Słynny trener był gościem specjalnym dwudniowej konferencji dla przedsiębiorców. W Moskwie spotkała się śmietanka biznesowa i intelektualna Rosji. Jednym z prelegentów był siatkarski trener, jeden z najlepszych na świecie. W swoim wykładzie przedstawiał własną filozofię budowania mistrzowskiego zespołu, niekoniecznie siatkarskiego.
Władimir Alekno, urodzony na Białorusi rosyjski patriota, w oczach wielu uchodzi za jednego z największych rosyjskich Europejczyków. Każdy kto tak uważa, a miał okazję wysłuchać wspomnianej prelekcji, musi zweryfikować swoje poglądy. Bo Władimir Alekno to jednak rosyjska dusza pełną gębą. Piszę to z uśmiechem, bo nie można inaczej, kiedy Alekno z wielką swadą wspomina historię znajomości z prezydentem Władimirem Putinem, czy modły patriarchy Kiryła o złoto Sbornej w Londynie.
Wykład Władimira Alekno to nie był jednak zbiór zabawnych anegdot zakończonych bon motami. Zawierał wiele ważnych przesłań, którymi może się kierować każdy, kto buduje zespół mistrzów, a więc i przyszły trener kadry polskich siatkarzy.
Dolary w oczach i nocne kluby
- Nie widziałem w ich oczach nic oprócz dolarów - mówił Alekno. - Kiedy ich bliżej poznałem, byłem w szoku, bo niektórzy nawet nie znali dat II wojny światowej. Mieli za to karty wstępu do najlepszych klubów nocnych w Moskwie.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Gollob znów z nagrodą za wyścig sezonu: "Sam się dziwię, jak ja to robię"
Chodzi o zawodników ze złotych rosyjskich roczników 1983 - 85. W tej grupie tacy gracze, jak Siergiej Grankin, Aleksander Wołkow, czy Jurij Bierieżko. W 2004 pracowali z Alekno w Dynamie Moskwa i to właśnie m.in. tych siatkarzy, wtedy 19 - letnich chłopców, gorzko po latach wspomina szkoleniowiec.
Niemal połowa z nich pojechała z nim osiem lat później na igrzyska olimpijskie do Londynu. Jak z chłopaków, którzy nie mieli pojęcia co to sportowy reżim i włóczyli się nocami po dyskotekach kilka lat później narodzili się mistrzowie olimpijscy?
- Nic nowego nie mogłem wymyślić. Spotkaliśmy się kiedyś z Weteranami Wielkiej Wojny Ojczyźnianej - opowiadał Alekno. - Weterani opowiadali o strasznych latach z czasów II wojny światowej, mówili: "Pytacie, po co to wszystko? Bo to moja ojczyzna, bo tutaj jest pochowany mój ojciec". Gracze milczeli.
To była pierwsza lekcja dla siatkarzy, czym dla nich ma być gra w kadrze. - Tak długo, jak zawodnicy nie będą śpiewali głośno hymnu, tak długo nic wielkiego nie wygrają - twierdził Alekno. I podkreślał, jak ważna jest dyscyplina. Właśnie ona robi klasę. Można być najbardziej utalentowanym sportowcem, artystą, czy biznesmenem - bez dyscypliny to wszystko na nic.
Najpierw zombi, potem mistrzowie
Drugą lekcję, tym razem bardziej osobistą i wręcz namacalną, zawodnicy dostali w trakcie przygotowań do igrzysk olimpijskich w Londynie. Alekno postanowił, że zrobi z siatkarzy emocjonalnych zombi. - Zdałem sobie sprawę, że to jedyna droga. Musiałem oczyścić ich z nadmiaru wszystkiego, co będzie zajmować ich, dusze, myśli i pragnienia, wyprać z wszelkich innych emocji, niż chęć zwycięstwa - tłumaczył Alekno.
Słynny trener powiedział zawodnikom, że jeśli na kilka miesięcy nie zepchną na drugi plan wszystkiego, co jest im najbliższe i najważniejsze, czyli przyjaciół, żon, dzieci, niczego nie osiągną.
Siatkarze, jak gęsi
Co mają wspólnego gęsi z siatkarską drużyną, taką mistrzowską? Zdaniem Alekny bardzo dużo. Jako myśliwy - amator zauważył pewną prawidłowość i okazało się, że to w gęsim kluczu leży klucz do zbudowania i funkcjonowania zwycięskiej drużyny.
- Wiecie, dlaczego gęsi lecą właśnie w taki sposób? Bo pierwsze trzy robią taki podmuch powietrza, że tym z tyłu leci się o wiele, wiele łatwiej - tłumaczył Alekno. - Kiedy te trzy już się zmęczą, to robią miejsce dla pozostałych i tak się zmieniają. Dzięki temu mogą pokonywać znacznie większe odległości, niż samodzielnie.
Niemczyk miał rację, czyli tylko zwycięzcy będą mistrzami
Nieżyjący już trener Andrzej Niemczyk przy każdej okazji powtarzał: wygrywania można się nauczyć tylko przez wygrywanie. Jeśli zespół non stop ponosi porażki, to będzie umiał jedynie przegrywać, a po pewnym czasie zacznie to traktować jako coś zupełnie normalnego.
Można to też odwrócić: w zeszłym sezonie, kiedy Maksim Michajłow zdobył kolejny złoty medal mistrzostw Rosji, dziennikarze pytali o jego emocje, co czuje będąc mistrzem. Rosyjski atakujący wzruszył ramionami i powiedział: "Nic szczególnego. Jutro idę znów na trening, bo przed nami jeszcze Liga Mistrzów".
Legendarny Lloy Ball tak skomentował te słowa na swoim oficjalnym koncie społecznościowym: "Po tym właśnie poznasz wielkiego mistrza. Dla niego wygrane nie są czymś wyjątkowym, a czymś zupełnie naturalnym".
Władimir Alekno myśli dokładnie tak samo, jak jego były amerykański podopieczny i jeden z najlepszych polskich trenerów w historii Andrzej Niemczyk. - Aby osiągnąć wielkie zwycięstwo, potrzebne są również wielkie wyniki na drodze do tego sukcesu. Trudno być drugim i marzyć o złocie olimpijskim - tłumaczył były szkoleniowiec Sbornej.
- W 2011 latem wygraliśmy Ligę Światową, potem Puchar Świata siatkarzy. Po tym wszystkim moi siatkarze znali już smak krwi i byli zupełnie innymi zawodnikami. Nigdy potem nie zmarnowali już żadnego treningu. Z tym bagażem pojechaliśmy do Londynu, co było potem - wiecie.
Droga do złota w Londynie to była trzecia, kto wie, czy nie najważniejsza lekcja, jakiej udzielił trener przyszłym mistrzom olimpijskim. Może właśnie tutaj leży klucz do decyzji, którą podjął niedawno PZPS nie przedłużając umowy ze Stephanem Antigą.
I klucz do niepowodzenia Polaków w Brazylii. Ile razy po Mistrzostwach Świata w 2014 nasi siatkarze stawali na pierwszym stopniu podium podczas różnych turniejów? Dokładnie tyle, ile medali przywieźli z Rio de Janeiro. Zero.