David Lee skrzydłowym? "Wychodzi mi całkiem dobrze"

WP SportoweFakty / Asia Błasiak
WP SportoweFakty / Asia Błasiak

Choć David Lee to jeszcze czynny zawodnik, już traktowany jest w kategorii legendy amerykańskiej siatkówki. Do uwieńczenia kariery brakuje mu jedynie medalu mistrzostw świata.

W tym artykule dowiesz się o:

34-letni Amerykanin to jedna z największych zagranicznych gwiazd, które przyjechały do Polski na Mecze Gwiazd w Gdyni i Katowicach. Przyznał, że zaproszenie go na te imprezy traktuje w kategoriach zaszczytu.

- Te wydarzenia są przede wszystkim dla kibiców, by sprawić im odrobinę radości. Interakcja z fanami to zarówno dla nich, jak i dla mnie ogromna przyjemność. Dla mnie to niezwykła sprawa, bo wciąż jeszcze gram w siatkówkę, a miałem właśnie okazję wystąpić z prawdziwymi legendami. Chociaż szkoda, że nie wygraliśmy, bo w ostatnim secie było naprawdę blisko - powiedział David Lee.

Reprezentant Stanów Zjednoczonych to nominalny środkowy, ale - jak się okazało - doskonale też radził się na prawym i lewym ataku. - Bardzo dobrze czuję się na skrzydle. Zagrałem na tej pozycji po raz pierwszy w życiu, a okazuje się, że wychodzi mi całkiem dobrze. Myślę, że będę próbował jeszcze grać w ten sposób, bo sprawia mi to dużą frajdę - dodał mistrz olimpijski z Pekinu.

Kilka tygodni temu Lee wraz z kadrą USA zdobył brązowy medal igrzysk olimpijskich w Rio de Janeiro. Zapowiedział także, że była to jego ostatnia tego typu impreza w karierze.

ZOBACZ WIDEO: Marcin Gortat: Daliśmy wielką plamę i teraz czas się odegrać (źródło TVP)

{"id":"","title":""}

- Myślę, że fizycznie nie podołam już do Tokio. Teraz czuję się bardzo dobrze, ale dla środkowego utrzymanie poziomu chociażby w wyskoku jest niesamowicie trudne. Faktycznie moim ostatnim celem są mistrzostwa świata. W kolekcji brakuje mi jedynie medalu tej imprezy - mam już złoto olimpijskie i złoto Pucharu Świata - przyznał 34-letni środkowy.

O ten krążek może jednak być bardzo trudno ze względu na program, wedle którego prowadzona jest reprezentacja spod Gwieździstego Sztandaru. Tam imprezami docelowymi są jednak igrzyska olimpijskie, a nie mistrzostwa świata.

- To prawda, ale jednak myślę że zmieniła się trochę mentalność. Mamy znakomitą grupę młodych siatkarzy, którzy są żądni zwycięstw. Myślę, że są podstawy, by wierzyć, że wypadniemy znacznie lepiej niż na mundialu w Polsce - stwierdził Lee.

W reprezentacji USA niemal co roku pojawiają się nowe twarze, a konkurencja na każdej pozycji jest ogromna. Dlatego nawet zdobycie medalu olimpijskiego nie gwarantuje miejsca w składzie w kolejnym sezonie reprezentacyjnym.

- Jeśli chce się występować w kadrze Stanów Zjednoczonych, trzeba prezentować wysoką dyspozycję każdego dnia, bo czuje się oddech konkurentów na plecach. Ale ja to rozumiem. Chodzi przecież o to, by kadra osiągała lepsze wyniki. Jeśli więc jest ktoś młodszy, kto gra lepiej ode mnie, powinien przejąć moje miejsce w składzie, to naturalne. Na razie jednak tak się nie stało - tłumaczył gracz PAOK-u Saloniki.

Zdaniem Amerykanina drużyny z 2008 i 2016 roku to kompletnie inne ekipy, które mają zupełnie inne atuty. - Obecny zespół jest młodszy. Mieliśmy czterech graczy w wyjściowej szóstce, którzy mieli 22-24 lata. W 2008 roku to była chyba nasza najstarsza reprezentacja olimpijska ze średnią około 30 lat. Ten zespół jest zupełnie inny fizycznie. Lepiej skaczą, lepiej blokują. Nie mają jednak takiego doświadczenia - ocenił David Lee.

Polscy kibice będą mogli zobaczyć gwiazdora reprezentacji USA w niedzielę wieczorem podczas drugiego Meczu Gwiazd Siatkówki, który odbędzie się w katowickim Spodku.

Krzysztof Sędzicki z Gdyni

Źródło artykułu: