Amerykański siatkarz reprezentuje Zenit Kazań od 2012 roku i obok Maksyma Michajłowa, Władysława Babiczewa i Jewgienija Siwożeleza ma najdłuższy staż spośród graczy obecnego składu mistrza Rosji. Okazuje się, że Matthew Anderson jest bardzo zadowolony z warunków, jakie stworzyli mu Rosjanie i nie ma nic przeciwko temu, aby zostać w Zenicie na kolejne lata.
- W Kazaniu wszystko mnie zadowala: władze klubu, trenerzy, zawodnicy, po prostu wszystko. Bardzo mi imponuje to, że drużyna stawia sobie zawsze najwyższe cele. Czerpię ogromną przyjemność z grania z takimi gwiazdami jak Michajłow, czy Leon i aż chce się robić wszystko, żeby od nich nie odstawać - mówi Anderson. - Jestem gotów w dalszym ciągu nosić koszulkę Zenitu. W żadnym wypadku nie znajduję powodu, by przechodzić do innego klubu albo wyjeżdżać do innego kraju.
Jednocześnie Matt Anderson zaznaczył, że kolejne lata poświęci w zupełności karierze, a z założeniem rodziny jeszcze poczeka. - Nie widzę żadnego problemu, by ojcem i mężem zostać dopiero po ukończeniu 35 lat. Do tego czasu najprawdopodobniej zakończę już karierę i nieustanne przemieszczanie się po świecie.
Anderson powiedział również, że igrzyska olimpijskie w Tokio będą dla niego ostatnią szansą na zdobycie upragnionego złotego medalu w barwach reprezentacji Stanów Zjednoczonych. Za największy sukces w karierze uznaje brązowy krążek wywalczony z kadrą w Rio de Janeiro.
ZOBACZ WIDEO Ireneusz Mazur: Wszyscy kandydaci to dobrzy szkoleniowcy