Pałac Bydgoszcz "czarnym koniem" Orlen Ligi? "Dobra passa trwa i miejmy nadzieję, że tak będzie długo"

Zespół Pałacu Bydgoszcz wygrał trzecie ligowe spotkanie pod rząd. Ekipa znad Brdy po raz ostatni taką passę zanotowała w 2012 roku. Zespół, który przed kilkoma miesiącami walczył o utrzymanie, w obecnych sezonie kandyduje do miana czarnego konia OL.

- Jest radość z gry. Wiadomo, że kiedy się wygrywa to jest się pewniejszym siebie i tak na prawdę rośnie mobilizacja. Chcemy wygrywać jak najwięcej i myślę, że sprawimy jeszcze nie jedną niespodziankę - powiedziała po zakończeniu meczu Marlena Pleśnierowicz.

W niedzielny wieczór podopieczne Adama Grabowskiego sięgnęły po kolejne trzy punkty. Mimo, że wygraną ekipy znad Brdy trudno było uznać za niespodziankę, to już rozmiary zwycięstwa z pewnością dla wielu osób były zaskoczeniem. Ekipa z Mazowsza tylko w pierwszej odsłonie zdołała bowiem powalczyć z gospodyniami.

- Pierwszy set był troszkę nerwowy. Wyszłyśmy na mecz spięte i popełniałyśmy sporo błędów. W sumie było ich chyba jedenaście, przy dwóch rywalek. Wygrałyśmy jednak tego najważniejszego seta. Dałyśmy radę i później już jakoś poszło - przyznała MVP niedzielnego pojedynku.

Dla zespołu znad Brdy triumf nad ekipą z Mazowsza był trzecim w sezonie i pierwszym przed własną publicznością. Wcześniej Pałacanki na wyjeździe rozprawiły się z PTPS-em Piła i Atomem Treflem Sopot.

ZOBACZ WIDEO Słoweński dziennikarz: Wygrana z Polską może być ambitnym życzeniem (Źródło: TVP S.A.)

{"id":"","title":""}

- Dobra passa trwa i miejmy nadzieję, że będzie tak jeszcze długo. Dobrze czujemy się ze sobą na boisku, jesteśmy fajnym zespołem. Niewiele dziewczyn do nas dołączyło w przerwie letniej i to na pewno duży plus. Wyniki jakie osiągamy cieszą i miejmy nadzieję, ze tak będzie dalej - przyznała bydgoska rozgrywająca.

Zdaniem 24-latki, kluczem do sukcesu w niedzielnym starciu była zagrywka, z którą nie potrafiły poradzić sobie rywalki. W całym meczu zawodniczki Roberta Strzałkowskiego popełniły sześć błędów. Wielokrotnie jednak jakość odbioru serwisu w wykonaniu przyjezdnych pozostawiała wiele do życzenia.

- Zagrywka, zdecydowanie była w naszym wykonaniu bardzo dobra. Tak samo jak wcześniej sopocianki, tak i tym razem rywalki miały spore problemy z tym elementem. Dużym plusem była też obrona, podbijałyśmy sporo piłek. Właściwie jak się wygrywa mecz to każdy element funkcjonuje. Można powiedzieć więc, że wszystko zagrało - stwierdziła rozgrywająca reprezentacji Polski.

Spory wkład w końcowy sukces miały jednak środkowe drużyny Pałacu. Akcje z udziałem Małgorzaty Śmieszek i Natalii Misiuny wielokrotnie wzbudzały zachwyt miejscowej publiczności i konsternację w szeregach przyjezdnych. Obie zawodniczki zapisały na swoim koncie w sumie 24 punkty, z czego aż 17 po udanych akcjach w ataku.

- Środkowe bardzo fajnie chodzą, ale żeby to wykorzystać trzeba mieć też przyjecie. Brawa więc dla przyjmujących i libero, że poradziły sobie w tym elemencie, dzięki czemu mogłyśmy grać ze sobą jak najczęściej. To przynosiło oczekiwany efekt - przyznała Marlena Pleśnierowicz, która po spotkaniu miała szczególne powody do satysfakcji. Po raz drugi w karierze otrzymała bowiem statuetkę MVP.

Kolejne ligowe starcie Pałacanki czeka w najbliższy weekend w Rzeszowie. Zespół z Podkarpacia we wcześniejszych potyczkach zaskakiwał pozytywnie. W sobotę przegrał jednak niespodziewanie na wyjeździe z PTPS Piła. Konfrontacja z ekipą Jacka Skroka to dla zespołu z grodu Kazimierza Wielkiego poważny egzamin.

- Od poniedziałku myślimy o Rzeszowie. Rywalki nie są w najwyższej formie. Nie zmienia to faktu, że czeka nas trudny mecz. Musimy podejść do tego starcia w pełni zaangażowane i pewne siebie. Potrafimy jednak grać na wyjazdach - zapewnia rozgrywająca bydgoskiej ekipy.

Źródło artykułu: