Dorota Świeniewicz zaznacza, że bardzo chciałaby do kadry powrócić. Ale jedynym powodem powołania mają być jej umiejętności a nie zasługi. - Zobaczymy, jak to się potoczy. Bardzo chciałabym wrócić do tej reprezentacji. Nie za przeszłość, nie za osiągnięcia, nie za tytuły, które razem z dziewczynami zdobywałyśmy w 2003 i 2005 roku. Tylko pod warunkiem, że będę tej drużynie przydatna. Wtedy będę szczęśliwa - mówi dla Przeglądu Sportowego siatkarka. Zaznacza również, że występ na tegorocznych mistrzostwach byłby jej ostatnim w kadrze. W ten sposób chciałaby się pożegnać ze wspaniałymi polskimi kibicami.
Przyjmująca trenuje już razem z Farmutilem, który przygotowuje się do spotkań play-off. Świeniewicz rano ćwiczy na siłowni, następnie w hali przy drabinkach i odbija piłkę od ściany. Pod koniec treningu razem z Pauliną Maj ćwiczy przyjęcie, przyjmując zagrywki Michaeli Teixeiry i drugiego szkoleniowca Farmutilu Adama Grabowskiego. Zawodniczka nie chce na razie mówić o jej obecnej formie. Cieszy się, że ma w ogóle możliwość trenowania pod okiem wspaniałego szkoleniowca jakim jest Jerzy Matlak. - Przyjęcie było momentami lepsze, momentami gorsze. Myślę, że to kwestia czasu i przyzwyczajenia się do tej piłki, którą wcześniej nigdy nie grałam. Ja jestem z tyłu. Ale trener Jerzy Matlak jest tak dobrym szkoleniowcem, że liczę na to, że będzie potrafił tak te klocki poukładać - dodaje na łamach Przeglądu Sportowego zawodniczka.
Dorota Świeniewicz i Jerzy Matlak znają się już od dłuższego okresu czasu. Pracowali razem w Świdnicy i Bielsku Białej. To właśnie pod okiem Matlaka przyjmująca chce wrócić do wysokiej formy. - Dorota ma trenować z nami przez najbliższe dwa miesiące. Na pewno moje siatkarki mogą się od niej czegoś nauczyć. Ale ona przyszła tu po to, żeby dowiedzieć się sama dla siebie, czy jest w stanie pomóc reprezentacji - wyjaśnia Matlak.