Bolesne okazało się przywitanie Espadonu Szczecin z PlusLigą. Ekipa z Pomorza Zachodniego nie potrafiła przeciwstawić się ogromnej sile rażenia ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. Po pierwszych dwóch setach zapowiadało się na pogrom, ale podopieczni Milana Simojlovicia w trzeciej odsłonie pojedynku potrafili pokazać dobrą siatkówkę. Tego dnia to było jednak za mało.
Rozczarowany po meczu był prezes klubu ze Szczecina. - Spodziewaliśmy się, że nasza drużyna stawi rywalowi dużo większy opór, co najmniej tak, jak zrobiła to w secie trzecim. Niestety, wyszliśmy na boisko przestraszeni i stremowani, pomimo tego, że wielu zawodników jest bardzo doświadczonych, jeśli chodzi o PlusLigę i nie tylko - oznajmia Paweł Adamczak.
Szczecinianie w swoich poczynaniach byli nerwowi. Główną przyczyną ich słabej gry mogła być presja. - W poprzednich sezonach graliśmy w małej hali, a w tym meczu trybuny były pełne. Cała otoczka, media, zainteresowanie, spore ciśnienie w Szczecinie i całym województwie zrobiło swoje. Na szczęście w kolejnych meczach może być już tylko lepiej - mówi sternik klubu.
W kolejnych spotkaniach Espadon musi wykrzesać z siebie więcej energii. - Myślałem, że z naszej strony będzie większa walka. Z ZAKSĄ coś zaszwankowało i niestety dwa pierwsze sety skończyły się dość szybko i źle dla nas - kwituje Paweł Adamczak.
ZOBACZ WIDEO: Brak możliwości awansu Lokomotivu pokazuje słabość dyscypliny