Niedoścignione bielszczanki
Bezapelacyjnie tytuł najlepszej ekipy rundy zasadniczej przypadł drużynie Aluprofu Bielsko Biała. Ekipa trenera Igora Prielożnego całkowicie zdominował rozgrywki PlusLigi Kobiet. Główną zasługą oddalenia się od rywalek była wspaniała seria siedemnastu zwycięstw z rzędu. Tylko w ostatnim pojedynku z Gedanią Żukowo bielszczanki zaznały gorycz porażki, ale trener zespołu… jest zadowolony z porażki. - Ja w sumie się cieszę z... tej porażki, bo to dla nas dobry omen. Dwa lata temu - jako trener - też przegrałem na wyjeździe z Gedanią, a potem świętowaliśmy z Winiarami Kalisz mistrzostwo Polski - powiedział na konferencji po meczu na północy Polski. Po przegranym poprzednim sezonie na wszystkich frontach zespół został gruntownie przebudowany. Aż cztery zawodniczki i trener przyszły z Kalisza, a na rozegranie sprowadzona została Katarzyna Skorupa. Zmiany, przynajmniej w rundzie zasadniczej, wyszły na dobre, ale bielscy kibice pamiętają sezony, w których dobra pierwsza faza rozgrywek nie przełożyła się na medal. Jednak to Aluprof jest głównym faworytem do wywalczenia złota zarówno w rozgrywkach ligowych jak i finałowym turnieju Pucharu Polski.
Spokojne mistrzynie
Bardzo swobodnie przez początkową fazę rozgrywek przeszły aktualne mistrzynie Polski. Jest to też najlepszy wynik w krótkiej historii występów na ligowych parkietach, MKS jest na najwyższej pozycji. Trener Bogdan Serwiński umiejętnie szachował siłami swojego zespołu, mając bardzo zapełniony kalendarz. Efektem są dobre występy na wszystkich trzech frontach, na których rywalizuje Muszynianka (PlusLiga Kobiet, krajowy puchar i Liga Mistrzyń - przyp. red). Szeroka i wyrównana kadra pozwala myśleć o obronie mistrzowskiego tytułu, jednak notowane wyniki trochę mniej. Chodzi tu szczególnie o mecze z Aluprofem i Farmutilem. W czterech pojedynkach udało odnieść się jedno zwycięstwo w pięciu partiach z pilankami. W reszcie "Mineralne" musiały uznać wyższość rywalek z samego czubka tabeli, ale czy to będzie najważniejsze?
"Seryjny" Farmutil
Wicemistrzynie Polski z Piły bardzo źle rozpoczęły ligowe rozgrywki, bo od czterech kolejnych porażek z teoretycznie słabszymi rywalami jak AZS Białystok i Gwardia Wrocław. Wiadomo jednak było, że to nie może trwać wiecznie, a od zwycięstwa w wielkopolskich derbach pilanki rozpoczęły marsz w górę tabeli. Dziewięć kolejnych wygranych pozwoliło wskoczyć na trzecie miejsce, o które zawodniczki z grodu Staszica walczyły aż do ostatniego seta w rundzie. Stało się tak po kolejnej serii, tym razem trzech meczów bez zwycięstwa. Ostatecznie wygrana batalia w pięciu setach ze Stalą Mielec pozwoliła lepszym bilansem setów wyprzedził bydgoski Centrostal. Niespodziewane wyniki osiągane przez zespół nowego szkoleniowca kadry narodowej spowodowane były głównie zmęczeniem, które wynikało z krótkiej ławki rezerwowych i występów w Lidze Mistrzyń. Teraz pilanki już nie grają w elitarnych rozgrywkach, więc mają trochę więcej oddechu, który niewątpliwie przyda się przed najważniejszymi spotkaniami.
"Czarny koń" z Bydgoszczy
Dużą niespodziankę sprawiła drużyna Centrostal, a niewiele brakowało, żeby tej drużyny zabrakło pośród drużyn ekstraklasy siatkarek, bo przecież w poprzednim sezonie Bydgoszcz opuściła najwyższą klasę rozgrywkową w Polsce kosztem AZS Białystok, który był lepszy w barażach. Duże problemy finansowe w Poznaniu spowodowały, że zwolniło się miejsce w rozgrywkach, które zajęła ekipa Piotra Makowskiego. Zarząd postawił przed nim zadanie spokojnego utrzymania w lidze i zostało ono zrealizowane w stu procentach. Młody trener poprowadził swój zespół do czwartej pozycji i bardzo blisko było osiągnięcia trzeciej lokaty. Ponad to bydgoszczanki zagrają w finałowym turnieju Pucharu Polski w Olsztynie i tam też postarają się o sprawienie kolejnych niespodzianek.
Odbierały czołówce, oddawały dołowi
Piąte miejsce przypadło MKS Dąbrowa Górnicza, który od początku sezonu przymierzany był przez ekspertów do tej lokaty. W składzie przed sezonem pojawiły doświadczone Magdalena Śliwa oraz Joanna Staniucha-Szczurek. W połączeniu z zawodniczkami grającymi w zespole od poprzedniego sezonu stworzyły ciekawą ekipę, która zdołała pokonać Farmutil bez straty seta i zwyciężyć bydgoszczanki. Zaskoczeniem były porażki z zespołami niżej notowanymi takimi jak Calisia, Gedania czy Gwardia. Punkty stracone w tych konfrontacjach przekreśliły szansę na zajęcie wyższego miejsca, a taka była niemalże do końca rozgrywek, ale trzy porażki w trzech ostatnich meczach nie pozwoliły myśleć o niczym więcej niż piątą lokatą.
