II liga: Niespodziewane emocje, czyli relacja z meczu Jokera Piła z Olimpią Sulęcin

Pilanie mimo licznych przeciwności zdołali się zmobilizować i pokonać sąsiada z ligowej tabeli. Zawodnicy Jokera odnieśli dziesiąte zwycięstwo w drugiej lidze i umocnili się na drugiej pozycji w tabeli. Jednak ich strata do lidera powiększyła się. Sulęcinianie pokazali w tym pojedynku duży charakter, bo potrafili ze stanu 2:0 doprowadzić do tie-breaka.

W tym artykule dowiesz się o:

Joker Piła - Olimpia Sulęcin 3:2 (25:19, 25:22, 24:26, 22:25, 15:12)

Składy zespołów:

Joker Piła: Łojewski, Kaczorowski, Dziewit, Sobczyński, Sobala, Alancewicz, Krajewski (libero) oraz Kubiak, Kordylas, Bońkowski

Olimpia Sulęcin: Chajec, Waściński, Boguta, Glinka, Kulikowski, Bartuzi, Nakonieczny (libero) oraz Włodarczyk, Biliński

Wszyscy kibice zgromadzeni w hali miejscowego Jokera przed pierwszym gwizdkiem sędziego zastanawiali się w jakim składzie wyjdą siatkarze Krzysztofa Wójcika i czy zdołają się podnieść po sensacyjnej porażce z Juveturem Wałbrzych. Na szczęście dla gospodarzy od pierwszych minut na parkiecie pojawili się narzekający na urazy Paweł Łojewski i Łukasz Kaczorowski. Brak tych zawodników na pewno byłby dużym osłabieniem pilan, bo obaj znajdują się w wysokiej formie. Goście natomiast do Piły przyjechali w najmocniejszym zestawieniu z wielokrotnym reprezentantem Polski - Romanem Bartuzim na czele.

Pierwsze akcje tego pojedynku pokazały, że gospodarze zapomnieli już o porażce z poprzedniej rundy. Dzięki bardzo dobrej grze na siatce objęli czteropunktowe prowadzenie 7:3. Trener Stanisław Szablewski widząc sporą nieporadność szczególnie w ataku swoich siatkarzy poprosił o czas. Wskazówki szkoleniowca jak się okazało były celne. Przejście sulęcinianie zrobili po efektownym bloku, a w kolejnej akcji w aut uderzył Oskar Dziewit. Przyjezdni nie zwalniali tepa. Wykorzystali kolejną okazję na powiększenie swojego dorobku - plas Artura Kulikowskiego (7:6). Serię zdobytych punktów przez przeciwników wreszcie przewał Oskar Dziewit. Kolejne dwie akcje były popisem Jarosława Sobczyńskiego, który zdobył dwa punkty - udanym atakiem i blokiem. Wspólnie z Łukaszem Kaczorowskim powstrzymał Kulikowskiego (10:6). Pilanie dołożyli po chwili jeszcze dwa oczka. Oba zespoły grały bardzo nierówno i punkty zdobywały seriami (12:9, 16:10, 16:12). Miejscowi już do końca seta nie pozwolili zbliżyć się rywalom. Cały czas utrzymywała się kilkupunktowa przewaga. Pierwszego seta zakończył błąd w przyjęciu ekipy Stanisława Szablewskiego.

Po przegranej pierwszej odsłonie tego pojedynku sulęcinianie nie zamierzali się poddawać. Na początku trwała walka punkt za punkt, lecz za chwilę do głosu doszedł Roman Bartuzi, który skutecznie uderzył ze środka. Jednak zawodnicy z zachodniej części Polski nie poprzestali na tym i dołożyli do swojego konta dwa kolejne oczka. Niewielką przewagę przyjezdnych próbował zniwelować Oskar Dziewit (8:10) i tylko po części mu się to udało 10:11. Kolejne akcje tego seta należały do wprowadzonego chwilę wcześniej Jana Włodarczyka, który zdobył trzy punkty dla zespołu i na tablicy świecił się wynik 11:16. Trener Krzysztof Wójcik poprosił natychmiast o przerwę. Reprymenda przyniosła zamierzony skutek. Pilanie po kontratakach Macieja Alancewicza 14:16 i Jarosława Sobczyńskiego 17:17 mozolnie odrobili straty. Chwilę później po błędzie dotknięcia siatki popełnionym przez rywali wyszli na prowadzenie 19:18. Gospodarzy z dobrego rytmu gry nie wybił nawet czas o który poprosił Stanisław Szablewski. Aktywny w końcówce był Maciej Alancewicz, który zdobył cenne punkty numer 21 i 24 (24:21). Miejscowi wykorzystali drugiego setbola i prowadzili w meczu 2:0 i tym samym zapewnili sobie zdobycie co najmniej jednego punktu.

