeń, czyli kto zajmie jakie miejsce - mówi częstochowski atakujący, który w trakcie spotkania zastąpił słabiej spisującego się Smilena Mljakowa.
Na brak spotkań w ostatnim czasie podopieczni Radosława Panasa narzekać nie mogą. Ledwie skończą jeden mecz, już muszą przygotowywać się do kolejnego. Częstochowianie niemalże od miesiąca rozgrywają spotkania co trzy dni, walcząc w tym czasie na parkietach ligowych, czy tez europejskich. Najbliższy mecz rozegrają w ramach Pucharu Polski. - Teraz "na tapecie" jest ZAKSA. Mamy niewielką zaliczkę, podobnie jak mieliśmy przed rewanżem z Piacenzą. W Kędzierzynie rozegramy bardzo ważny mecz, bo o finał. I trzeba sobie to jasno powiedzieć, że nie odpuszczamy tego meczu i koncentrujemy się do boju, do walki. Mamy taki właśnie zamiar, aby bronić do ostatniej piłki Pucharu Polski, który od zeszłego sezonu jest nasz - zapowiada Janeczek.
Spotkanie z wiceliderem tabeli będzie trzecim w tym miesiącu. Dwa poprzednie padły łupem Akademików, po zaciętych, pięciosetowych pojedynkach. Sprawa wydaje się tym łatwiejsza, że w ekipie częstochowian jest Michał Mieszko Gogol. - Nasz statystyk wykonuje kawał ciężkiej pracy, bardzo mu za to dziękujemy, bo bez niego byłoby bardzo ciężko grać bez jakiejkolwiek wiedzy na temat przeciwnika. To co robi, wykonuje świetnie i już wiem, że Kędzierzyn ma rozpracowany, można powiedzieć, że ma go w małym palcu - stwierdza z pewnością w głosie.
Przed ostatnimi rozstrzygnięciami sytuacja w dole tabeli jest bardzo napięta. Nie sposób jest uniknąć kalkulowania kto z kim kiedy powinien wygrać, a kto przegrać i kto ewentualnie może w tym pomóc osiągając taki, a nie inny rezultat. - Na pewno będą takie rozmowy, one są co roku. Często jest tak, że ostatnia kolejka jest nazywana kolejką cudów. My na szczęście nie walczymy o utrzymanie, tylko zespoły, które są na 8. i 9. miejscu - ocenia sytuację nasz rozmówca.
- Na pewno w lidze są takie pary zespołów, w których jednemu zespołowi gra się dobrze z drugim. A czy można to sobie jakoś ustawić? Pewnie można to w jakiś sposób obliczyć, ale to jest liga, nie da się wszystkiego przewidzieć - dodaje.
Spekulacje nie ominęły również zespołu AZS Częstochowa, a dotyczą tego, kto ma być rywalem Akademików w I rundzie play-off. W grę wchodzą ekipy z Kędzierzyna i Rzeszowa. - Nie mam pojęcia z kim wolelibyśmy grać w play-offach. Z Kędzierzynem ostatnio nam się udawało wygrywać, z Resovią mamy jeden mecz do przodu, a jeden do tyłu. W Rzeszowie jest natomiast dosyć specyficzna hala… Ale tutaj nie ma co kalkulować, będziemy myśleć o tych zespołach po zakończeniu rundy zasadniczej - stwierdza na zakończenie Bartosz Janeczek.