Kinga Bernacka: Jak Pan ocenia poziom turnieju Plus Cup?
Witold Roman: Tak naprawdę to w całym turnieju podobał mi się tylko jeden mecz - półfinał między Olsztynem, a Kędzierzynem. W Kielcach przewaga Skry była ogromna i jeśli ten zespół sam czegoś nie przegra, to w Polsce właściwie nikt nie jest w stanie ich pokonać. W finale Olsztynowi trochę zabrakło armat - nie ma w tym zespole tylu równorzędnych graczy, żeby potrafiliby zniwelować przewagę, którą Skrze daje Mariusz Wlazły. Zresztą w Polsce chyba w ogóle nie ma takiego zawodnika. Grzegorz Szymański w Kielcach grał naprawdę nieźle, ale potem zabrakło mu sił i Olsztynowi ciężko było wygrać z Bełchatowem.
Zaskoczył Pana skład finału?
- Oczywiście. Wszyscy myśleli, że ZAKSA pokona Olsztyn. Zastanawiam się, czy to tylko taki wypadek przy pracy, czy coś więcej, bo kędzierzynianie do tej pory radzą lepiej niż się tego po nich spodziewaliśmy. Być w może w play-off nie będzie im się już grało tak łatwo. Mecze ZAKSY w tej fazie rozgrywek mogą być naprawdę ciekawe, choć myślę, że dla wielu osób, które obserwują PlusLigę brak kędzierzynian w finale byłby sporym zaskoczeniem.
Największym przegranym turnieju w Kielcach jest chyba jednak Resovia?
- Pytanie brzmi na czym Resovia się skupia. Być może celem głównym Resovii jest srebrny lub złoty medal PlusLigi, a nie walka o Puchar Polski i tak gracze z Rzeszowa mogą się usprawiedliwiać. Faktycznie jednak nie grają oni tak dobrze, jak powinni. Cały czas czekam, kiedy moment ich doskonałej formy nastąpi, bo żaden z graczy nie narzeka, że źle pracują, więc ta ich praca musi przynieść efekty. To jest drużyna, która może mieć jakieś kłopoty, ale myślę, że to jak zaprezentuje się w play-off będzie interesujące – na pewno jest szansa, żeby zaprezentowała się bardzo dobrze. Wszystko zweryfikuje jednak boisko, także słowa trenerów, którzy zapowiadają, ze optymalna forma Resovii szykowana jest na play-off.
Wniosek z tego jest taki, że w play-off dużo jeszcze może się wydarzyć, a Plus Cup tylko to potwierdził?
- Faktycznie faza play-off może być w tym roku najciekawsze od lat. Boję się jednak, że Olsztyn półfinałem pokazał, że jest "tygrysem, który może się komuś rzucić do gardła”, a finałem, że gdy ktoś mocniej ich przyciśnie to mają kłopoty, co po części związane jest z ich problemami wewnętrznymi, bo nie mają o co grać. Ich przyszłość jest na tyle mglista, że ten zespół nie będzie wychodził na wyżyny swoich umiejętności, bo nie będzie wiedział, czy to ma sens.
Kto w takim razie zagra w finale PlusLigi obok Skry, która jest zdecydowanym faworytem rozgrywek?
- Chyba jednak ZAKSA. Mimo ich porażki w Kielcach sądzę, że mogą zagrać w finale. Rzeszów nie zaprezentował jeszcze niczego, co wskazywałoby, że ma szanse na wielki sukces.
Przed play-off PlusLigi Skrę czeka jeszcze spotkanie z Iskrą, którego stawką jest awans do Final Four Ligi Mistrzów. Mistrzowie Polski po występie w Kielcach będą bardziej podbudowani, czy zmęczeni?
- Myślę, że ten turniej nie będzie miał wielkiego wpływu na wynik czwartkowego spotkania. Oczywiście po Plus Cup Skra już wie, że zrealizowała w tym roku jakiś cel, więc mam nadzieję, że nie osiądzie za szybko na lurach, bo ten zespół budowany był nie tylko po to, żeby wygrać Puchar Polski. To drużyna, której celem numer jeden w tym roku jest awans do Final Four i myślę, że właśnie tam będzie szansa na zobaczenie prawdziwej Skry. Na pewno bardzo ważne w jakiej formie będzie w czwartek Mariusz Wlazły. Jeśli on zaprezentuje się dobrze, to cały zespół też powinien dobrze wypaść.
Mariusz Wlazły został wybrany MVP turnieju w Kielcach. Słusznie?
- Myślę, że był to dobry wybór. Przewaga Skry w ataku była w dużej mierze zasługą Mariusza Wlazłego, a MVP zazwyczaj wybiera się z grona zwycięzców. Najprościej jest wybrać tego, który atakuje najwięcej i najbardziej efektownie. Takiego wyboru dokonała komisja i ja się z tym zgadzam, bo kogo można było wybrać, jak nie Mariusza Wlazłego?
Co Pan myśli o możliwości weryfikacji decyzji sędziów, która była testowana w Kielcach?
- Myślę, że to dobry pomysł, bo sędziowie też nie są nieomylni. A czy to się sprawdzi w praktyce, dopiero się okaże, bo jeden turniej to za mało, żeby o tym przesądzać.
W kadrze Raula Lozano był Pan menadżerem. Jakie są Pana plany teraz, po odejściu Lozano?
- W Kielcach w pewnym sensie jestem służbowo, bo pełnie już funkcję menadżera w reprezentacji Daniela Castellaniego. Sytuacja jest taka, że będę dalej zajmował się reprezentacją i już w tej chwili ustalamy z Danielem pewne szczegóły związane z Ligą Światową.
Kiedy w takim razie poznamy pierwsze decyzje trenera Castellaniego i skład na Ligę Światową
- Nazwiska 22 zawodników powołanych na Ligę Światową zostaną ogłoszone 22 marca.
Możemy spodziewać się jakiś niespodzianek?
- Nie wiem, ale myślę, że mogą być na tej liście dwa, trzy nazwiska, które spowodują może nie przetarcie oczu, ale uświadomienie sobie, że czas dać szanse młodym.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)