Decydujące mecze dla wrocławianek
Mało kto przed sezonem postawiłby pieniądze na to, że wrocławska Gwardia po osiemnastu spotkaniach rundy zasadniczej znajdzie się na wysokim, szóstym miejscu. Determinacja zawodniczek Rafała Błaszczyka została nagrodzona. Zespół, który jest mieszanką młodości i doświadczenia sprawił kilka niespodzianek i potrafił rozstrzygnąć na swoją korzyść decydujące o utrzymaniu spotkania jak np. pojedynek w stolicy Dolnego Śląska z Calisią. Trzy punkty zdobyte w tym pojedynku dała zespołowi pewność siebie i bezpieczną przewagę nad strefą spadkową. Trochę swobody dobrze wpłynęło na zawodniczki, które bez presji zwycięstwa wygrywały kolejne spotkania i dość nieoczekiwanie, rzutem na taśmę uplasowały się na szóstym miejscu, a los w play-off skojarzył wrocławianki z Farmutilem, z którym już raz udało się wygrać.
Młodość, ambicja, walka - Gedania Żukowo
Mimo siódmego miejsca, chyba największe słowa uznania należą się Gedanii Żukowo. Młodziutki zespół z północy Polski po połowie rundy zasadniczej miał zaledwie trzy punkty w ligowej tabeli i wszyscy „postawili na nim krzyżyk”. Jednak podopieczne Grzegorza Wróbla nie poddały się, wygrały aż sześć pojedynków w tym z Aluprofem Bielsko-Biała, sprawiając największą sensację rozgrywek. Zimna krew została zachowana do ostatniego spotkania, a udana pogoń za miejscem gwarantującym utrzymanie stała się faktem w przedostatniej kolejce, kiedy bez problemów, na własnym parkiecie, Gedania wygrała z Calisią. Nikt nie jest chyba w stanie przewidzieć, które miejsce zajmie nieobliczalna drużyna. A może już pierwszą ofiarą w play-off będą mistrzynie z Muszyny?
Historyczna ósemka
Do trzech razy sztuka – to powiedzenie potwierdziło się w sytuacji AZS Białystok. Klub ze stolicy Podlasia gra w najwyższej klasie rozgrywkowej trzeci sezon i po raz pierwszy udało się uniknąć miejsca zmuszającego do gry o pozostanie w lidze, chodź ósma pozycja nie jest tą wymarzoną przez białostockich działaczy. Wszystko wskazywało na to, że po dobrym otwarciu AZS walczył będzie nawet o czwórkę najlepszych ekip przed play-off. Jednak porażki w starciach z bezpośrednimi rywalami i dobra dyspozycja Gwardii i Gedanii zepchnęła białostoczanki na ostatnie miejsce gwarantujące spokojne pozostanie w lidze.
Trener Popik nie uratował Stali
Na przedostatnim miejscu w tabeli rozgrywki zakończyła mielecka Stal. Początek sezonu nie wskazywał, że ówczesne zawodniczki Romana Murdzy będą musiały bić się o utrzymanie. Kilka kolejnych porażek spowodowało, że pracę stracił szkoleniowiec zespołu, a na jego miejsce przyszedł Wiesław Popik. Jednak i on nic wielkiego z zespołem nie osiągnął. Forma mielczanek przyszła dopiero na ostatnie kolejki sezonu, kiedy to udało się zwyciężyć Muszyniankę-Fakro Muszyna oraz urwać punkt Farmutilowi, co ostatecznie pozwoliło wyprzedzić Calisie Kalisz i da to przewagę własnego parkietu w barażach. Czy dobra końcówka jest prognostykiem tego co będzie działo się w barażach? Na to pytanie odpowiedź znajdziemy dopiero po ostatniej piłce rywalizacji z wielkopolską drużyną, bo wyraźnego faworyta nie ma.
Wielkopolskie rozczarowanie
W najmniej ciekawych humorach są kibice Calisii Kalisz. Ich drużyna zanotowała jedynie trzy zwycięstwa, co nie mogło dać innej pozycji niż ostatnia. - Niestety, same zgotowałyśmy sobie taki los i nie możemy mieć do nikogo pretensji - mówi kapitan kaliskiego zespołu, Anna Woźniakowska. Wszystko jest efektem ciągnących się kłopotów finansowych z poprzedniego sezonu. W składzie pozostały dwie zawodniczki z podstawowego składu oraz dwie juniorki, które w obecnej sytuacji klubu odgrywają coraz większą rolę. Nieocenioną postacią w zespole jest Anna Woźniakowska niezastąpiona w ataku i przyjęciu. We wszystkich pojedynkach "ciągnęła grę" i trudno wyobrazić sobie, jaki dorobek miałyby kaliszanki, grając bez niej. Jeśli Kalisz ominą kontuzje, to w barażach wszystko może się zdarzyć, a na to przede wszystkim liczą wierni kaliscy kibice, którzy mimo słabych wyników licznie przybywają na każde spotkanie.
*Cytaty pochodzą z tekstów publikowanych na portalu SportoweFakty.pl