Kędzierzynianie zapracowali na objęcie przodownictwa w ligowym rankingu przed trzema dniami, pokonując na wyjeździe Cerrad Czarnych Radom 3:1. Nie uniknęli w tym pojedynku momentów słabości, ale zawsze potrafili znaleźć receptę na wyjście z tarapatów, między innymi związanych z kryzysowymi chwilami lewoskrzydłowych. Mocno pomógł w tym między innymi Kamil Semeniuk.
- Czasami brakowało nam zimnej krwi w ofensywie. Był też moment, w którym Rafał mylił się w przyjęciu. Cały czas zdawaliśmy sobie jednak sprawę, iż Kamil jest należycie przygotowany do gry. I po raz kolejny udowodnił, że potrafi wejść w trudnym momencie i spokojnie dać sobie radę - komentował Oskar Kaczmarczyk, asystent trenera ZAKSY.
W odróżnieniu od starcia na inaugurację poprzedniego sezonu, tym razem mistrzowie Polski nie musieli podejmować szaleńczych prób odrabiania strat. Podopieczni Ferdinando De Giorgiego utracili kontrolę nad przebiegiem widowiska przez część trzeciego seta. Mimo zaciętej końcówki nie dali rady odwrócić już jego losów, ale w kolejnej odsłonie to oni ponownie dyktowali warunki rywalizacji.
Sztab szkoleniowy wykorzystał spotkanie w Radomiu do przeprowadzania rotacji pomiędzy środkowymi. Szansę zagrania na dłuższym dystansie otrzymali wszyscy trzech zawodnicy z tej pozycji, którzy znaleźli się w kadrze meczowej - Mateusz Bieniek, Patryk Czarnowski i Łukasz Wiśniewski. - Przyjechaliśmy do Radomia z założeniem rotacji środkowymi. Jesteśmy w trakcie pierwszego tygodnia, w którym gramy systemem "środa-sobota". Chcieliśmy zatem oszczędzać siły poszczególnych graczy - dodawał Kaczmarczyk.
ZOBACZ WIDEO Zbigniew Bródka w ogniu przygotowań, czyli mistrz olimpijski odzyskuje moc (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
W środku tygodnia swój pojedynek stoczyli też jastrzębianie. I nie mają z niego dobrych wspomnień. Ku zaskoczeniu większości obserwatorów ulegli bowiem na własnym boisku MKS-owi Będzin 1:3. Dla podopiecznych Marka Lebedewa była to pierwsza porażka w sezonie, która zarazem umożliwiła ZAKSIE przeskoczenie ich w tabeli i awans na 1. pozycję.
Konfrontacja z będzinianami była też dla Jastrzębskiego pierwszą, w której na poważnie zacięły się ich podstawowe armaty - Maciej Muzaj i Salvador Hidalgo Oliva. Polski atakujący został zmieniony przez Patryka Strzeżka, natomiast Kubańczyk do końca zawodów walczył o przełamanie złej passy, ale mu się to nie udało. Obaj zakończyli mecz z ujemnym ratio.
Oba zespoły walczyły ze sobą po raz ostatni na froncie ligowym w Hali Azoty niespełna rok temu, w grudniu 2015 roku. Choć skład ekipy z województwa śląskiego uległ od tego czasu sporym przetasowaniom, kilku jego zawodników oraz szkoleniowiec dobrze pamiętają tamten występ, w którym nie mieli nic do powiedzenia i ulegli 0:3. Podobnie jak wtedy, znów udają się jednak do Kędzierzyna-Koźla w roli zespołu niemającego nic do stracenia.
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - Jastrzębski Węgiel/ 29.10 (sobota), godz. 20:00, Hala Azoty