Kibice, którzy w niedzielny wieczór zgromadzili się w Hali Stulecia w Sopocie, z pewnością nie spodziewali się, że ich ulubienice w konfrontacji z Pałacem Bydgoszcz będą musiały uznać wyższość rywalek. Po bardzo emocjonującym spotkaniu, stojącym na wysokim poziomie sportowym, to przyjezdne mogły cieszyć się ze zdobycia kompletu punktów. Jedną z bohaterek spotkania była rozgrywająca drużyny gości, Marlena Pleśnierowicz, która w trakcie trwania czwartej partii została ukarana przez arbiter spotkania czerwoną kartką. - To moja pierwsza taka kartka i myślę, że ostatnia - przyznała w rozmowie z naszym portalem 24-letnia siatkarka.
WP SportoweFakty: Wygrana 3:1 na terenie wicemistrza Polski to spora niespodzianka. Jesteście zaskoczone tym, jak potoczyło się to spotkanie?
Marlena Pleśnierowicz: Od początku wiedziałyśmy, że będzie to bardzo trudny mecz. Przed sezonem grałyśmy z Atomem sparingi i już wtedy było widać, że to młody, ale bardzo waleczny i ambitny zespół. Zdawałyśmy sobie sprawę, że będzie trzeba opanować emocje i zagrać cierpliwą, ale konsekwentną siatkówkę. Dlatego tym bardziej cieszy fakt, że nam się to udało. Zdobyłyśmy trzy bardzo cenne punkty i to na wyjeździe.
Pierwszy set jednak totalnie wam nie wyszedł. Z czego to wynikało?
- O pierwszym secie chcemy zapomnieć. Zrobimy wszystko, żeby to się więcej nie powtórzyło. Byłyśmy na początku meczu bardzo spięte i niedokładne, nie do końca trzymałyśmy taktyki. Przeciwniczki poczuły wiatr w żagle i wychodziło im dosłownie wszystko. Cieszę się, że po tym secie naprawiłyśmy nasza grę, nie popełniałyśmy tylu błędów własnych i poprawiłyśmy zagrywkę, która była chyba kluczem do sukcesu.
ZOBACZ WIDEO "PZPS dopuścił się grzechu zaniechania w sprawie Leona" (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Partia przegrana do trzynastu to był, mówiąc kolokwialnie taki "strzał", który was obudził?
- Pierwsza partia w naszym wykonaniu była bardzo słaba, strasznie nerwowa. Takie sety się niestety zdarzają. Był to dla nas kubeł zimnej wody. Po niej dostałyśmy jednak porządnego kopa, podniosłyśmy i wywalczyliśmy 3 punkty. To nas ogromnie cieszy.
Wygrana w drugiej odsłonie bardzo was pobudziła. Do tego stopnia, że mimo dziesięciominutowej przerwy nie zdecydowałyście się opuścić parkietu. Skąd taka decyzja?
- Zrezygnowałyśmy z zejścia do szatni, żeby nie stracić koncentracji. Wygrałyśmy drugiego seta, chciałyśmy tąę dobrą passę podtrzymać. Trener Grabowski starał się nas uspokoić. Wiedziałyśmy, że jak tylko utrzymamy poziom zaangażowania i będziemy trzymały się ustalonej taktyki, to ten mecz wygramy.
Mimo że zainkasowałyście komplet punktów, nie można powiedzieć, że zrobiłyście to z łatwością. W trakcie meczu kilkakrotnie przytrafiły się wam się przestoje, które mogły odwrócić losy meczu. Podobne sytuacje miały miejsce w poprzednim sezonie, jednak tym razem potrafiłyście przebudzić się w odpowiednim momencie. Czy to znaczy, że wyciągnęłyście wnioski ze starych błędów?
- To fakt, emocje momentami były przeogromne. Tak to już jest w kobiecej siatkówce, że jakakolwiek przewaga to żadna przewaga... Myślę, że mimo wszystko nasi kibice mogą być z nas zadowoleni i wybaczą nam tę adrenalinę. Sezon dopiero się zaczął, ale te dwa bardzo trudne mecze, które wygrałyśmy za trzy punkty pokazują, że nasz zespół walczy i potrafi wygrywać. To dobrze wróży na przyszłość.
Efektem nadmiernych emocji była też czerwona kartka, którą zobaczyła pani w trakcie trwania czwartego seta. W Orlen Lidze taka sytuacja to rzadkość. Co takiego się wydarzyło, że sędzia postanowiła ukarać panią aż tak surowo?
- Była to trochę dziwna sytuacja. Po feralnej akcji podeszłam do pani arbiter i krzyknęłam, że było po bloku. Być może sędzia usłyszała coś jeszcze i uznała to za niesportowe zachowanie. W efekcie zostałem ukarana czerwoną kartką. Po meczu mimo wszystko przeprosiłam panią sędzię. Można więc powiedzieć, że sprawa została zakończona.
Początek sezonu w waszym wykonaniu, mimo że zbierałyście pozytywne recenzje za swój występ, nie zaowocował punktami. Czy wygrane w Pile i Sopocie to efekt sportowej złości jaka tkwiła w was po meczach z Polskim Cukrem Muszynianką Muszyna i Chemikiem Police?
- To, że postawiłyśmy się tym zespołom i byłyśmy blisko wygranej, nie dało nam punktów. Owszem, pozostawiłyśmy po sobie dobre wrażenie, nasza postawa mogła się podobać, ale to nas nie satysfakcjonowało. Przygotowując się do meczów z PTPS-em Piła i Atomem Treflem Sopot zdawałyśmy sobie sprawę z tego, że te zespoły są zdecydowanie w naszym zasięgu. Tak naprawdę liga w tym roku jest bardzo wyrównana i każdy może wygrać z każdym, co pokazały pierwsze cztery kolejki, w tym dwa ostatnie spotkania z naszym udziałem.
Kolejnym rywalem będzie Legionovia Legionowo. Kibice oczekują, że pójdziecie za ciosem. Wy chyba również, tym bardziej, że stawką będzie pierwsza wygrana przed własną publicznością w obecnym sezonie.
- Na pewno zrobimy wszystko co w naszej mocy żeby wygrać. Z pewnością nie będzie to łatwy mecz. Myślę, że kibice ponownie muszą przygotować się na sporą dawkę emocji.
Cztery mecze i dwa zwycięstwa to dobry wynik jak na początek rozgrywek. Powtórki z poprzedniego sezonu i nerwowej walki o utrzymanie nie musicie się chyba obawiać?
- Sezon jest długi i tak jak mówiłam w tej lidze wszystko się może zdarzyć. Są to na pewno bardzo ważne dwa zwycięstwa i cenne punkty. Mam nadzieje, że jak najdłużej utrzymamy nasza dobra passę, wygramy więcej spotkań i na spokojnie utrzymamy się w lidze. Taki jest nasz cel i do tego będziemy dążyły.
Rozmawiał Jacek Pawłowski