Robert Strzałkowski: "Najważniejsza jest stabilizacja"

WP SportoweFakty / Justyna Serafin
WP SportoweFakty / Justyna Serafin

W rozmowie z Robertem Strzałkowskim, trenerem Legionovii Legionowo, bardzo często przewija się słowo "stabilizacja". Na tym właśnie szkoleniowcowi klubu spod Warszawy zależeć będzie najbardziej w nadchodzącym sezonie Orlen Ligi.

Trudno się temu dziwić, skoro prowadzona przez niego Legionovia w poprzednich rozgrywkach prezentowała się bardzo nierówno, a rywalizację zakończyła dopiero na 10. miejscu. 31-letni szkoleniowiec przed pierwszym pełnym sezonem w roli pierwszego trenera postanowił przyłożyć większą wagę do przygotowania fizycznego swoich podopiecznych.
WP SportoweFakty: Jakie pozytywy płyną ze sparingów, które rozegraliście?


Robert Strzałkowski: Na pewno pozytywnie wygląda nasza zagrywka i blok, choć może nie w każdym meczu to widać. Szwankuje nam czasem przyjęcie. Zdarzają nam się słabsze zawody, ale to też kładę na karb tego, że dziewczyny były zmęczone fizycznie, bo podnosiły duże ciężary na siłowni. Wynik na pewno nie jest sprawą najważniejszą, ale ważne jest to, byśmy byli gotowi na pierwszy mecz z Budowlanymi.

Czyli nie martwią was porażki w okresie przedsezonowym?

- Myślę, że ta gra będzie wyglądała lepiej. Jesteśmy zespołem bardziej ofensywnym niż defensywnym. Mamy wysokie zawodniczki, więc trudno, by nie mieć świeżości i wymagać od dziewczyn za każdym razem skończonych ataków, bo skakały na "gazetę z dodatkiem". Zwycięstwa budują atmosferę, a porażki charakter, więc myślę, ze te przegrane mecze czegoś nas nauczą. 

Inna sprawa, że sporo rozegraliście meczów z teoretycznie wyżej notowanymi rywalkami.

- Dobieraliśmy przeciwników tak, by bić się z tymi, którzy walczą o europejskie puchary - Developres, BKS, Tauron MKS, Budowlani - to są ekipy, które oficjalnie mówią, że chcą zdobyć medale. Na ich tle nie wypadamy źle, ale z dwoma z nich udało się wygrać. Z Bielskiem mieliśmy nawet mecz na 3:2. Myślę, że gdy przyjdzie świeżość, będzie to wyglądało inaczej.

Ma pan receptę na to, jak unikać wpadek, jakie przytrafiały wam się w poprzednim sezonie?

- Wprowadziliśmy nieco nowy system gry. Zdarza się, że dziewczyny są jeszcze pogubione. Jeżeli wyeliminujemy te proste, juniorskie błędy np. z przebiciem palcami czy z dograniem do siatki, to myślę, że będziemy niebezpieczną drużyną dla każdego rywala. Najważniejsze jednak, by była stabilizacja. Nie może być tak, że gramy doskonałego pierwszego seta, a w drugim się podkładamy, bo komuś się noga powinęła.

ZOBACZ WIDEO: Krychowiak: gra Cionka cieszy nas wszystkich (Źródło: TVP S.A.)

Zdarzały wam się też lepsze fragmenty i byliście w stanie utrzeć nosa rywalkom, choćby w Pucharze Polski, gdzie musieliście się podzielić, bo mecz kolidował z finałem Młodej Ligi.

- Chyba mówiąc szczerze wolałbym wygrać trzy czy cztery mecze z dołem tabeli niż jeden mecz z Chemikiem. Ta stabilizacja musi być na cały sezon. Znamy swoje miejsce w szeregu. Uważam, że przy naszej optymalnej formie i braku kontuzji jesteśmy w stanie powalczyć może nawet o coś więcej niż ósemkę. Nie chcę jednak bić piany, bo jesteśmy młodym zespołem i nie chcemy się już "gotować".

