W pierwszym secie drugiego półfinału przez większość czasu przewagę mieli wicemistrzowie Polski, jednak podopieczni trenera Piotra Makowskiego dogonili ich w końcówce seta i doprowadzili do gry na przewagi. W dwóch ostatnich akcjach niespodziewanie to bydgoszczanie zachowali więcej zimnej krwi, a błąd popełnił Jochen Schoeps.
W drugim secie od początku do końca dominowali podrażnieni rzeszowianie, którzy w drugiej połowie seta tylko zwiększali swoją przewagę. Wypunktowali rywali zagrywką i dużą skutecznością w ataku. Na trzecią partię trener Andrzej Kowal zdecydował się zostawić bardzo dobrze grających Bartłomieja Lemańskiego i Thibaulta Rossarda. To była bardzo dobra dla jego drużyny decyzja. Świetnie radził sobie także wyraźnie wypoczęty Piotr Nowakowski, zwłaszcza w polu serwisowym. Nic więc dziwnego, że rzeszowianie szybko dołożyli kolejnego wygranego seta do swojego dorobku, zwłaszcza, że rywale mieli problemy ze skończeniem ataku.
Czwarta partia byłą bardzo wyrównana i obie ekipy walczyły punkt za punkt. Wicemistrzom Polski udało się zbudować małą przewagę, ale stracili ją, kiedy w grę wkradła się nerwowość i emocje na tle decyzji sędziowskich. W zaciętej końcówce skuteczny atak solidnie grającego Wintersa dał rzeszowianom jedną piłkę meczową, ale potem zepsuli zagrywkę. W grze na przewagi bydgoszczanie bronili się dzielnie, ale ostatecznie górą byli przyjezdni z Podkarpacia, a pomógł im w tym as serwisowy Marka Ivovica.
W niedzielnych meczach najpierw o III miejsce zmierzy się Łuczniczka z Lotosem Trefl Gdańsk, a potem w finale rzeszowianie z gospodarzami. Wicemistrzowie Polski wygrali Memoriał Ambroziaka rok temu.
Asseco Resovia Rzeszów - Łuczniczka Bydgoszcz 3:1 (24:26, 25:17, 26:16, 30:28)
Rzeszów: Nowakowski, Perrin, Ivovic, Schoeps, Drzyzga, Możdżonek, Wojtaszek (libero) oraz Masłowski (libero), Rossard, Tichacek, Lemański, Winters, Dryja.
Bydgoszcz: Nowakowski, Katic, Yudin, Filipiak, Szczurek, Sacharewicz, Czunkiewicz (libero) oraz Bobrowski, Jurkiewicz, Gromadowski, Sieńko, Rohnka.
ZOBACZ WIDEO: Koniec kariery? Partyka: Nie zamierzam odkładać rakiety