Podopieczne Piotra Mateli mogą mieć do siebie żal za niewykorzystaną szansę w czwartym secie. Choć przegrywały wówczas w całym meczu 1:2, prowadziły w tej partii 18:15. Siatkarki z Trójmiasta pogrążyły własne błędy, przez co ostatecznie uległy wrocławiankom 1:3.
- Mogłyśmy zrobić jeszcze więcej, dlatego po takim meczu zostaje nam spory niedosyt. Gdybyśmy wygrały tego czwartego seta, chociaż punkt zostałby u nas. A nie wiadomo, jak to wszystko potoczyłoby się w piątym secie. Na pewno wielka szkoda tego meczu - oceniła sopocka atakująca, Karolina Goliat.
Trener Matela dość często szastał tabliczkami z numerami zawodniczek, by zmieniać ustawienie na boisku, choć miał ograniczone pole do popisu z powodu ich kłopotów zdrowotnych. Zespół dąży jednak do tego, by dysponować równą czternastką na każdy mecz.
- Młody zespół nie zawsze potrafi utrzymać tego właściwego poziomu, a także równowagi na dystansie całego spotkania. Dlatego to bardzo cenne, że trener może wprowadzić kogoś z ławki ze świadomością, że będzie to też dobrze wyglądało i może polegać na tych zawodniczkach - stwierdziła siatkarka Atomu Trefl Sopot.
ZOBACZ WIDEO "PZPS dopuścił się grzechu zaniechania w sprawie Leona" (źródło: TVP SA)
{"id":"","title":""}
Zawodniczki odpowiedzialne za atak nie miały w niedzielę łatwego zadania, gdyż Atomówki nie dysponowały stabilnym przyjęciem zagrywki. W pierwszej partii kształtowało się ono na poziomie zaledwie dziesięciu procent.
- Oczywiście, że dużo łatwiej się gra, gdy ma się dobre przyjęcie, lecz rolą skrzydłowych jest to, by radzić sobie także z piłek wysokich oraz niedokładnych. Musimy więc nad tym pracować. Jestem pewna, że to przyjęcie będzie wyglądało lepiej w kolejnych meczach - zaznaczyła Belgijka o polskich korzeniach.
Okazję do rehabilitacji sopocianki będą miały już w najbliższą niedzielę, kiedy to w Hali 100-lecia podejmą Legionovię Legionowo.