Itas Diatec Trentino – Domex Tytan AZS Częstochowa 3:0 (25:19, 25:14, 25:12)
Itas Diatec: Grbić, Kazijski, Riad, Winiarski, Piscopo, Vissotto, Bari (libero) oraz Zygadło, Stefanov, De Paola, Leonardi.
AZS Częstochowa: Stelmach, Bartman, Nowakowski, Gradowski, Wiśniewskim Mljakow, Zatorski (libero) oraz Wierzbowski, Janeczek, Michalczyk, Drzyzga, Wrona
Po zwycięstwie w Częstochowie, podopieczni Radostina Stojczewa mieli w środę dopełnić formalności. W pierwszej partii częstochowianie stawiali jednak silny opór rywalom i początkowo nic nie wskazywało na to, że środowy pojedynek będzie jednostronnym widowiskiem. Włosi od samego początku wzięli sprawy w swoje ręce, jednak podopieczni Radosława Panasa nie odstawali od rywali. Na ataki Michała Winiarskiego, czy rekonwalescenta, Leandro Vissotto skutecznie odpowiadali przede wszystkim Piotr Nowakowski i Zbigniew Bartman i do drugiej przerwy technicznej na parkiecie emocji nie brakowało. Od drugiej przerwy technicznej obraz gry uległ już diametralnej zmianie. Mistrzowie Włoch momentalnie podkręcili tempo i po chwili zrobiło się 21:17. Częstochowianie próbowali podnieść rękawice, ale udane akcje osamotnionego w ataku Bartosza Janeczka na niewiele się zdały i gospodarze po skutecznym ataku Brazylijczyka, Riada objęli prowadzenie.
W kolejnych odsłonach przewaga mistrzów Włoch nie podlegała już żadnej dyskusji. W drugim secie "Akademicy" praktycznie do drugiej przerwy technicznej potrafili nawiązać równorzędną walkę, ale później rozpoczął się już prawdziwy koncert gospodarzy, a w roli głównej wystąpił Michał Winiarski. Były zawodnik częstochowskiego zespołu pojawił się w polu zagrywki i kompletnie rozbił wicemistrzów Polski. Reprezentant Polski popisał się dwoma asami serwisowymi, a prócz tego po jego piekielnie mocnych serwisach, szczelnego bloku ekipy z Trentino nie potrafili sforsować "Akademicy", a przede wszystkim Wojciech Gradowski, który co chwile nadziewał się na blok rywali. Winiarski nie spuścił z tonu do końca seta, a jego dzieło dokończył Riad, po którego ataku feta w PalaTrento rozgorzała na dobre. W tym momencie podopieczni Radosława Panasa znaleźli się za burtą rozgrywek i ich marzenia na awans do Final Four prysły, jak bańka mydlana.
Wydarzenia z końcówki drugiej partii wyraźnie podcięły skrzydła częstochowianom, z których uszło powietrze. Trzecia partia nie miała już praktycznie żadnej historii i od pierwszych akcji toczyła się pod dyktando najlepszej ekipy we Włoszech. Przebiegu gry nie zmieniły nawet zmiany wprowadzone przez Radostina Stojczewa, który mając na względzie najbliższe bardzo ważne pojedynki dał odpocząć Vissotto i Kazijskiemu, którzy napsuli częstochowianom wiele krwi. W ich miejsce na parkiecie pojawili się Łukasz Zygadło, Krasimir Stefanov oraz Antonio De Paola, którzy nie zamierzali ustępować kolegom i również dołożyli swoją cegiełkę do wygranej. Przewaga Włochów z minuty na minutę rosła w zatrważającym tempie, a "Akademicy" byli tylko tłem dla rywali i biernie statystowali. Wynik 25:12 mówi sam za siebie i niech posłuży za najlepszy komentarz…
Tym samym częstochowianie poznali swoje miejsce w szeregu i po wyśmienitych występach w meczu z Coprą Piacenza, zostali brutalnie sprowadzeni na ziemię. Rywalizacja z mistrzem Włoch, naszpikowanym wielkimi nazwiskami była zbyt wysokimi progami dla częstochowskich zawodników, którzy w większości dopiero wkraczają na europejskie salony. Mimo to, sama obecność w gronie ćwierćfinalistów, to dla ekipy Radosława Panasa prawdziwa nobilitacja i powód do dumy.