Zespół Cerrad Czarnych Radom podczas przedsezonowych przygotowań imponował formą, dlatego w konfrontacji z Akademikami z Częstochowy był zdecydowanym faworytem. Tym bardziej, że przed nadchodzącym sezonem podopieczni Michała Bąkiewicza nie byli typowani do walki o czołowe lokaty.
Inauguracyjna odsłona meczu miała bardzo zaskakujący przebieg. Przez dłuższy czas żadna z ekip nie była bowiem w stanie wypracować sobie większej, niż jednopunktowa, przewagi. Jako pierwsi przełamali się miejscowi, po nieudanej zagrywce Stanisława Wawrzyńczyka i skutecznym ataku Wojciecha Żalińskiego (11:9). Riposta Akademików była natychmiastowa. Błędy miejscowych oraz imponująca skuteczność w ofensywie Rafała Szymury pozwoliły graczom Michała Bąkiewicza przejąć inicjatywę (18:15).
Ekipie spod Jasnej Góry w końcówce zabrakło jednak konsekwencji. Po stronie radomian rozszalał się natomiast Wojciech Żaliński, który jak na kapitana przystało, dał sygnał do decydującego natarcia. 27-latek skutecznymi atakami ze skrzydeł najpierw wyprowadził Cerrad Czarnych na ponowne prowadzenie, a na koniec postawił kropkę nad "i" ratując ekipę z Mazowsza ze sporych opresji.
Drugą odsłonę obie ekipy rozpoczęły bardzo nerwowo, jakby miały w pamięci końcówkę poprzedniej partii. Szybciej emocje opanowali gospodarze, którzy po udanej akcji w wykonaniu Bartłomieja Bołądzia wyszli na trzypunktowe prowadzenie, zmuszając Michała Bąkiewicza do skorzystania z pierwszej przerwy na żądanie (6:3). Uwagi szkoleniowca Akademików na nic się zdały. Rozkręcił się bowiem David Smith, co rusz punktując przeciwnika (10:5).
ZOBACZ WIDEO: Michał Kołodziejczyk: Legią nie można zarządzać jak fabryką gwoździ
Z biegiem czasu gra częstochowian zaczęła się coraz mocniej sypać. Siadło również przyjęcie, co skrupulatnie wykorzystali podopieczni Roberta Prygla. Po ataku z przechodzącej Michała Kędzierskiego na tablicy wyników pojawił się wynik 14:7. Od tego momentu gra nieco się wyrównała, choć w dalszym ciągu kontrolę posiadali miejscowi. Po stronie przyjezdnych "kąsać" próbowali Rafał Szymura i Paweł Adamajtis, jednak bez większego efektu. Cerrad Czarni triumfowali po raz drugi, a kropkę nad "i" ponownie postawił Wojciech Żaliński.
[event_poll=70588]
Dwie przegrane odsłony nie podłamały przyjezdnych, którzy na trzeciego seta wyszli mocno zmotywowani. Przez dłuższy czas takie nastawienie przynosiło efekt, bowiem gra toczyła się cios za cios. Dopiero dwie skuteczne akcje w wykonaniu Tomasza Fornala pozwoliły radomianom odskoczyć. Na krótko, bowiem Akademicy kolejny raz potwierdzili, że ligowe punkty trzeba im będzie wyrwać po ciężkiej walce. Przyjezdni pękli dopiero po skutecznym bloku na Pawle Adamajtisie (15:13). Od tego momentu szala prowadzenia zaczęła coraz bardziej przechylać się na korzyść miejscowych, prowadzonych przez Wojciecha Żalińskiego. Z biegiem czasu częstochowianie, jakby pogodzeni z losem, zaczęli popełniać kolejne błędy. Na nic zdały się zmiany i przerwy na żądanie Michała Bąkiewicza. Ekipa z Mazowsza nie pozwoliła wytrącić się z rytmu, zasłużenie inkasując pierwszy w sezonie komplet punktów.
Cerrad Czarni Radom - AZS Częstochowa 3:0 (27:25, 25:21, 25:17)
Cerrad Czarni: Bołądź, Ostrowski, Żaliński, Kędzierski, Smith, Fornal, Watten (libero) oraz Ziobrowski, Gonciarz, Kohut.
AZS: T. Kowalski, Wawrzyńczyk, Szalacha, Adamajtis, Buniak, Szymura, A. Kowalski (libero) oraz Buniak, Buczek, Moroz.
MVP: Wojciech Żaliński (Cerrad Czarni).