Dwa świetne sety w wykonaniu siatkarzy Effectora z pewnością rozbudziły apetyty wśród kibiców przybyłych do Hali Legionów. Niestety przestój, jaki przytrafił się drużynie po przerwie okazał się bardzo kosztowny. - Jastrzębie zaczęło grać swoją dobrą siatkówkę w trzecim i czwartym secie i przede wszystkim zaczęli bardzo mocno zagrywać. Salvador Oliva i Maciej Muzaj zadawali mocne ciosy, które ciężko było przyjąć chłopakom. W pierwszym i drugim secie psuli dużo zagrywek, ale na nasze nieszczęście w kolejnych odpalili swoje prawdziwe działa - powiedział środkowy.
Po takim spotkaniu nasuwa się pytanie, który Effector był prawdziwy. Ten z początku spotkania, czy ten od trzeciego seta? - Mamy swoje braki. Gdyby nasze prawdziwe oblicze było w pierwszych dwóch setach, to dowieźlibyśmy zwycięstwo do końca. Niestety jest to młody zespół, brakuje nam doświadczenia i umiejętności doprowadzenia czegoś do końca.
Punkt wywalczony w konfrontacji z niepokonaną dotąd drużyna jest co prawda pewnym pocieszeniem dla ekipy Dariusza Daszkiewicza. Ale żal w związku ze straconą szansą wcale nie jest mniejszy. - Boli przegrana, gdy prowadzi się 2:0. Jest takie siatkarskie porzekadło, że jeśli się nie wygrywa 3:0, to przegrywa się 2:3. Niestety nas to dopadło - stwierdził Jędrzej Maćkowiak.
24-latek uważa, że dotychczasowy dorobek zespołu z Kielc należy odbierać jako dobry prognostyk na najbliższą przyszłość. - Nie jest źle. To jest mój trzeci sezon i pamiętam, że na początku przytrafiło się nawet siedem meczów w plecy, a teraz fajnie, że nawiązujemy walkę z najlepszymi. Szkoda jednak, że nie udało nam się wygrać tego meczu. Mam nadzieję, że nie będzie nam się to śniło po nocach.
ZOBACZ WIDEO Sektor Gości 47. Joanna Jóźwik: nie było mi łatwo, martwiłam się nawet o śniadania [2/3]