Piotr Matela: Nie należy zmieniać czegoś, co jest dobre

Atom Trefl Sopot w najbliższym sezonie Orlen Ligi będzie dysponował znacznie mniejszym budżetem niż w poprzednim. Jednak, jak zapewnia Piotr Matela, nowy trener drużyny, nie zmieni się podejście zespołu do pracy.

W maju Atomówki zostały wicemistrzyniami Polski. Później jednak klub przeszedł spore zawirowania. Pierwszym sygnałem kłopotów finansowych było wycofanie drużyny z Ligi Mistrzyń, a następnie zmieniła się zdecydowana większość kadry oraz sztabu szkoleniowego. Teraz drużyna z Trójmiasta złożona będzie w dużej mierze z młodych siatkarek.
WP SportoweFakty: Czy w nowym sezonie zobaczymy inny Atom Trefl Sopot? Wiele zawodniczek pan zna, bo prowadził je pan w drużynie Młodej Ligi Kobiet.
Piotr Matela:

To jest nowy zespół. Owszem, znam kilka dziewczyn, bo pracowaliśmy razem w zespole Młodej Ligi. Ale myślę, że poziom, do którego teraz dążymy i który musimy osiągnąć, żeby dobrze prezentować się w Orlen Lidze, jest dużo wyższy. Doszło wiele osób do tej grupy, która dołączyła z Młodej Ligi. Teraz trzeba pracować nad jej zgraniem, a to jest całkowicie nowa drużyna.

Wiele zawodniczek przyszło z klubów, które w ubiegłym sezonie były na dole tabeli Orlen Ligi, jak Legionovia czy KSZO. Czy stanowi to jakiś problem i spowoduje, że pracy będzie więcej?

- Kwestia pracy, jaką trzeba włożyć w zgranie zespołu, jest taka sama, jak w każdym innym. Nie widzę tu problemu. Nie postrzegam tego w takich kategoriach.

Kilka dni temu Magdalena Damaske została kapitanem drużyny. Jak to wyglądało od kulis? To była decyzja zarówno sztabu, jak i zawodniczek?

- Bardziej zawodniczek i sztabu. Pokryliśmy się w naszych opiniach. Ja chciałem, żeby to była decyzja przede wszystkim drużyny, bo to mają między sobą jak najlepiej współpracować, a kooperacja kapitana ze sztabem to druga rzecz. Zależało mi na tym, by jednak była to osoba, którą wybierze też sobie zespół.

Z jednej strony zanosi się na to, że będziecie mieć jeden z najmłodszych zespołów ligi. Z drugiej jednak może to być ciekawe źródło, aby czerpać siatkarki do kadry narodowej. Czuje pan tę odpowiedzialność?

- Do wszystkiego potrzeba czasu. Ja do tego podchodzę tak: jeśli wykonamy tę pracę, którą założyliśmy, to z czasem powoli powinny przychodzić efekty. Czy będą one na tyle duże, że zdarzą się powołania do kadry seniorek? Życzę tego dziewczynom jak najbardziej, ale to wszystko weryfikuje boisko. Daleki jestem od "gdybania".

Na początku przygotowań mówił pan, że mimo zmiany szkoleniowca, zespół dalej oparty będzie na filozofii trenera Lorenzo Micellego. Mógłby pan choć trochę przybliżyć, na czym to polega?

- Nie tyle na filozofii, co na sposobie pracy. Pracujemy takim samym systemem, jaki wprowadził Lorenzo. Wykorzystywałem to w minionym sezonie i w taki sposób prowadziłem zespół Młodej Ligi. Były tego efekty w obu zespołach, dlatego uważam, że nie należy zmieniać czegoś, co jest dobre. Są rzeczy, które troszkę urozmaicamy, bądź dodajemy elementy od siebie, ale to nie jest jakaś rewolucja. Nie będziemy nagle wprowadzali żadnych niewiarygodnych pomysłów i próbowali tworzyć coś zupełnie odmiennego żeby zabłysnąć. Uważam, że przede wszystkim potrzeba sumiennej i ciężkiej pracy do tego, by osiągnąć coś w sporcie i na tym się skupiamy.

A jakich elementów dotyczy ten system?

- Całości gry, ale jednocześnie każdego elementu z osobna i wszystkich szczegółów, jakie się składają na całość. Tego jak zespół jest ułożony oraz podejścia do pracy jaką wykonujemy.

Jakie atuty będzie zatem miał Atom Trefl Sopot w najbliższym sezonie?

- Tego nie wiem. Nie chciałbym być wróżbitą. Mogę powiedzieć, że chciałbym, żeby ten zespół charakteryzował się taką młodzieńczą werwą, ale też dużą walecznością. Uważam, że w tym zespole są osoby, które można traktować jako ograne i na tym doświadczeniu mimo młodego wieku bazować. Myślę, że to nam pomoże na boisku i zaprocentuje.

Nie jesteście jedynym zespołem, który intensywnie pracuje z młodzieżą. Podobne zabiegi wykonywane są też w Legionowie, Bydgoszczy czy Pile. Czy to, że teraz się do tego wraca, oznacza, że w ostatnich latach zostało to zaniedbane?

- Nie chciałbym tego oceniać rygorystycznie, ale dużo bardziej stawiało się na wyniki i zagraniczne zawodniczki. Myślę, że ten czas, który teraz mamy, to dobry moment dla polskich siatkarek, żeby się pokazać z jak najlepszej strony. Wiąże się to też z dużą odpowiedzialnością, bo czasem trzeba wykonać przeskok do tego wyższego poziomu, a nie zawsze jest to łatwe. Zdajemy sobie sprawę, że do tego potrzeba czasu i nie ma się co na siłę spieszyć i zmuszać. Są osoby, które bardzo szybko coś łapią, a inne potrzebują czasu, by przyswoić sobie pewne wiadomości lub sposób gry. Trzeba tak to prowadzić, żeby później wszystko zagrało w tym samym rytmie. Mam nadzieję, że ta sytuacja, która teraz jest w lidze, będzie procentować dla reprezentacji, ale będzie to też duża indywidualna szansa dla dziewczyn. Podobną mieszankę jak my ma też ekipa z Bielska-Białej. Pałac ma też młody skład, ale długo ze sobą grają. Podobnie funkcjonował będzie KSZO. Pod tym kątem w lidze będzie bardzo ciekawie.

Jeszcze kilka miesięcy temu chyba nikt się nie spodziewał, że sytuacja w klubie tak się zmieni. Jak to wpłynęło na was?

- Nie cofniemy czasu i nie zmienimy niektórych rzeczy. Trzeba tak samo pracować, jak w każdym innym zespole. Może nie mamy tych samych pieniędzy, które były wcześniej, ale musimy wykonywać pracę taką samą, jak zespoły, które je mają. Ja się nie staram na tym skupiać. Wszyscy wiedzieliśmy, jaka będzie sytuacja, ale nie zmieni to naszego podejścia.

Rozmawialiście już między sobą albo z władzami klubu, jaki wynik chcielibyście osiągnąć?

- Na razie jeszcze nie. Skupiamy się na naszej pracy i na tym, żebyśmy my jako drużyna mieli trochę spokoju, bo jest to młody zespół i sam uważam, że będziemy go potrzebowali. Rozmawialiśmy bardziej pod tym kątem, ale pewnie z czasem sobie cele.

Rozmawiał Krzysztof Sędzicki
ZOBACZ WIDEO: Nikolić: ten wynik jest trochę za wysoki

[color=black]

[/color]

Komentarze (0)