Rio 2016. Złote Chinki! Po 12 latach wróciły na piedestał

Materiały prasowe / FIVB
Materiały prasowe / FIVB

Wszystkie miejsca w siatkarskim turnieju kobiet rozdane. W ostatnim meczu - tym najważniejszym o złoty krążek, Chinki pokonały Serbki 3:1. Podopieczne Jenny Lang Ping po 12 latach wróciły na najwyższy stopień podium.

W ostatnim meczu kobiecego turnieju w Maracanazinho o złoto igrzysk olimpijskich, stanęły naprzeciw siebie reprezentantki Chin oraz Serbii - medalowe weteranki kontra finałowe debiutantki. Spotkanie nie było pierwszym obu drużyn podczas zmagań w Rio de Janeiro. Obie ekipy miały już okazję zmierzyć się w fazie grupowej. Wówczas lepsze okazały się Europejki pokonując Azjatki 3:0.

Serbki zdeterminowane aby powtórzyć wynik z grupowych zmagań, zainaugurowały finałowe starcie mocno zaznaczając swoją obecność na boisku. Podopieczne Zorana Terzicia bardzo szybko przełamały rywalki (10:6). W obronie szły w ciemno do każdej piłki, co owocowało kontrami, a w ofensywie były bezwzględne. Na szczególne pochwały zasługują te, które wiodły prym w punktowaniu rywalek, Brankica Mihajlović, Tijana Bosković i Milena Rasić. Co prawda Chinkom dzięki bardzo dobrej grze w ofensywie duetu Ting Zhu - Yuan Xinyue udało się zniwelować straty i zbliżyć do rywalek na jedno oczko (11:12), lecz nie na długo. Serbki ekspresowo wróciły do wysokiego prowadzenia i pewnie wygrały seta do 19. Partię skończyło autowe zagranie Chinek z pipe'a.

W drugiej odsłonie odmienił się obraz gry obu zespołów. Chinki coraz lepiej prezentowały się na zagrywce, z kolei w grę Serbek wdarły się stare siatkarskie demony w postaci błędów własnych (6:3). Z każdym kolejnym atakiem Europejki pogrążały się coraz bardziej, a największym mankamentem zdawało się być przyjęcie zagrywki. Serbska defensywa regularnie wyrzucała piłki w trybuny, a ewentualne dogrania do rozgrywającej pozostawiały wiele do życzenia, co znacznie utrudniało grę Mai Ognjenović (10:18). Stłamszone Serbki nie były w stanie podnieść się w tej partii, a ich nieudolność w niektórych zagraniach jedynie nakręcała Ting Zhu na prawym skrzydle, która bezwzględnie wykańczała kolejne akcje (25:17).

Choć efektem drugiego seta było wysokie zwycięstwo Chin, warto zwrócić uwagę, że Serbki pod koniec prezentowały się coraz lepiej. Miało to przełożenie w partii kolejnej. Początek trzeciej części meczu był walką punkt za punkt, jednak podobnie jak w premierowej odsłonie - nie na długo, bowiem zacięta rywalizacja miała swój koniec przy wyniku 8:6.

Chinki bardzo rozsądnie grały zagrywką, a w bloku rzadko dawały się obijać. Natomiast Serbki męczyły się na boisku, każda wymiana sporo je kosztowała. Bombardowana zagrywkami Mihajlović kompletnie zgubiła rytm, a żadna z zawodniczek nie była w stanie wziąć ciężaru gry na swoje barki (19:11).

ZOBACZ WIDEO "Joanna Jóźwik: zaczęłam nawet słuchać disco polo" (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

Analizując boiskowe wydarzenia, trener Terzić postanowił interweniować i wprowadził na plac gry nowe zawodniczki, co było dobrym ruchem. Choć same zmienniczki nie miały indywidualnego wkładu w poprawienie rezultatu na tablicy wyników, pobudziły do walki liderki zespołu. Milena Rasić zaczęła kończyć wszystko co tylko miała w górze, a Mihajlović włączyła się do gry wraz ze swoją zagrywką (21:22). Ostatecznie Serbkom nie udało się wyciągnąć seta, ale przegrały go tylko trzema oczkami (22:25).

W kolejnym obie ekipy rzuciły na plac gry wszystko co miały. Seta otworzyła Ruoqi Hui asem serwisowym i zapoczątkowała tym samym dyktowanie warunków przez Chinki. Choć nie do końca miało to odwzorowanie na tablicy wyników, Azjatki kontrolowały boiskowe wydarzenia. Przykładowo gdy Bosković kończyła atak i podrywała swoje koleżanki do gry, Chinki szybko odpowiadały i blokowały ją na skrzydle (16:13).

W końcówce Zoran Terzić spróbował zagrania z poprzedniej partii i wprowadził zmienniczki na boisko. Tak jak i wtedy tak i teraz przyniosło to poprawę jakości gry Serbek, które tracąc do rywalek niemal przez całego seta, w końcówce zdołały wyrównać stan rywalizacji (20:20). W niezwykle nerwowej decydującej części seta, więcej spokoju zachowały podopieczne Jenny Lang Ping i to one sięgnęły po upragnione złoto.

Ostatnia akcja w Maracanazinho należała do Ruoqi Hui, która skończyła przechodzącą piłkę po zagrywce Chen Zhang. Zamknęła ona wynik czwartego seta 25:23 oraz meczu 3:1.

Chiny - Serbia 3:1 (19:25, 25:17, 25:22, 25:23)

Chiny: Ting Zhu, Xinyue Yuan, Yunli Xu, Ruoqi Hui, Qiuyue Wei, Changning Zhang, Li Lin (libero) oraz Fangxu Yang, Xia Ding, Xiangyu Gong

Serbia: Mihajlović, Rasić, Bosković, Malesević, Stevanović, Ognjenović, Popović (libero) oraz Busa, Veljković, Zivković, Brakocević

Komentarze (2)
avatar
Ace
21.08.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Liczyłam na Serbki, po pierwszym secie myślałam, że mają inicjatywę, ale Chiny za mocne. Gratulacje dla obu ekip, kto by się spodziewał. 
avatar
nowa
21.08.2016
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
Tylko tak mógł skończyć się ten finał. Mam nadzieję, że będzie powtórka