[b]

Bądźmy szczerzy. Biorąc pod uwagę średnią wieku pana drużyny, chyba musi pan na treningach czasem wracać do podstaw siatkarskiego rzemiosła.[/b]

- Przede wszystkim mamy trzy juniorki w składzie. Poza tym trudno mówić o zawodniczce 20-letniej, że jest seniorką pełną gębą. Dziewczyny są bardzo waleczne i pracowite. Nie ma marudzenia na treningach. Czasami są treningi nudne i mozolne, bo takie być muszą, ale myślę, że to będzie dawało efekt. Trzeba mieć chłodne głowy, bo ten charakter i impulsywność w tym młodym wieku daje różny efekt. Chociaż czasem okazuje się, że nie ma dla nas wyników nie do odrobienia -czy przegrywamy pięcioma czy dziesięcioma punktami, jesteśmy w stanie gonić. A jak już poczujemy krew, to jedziemy do końca.

Czy szykuje się większa konkurencja na środku? W poprzednim sezonie raczej stawiał pan na parę Katarzyna Połeć-Iga Chojnacka, a teraz Klaudia Alagierska i Joanna Pacak pokazują wyraźnie, że chcą dobić się do pierwszej szóstki.

- Atutem Asi Pacak i Klaudii Alagierskiej jest na pewno blok. Środkowe będziemy dopasowywać do przeciwnika w taki sposób, żeby to "miało ręce i nogi". W zasadzie wszystkie dziewczyny są na zbliżonym poziomie. Obojętnie czy na ataku gra Monika Bociek, czy Ania Bączyńska, a na rozegraniu Ala Grabka, czy Kasia Wawrzyniak. To nie rzutuje w drastyczny sposób na grze całego zespołu. Dziewczyny się dobrze dogadują.

Co do Moniki Bociek. Jest to zawodniczka, która była na zgrupowaniu reprezentacji w Szczyrku i najpóźniej dołączyła do zespołu. Czy ona w związku z tym odstaje w przygotowaniu od reszty drużyny? Czy to, co zrobiła na kadrze wystarczy?

- To musi wystarczyć. Półtora miesiąca to za mało by wypracować wytrzymałość czy siłę maksymalną. Nie da się tego zrobić w tym czasie, więc podtrzymujemy siłę, którą ma. Nie wygląda to na razie źle. Była na przykład według mnie najlepszą zawodniczką w Kobyłce.

Wygląda na to, że układ sił w Orlen Lidze się nieco zmieni i więcej będzie drużyn, które - podobnie jak wy - postawią na grę młodymi siatkarkami. 

- Prawda jest taka, że gdzieś ten poziom ligi sprzed paru lat się obniżył. Zostało zaniedbane szkolenie na pewnym etapie. 4-5 lat temu pracowałem w II lidze, w Politechnice Warszawskiej. Wiele z tych dziewczyn grających wówczas w II lidze występuje obecnie w Orlen Lidze. To świadczy o poziomie naszej ligi. Mnie cieszy to, że młode dziewczyny dostają swoją szansę, bo gdzie maja się uczyć, jak nie w ekstraklasie? Poziom I ligi też już nieco spadł. Kupowanie jakichś dziwnych nazwisk z dziwnych niesiatkarskich krajów nie ma za bardzo sensu, choć zdarzają się oczywiście wyjątki jak Rachel Rourke. To jest jedyna słuszna droga. Obecne siedemnasto- czy dwudziestolatki podniosą poziom ligi dopiero za kilka lat. Teraz trzeba przeczekać.

A to później rzutuje na grę reprezentacji Polski...

- Tam ciągną grę młode dziewczyny, jak Emilia Mucha, Martyna Grajber czy Ania Grejman. Na to wszystko potrzeba czasu. One się muszą ogrywać. Nie ma lepszego poligonu doświadczalnego od Orlen Ligi. Prezesi muszą wykazać się dużą cierpliwością, bo kadra ciągnie przecież za sobą właśnie rozgrywki ligowe. Przez brak wyników ekstraklasy podupadł i nawet Chemik mimo ogromnego budżetu ma problemy w pucharach.

[b]Rozmawiał Krzysztof Sędzicki

[/b]

Komentarze (0)