Jednak kibice mieli nadzieje, że ich ulubieńcy na tym nie poprzestaną. Początek trzeciej odsłony sobotniego spotkania był bardzo wyrównany. Blokujący obu ekip nie mogli znaleźć recepty na powstrzymanie nie tylko efektownie, ale także efektywnie grających skrzydłowych 4:4. Po ataku z drugiej piłki rozgrywającego Pawła Łojewskiego i uderzeniu po dłoniach rywali Oskara Dziewita, gospodarze wyszli na dwupunktowe prowadzenie 6:4. Lecz nie utrzymali tej przewagi zbyt długo, bo już chwilę później po uderzeniu w aut Alancewicza na tablicy świecił się rezultat remisowy - po 6. W kolejnych akcjach żadna z drużyn nie mogła objąć kilkupunktowego prowadzenia. Cały czas wynik oscylował wokół remisu (12:11). W kolejnej akcji szanse odskoczenia na dwa punkty mieli pilanie, ale po uderzeniu z drugiej linii Dziewita sędzia uznał, że piłka nie dotknęła dłoni blokujących go rywali. Sulęcinianie kolejne dwie sytuacje rozstrzygnęli na swoją korzyść. Najpierw skutecznie piłkę ze skrzydła zbił Artur Kulikowski, a następnie Sobala z krótkiej uderzył w aut (12:14). Widząc niemoc swoich siatkarzy o drugą przerwę w tym secie poprosił szkoleniowiec miejscowych. Po czasie długą akcję zakończył Alancewicz, a chwilę później dobrze w bloku spisał się Wojciech Sobala. Przejścia goście nie zrobili również w kolejnej akcji, bo piłka po ataku Włodarczyka zahaczyła antenkę. Przyjezdni nie przejęli się wcześniejszymi niepowodzeniami. Serię zdobytych punktów zapoczątkował Jerzy Boguta, który skutecznie kiwnął piłkę, a passę zakończył Michał Glinka skutecznym blokiem 16:18. W końcówce seta lepiej spisywali się przyjezdni. Siatkarze z grodu Staszica popełnili dwa błędy najpierw dotknęli siatki, a następnie źle przyjęli piłkę po zagrywce, a ta zmierzała na drugą stronę siatki, a mocnym zbiciem skończył ją Glinka.

Widać było, że zwycięstwo na przewagi w tym ważnym secie podbudowało siatkarzy Olimpii, ale chrapkę na trzy punkty mieli również pilanie. Gospodarze objęli prowadzeni już na początku 4:2 po dwóch dobrych akcjach Wojciecha Sobali. Za chwilę w spotkaniu był wynik 7:3. Lecz podobnie jak w pierwszym secie miejscowi nie poszli za ciosem i ?wyciągnęli rękę do rywali?. Po błędach w ataku pilan i skutecznych kontrach Leszka Waścińskiego oraz Michała Glinki w czwartym secie był remis po 8. Następne akcje to okres gry punkt za punkt. (10:10, 12:12). Jednak po udanych uderzeniach Artura Kulikowskiego przyjezdni objęli prowadzenie 15:17 i powiększyli je o kolejne oczko 17:20. Sulęcinian nie wybiła nawet przerwa wzięta przez Krzysztofa Wójcika. Ostatnie dwa punkty dla swojego zespołu w tej partii zdobył Łukasz Chajec.

Tie-break jest zawsze mieszanką szczęścia i nerwów, ale to goście mieli bardzo korzystną sytuację przed tym setem. W pierwszych akcjach decydującej odsłony tego spotkania po dłuższej przewie zafunkcjonował pilski blok. Jarosław Sobczyński i Łukasz Kaczorowski aż trzykrotnie powstrzymali ataki rywali 4:1. Lecz za chwilę przeciwnicy odwdzięczyli się tym samym. Przez szczelnie ustawiony dwu-blok przez Romana Bartuziego i Łukasz Chajca nie mógł przebić się Maciej Alancewicz (4:5). Goście do skromnej przewagi dorzucili jeszcze punkt 5:7. Zmiana stron boiska posłużyła ekipie znad Gwdy. As Macieja Alancewicza, uderzenie po bloku Oskara Dziewita i atak w aut przyjezdnych pozwoliły miejscowym z nawiązką odrobić straty 11:8. Siatkarze pilskiego Jokera nie oddali już tej przewagi do końca meczu. Spotkanie zakończyło uderzenie w aut z trudnej piłki Kulikowskiego.

Oto co po meczu mieli do powiedzenia główni aktorzy:

Stanisław Szablewski trener Olimpii Sulęcin: - Myślę, że wynik odzwierciedla w pełni układ w tabeli. Może gdyby nie dwie pomyłki sędziego przy stanie 8:8, bo w mojej opinii piłka dwa razy poleciała w aut, to wynik mógłby być odwrotny. Jestem zadowolony ze zdobycia jednego punktu. Jedno jest pewne przyjedziemy grać tu w play-off. Mieliśmy w dwóch setach kryzys, ale później chłopaki chcieli grać i wygrać. W trzecim secie tchnąłem w nich trochę pewności.

Krzysztof Wójcik trener Jokera Piła: - Był to ważny mecz. Gdyby Sulęcin wygrał to by nas przeskoczył w tabeli. Tydzień temu strasznie nas bolała porażka. Ważne jest to dla mnie, że zespół walczył o każdą piłkę. Zawsze chłopakom tłumaczę, że można zejść do szatni pokonanym, ale trzeba dać z siebie wszystko. Byłem pewny przed spotkaniem, że nie wyjdzie Łukasz Kaczorowski, ale zasygnalizował gotowość do gry. Jest to siatkarz bardzo ważny dla zespołu mimo młodego wieku. Słucha co się do niego mówi i realizuje taktykę.

Łukasz Kaczorowski siatkarz Jokera: - Z trenerem ustalaliśmy wcześniej, że nie wyjdę w szóstce. Miałem wchodzić tylko na zmiany lub na zagrywkę, ale na szczęście kontuzja nie okazała się aż tak poważna i pozwoliła mi pomóc chłopakom i bardzo się z tego cieszę. Wydaje mi się, że po dwóch wygranych setach w zespole pojawiło się rozluźnienie i obniżyła się koncentracja i dlatego musieliśmy grać tie-breaka.

Komentarze (0)