Kaja Grobelna: Czasami nie dociera do mnie, że jestem już w Polsce

WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Kaja Grobelna
WP SportoweFakty / Justyna Serafin / Na zdjęciu: Kaja Grobelna

Młoda atakująca Budowlanych Łódź wciąż uczy się nie tylko Orlen Ligi, ale i życia w kraju, w którym zawsze chciała żyć i grać w siatkówkę. Tym bardziej ceni sobie wsparcie innych polsko-belgijskich zawodniczek.

WP SportoweFakty: Jak czujecie się po pierwszej porażce w tym sezonie? Wydawało się, że wyjedziecie z Dąbrowy Górniczej bez punktów, ostatecznie wyrównałyście stan rywalizacji, jednak w piątej partii czegoś wyraźnie zabrakło.

Kaja Grobelna: Ta pierwsza przegrana trochę boli, w końcu chyba nikt nie lubi przegrywać, ja na pewno. Czegoś musimy się z tego nauczyć, wyciągnąć wnioski, a potem jak najszybciej zapomnieć, co wydarzyło się w tej hali i skupić na kolejnych meczach, bo najbliższy jest już w sobotę. Każdemu może zdarzyć się gorszy dzień, natomiast cieszę się, że po dwóch słabszych setach udało nam się powalczyć. Na pewno jest żal, że w ostatnim secie mocno uciekł nam wynik i dogonienie rywala było prawie niemożliwe.

Jak oceni pani swoją grę w meczu przeciwko Tauronowi MKS?

- Nie najlepiej, bo przegrałyśmy i to jest największy minus tego meczu. Gdyby wynik był inny, to pewnie nieco inaczej bym siebie oceniała. To było trudne granie dla całej naszej drużyny, przede wszystkim fizycznie: dużo skakania, bronienia, każdy musiał być skoncentrowany od początku do końca. Ale kiedy mnie szło gorzej, wtedy koleżanki brały na siebie ciężar gry w ataku i to było to, nad czym pracujemy od początku. Żeby w słabszych momentach pomagać sobie nawzajem.

Pytałem o to, bo naprzeciwko siebie miała pani Helenę Horkę, która punktowała nawet z najtrudniejszych wystaw...

- Ona zagrała naprawdę dobrze, była niekiedy niemożliwa do zatrzymania. Ale jako zawodniczka nie mogę za dużo patrzeć na drugą stronę siatki, tylko skupiać się na sobie i grać swoje. Nie da się ukryć, że Hela trochę popsuła nam plany na to spotkanie.

ZOBACZ WIDEO Łukasz Kadziewicz: Grupa jest trudna i nic samo się nie wygra

Jestem ciekaw, w jakim języku rozmawiała pani przed chwilą z Dominiką Sobolską.

- Po polsku! Ale czasami zdarzy się, że przemycimy do rozmowy jakieś słówko po flamandzku...

Teraz czeka panią dość miły czas: najpierw spotkanie z jedną koleżanką z reprezentacji, a następnie mecz z Atomem Treflem Sopot i Karoliną Goliat.

- To bardzo miłe, że można spotkać w ciągu kilku dni swoje dobre koleżanki i ciekawie się wtedy gra. To jest trochę dziwne uczucie, kiedy przez tyle lat kolegujemy się, gramy w kadrze, a tu nagle trzeba przestawić się i zagrać przeciwko sobie. Dokonać takiego oddzielenia meczu od rzeczywistości.

Kiedy rozmawiała pani z Dominiką, omijałyście temat zamieszania związanego z jej licencją?

- Nie, rozmawiałyśmy o tym, ale jeśli chodzi o mnie, to nic nie mogę w tej sprawie zrobić, jedynie wspierać Dominikę. Jeszcze nie ma decyzji, może ten walkower zostanie odwołany? (ostatecznie Sąd Odwoławczy PZPS podtrzymał decyzję o ukaraniu Taurona MKS-u - przyp.red.) Ja się w to nie mieszam, nie jest to moja sprawa... Dominika starała się o kadrę Polski, ostatecznie została powołana do belgijskiej i bardzo się ucieszyłam, kiedy o tym się dowiedziałam, bo miło jest mieć tak interesującą osobę obok siebie w zespole.

[b]

Skoro już mówimy o kwestii dwóch narodowości: jak to jest być polską Belgijką lub belgijską Polką? [/b]

Tutaj czuję się jak Polka. Wychowałam się w polskim domu, moi rodzice byli Polakami, poza tym czuję, że dzięki temu kibice mnie odbierają jako swoją, a nie zagraniczną. Zawsze mnie kusiło, by tutaj występować i kiedy w końcu się udało, to nie mogłam być bardziej zadowolona. Czasem zdarza mi się takie dziwne uczucie, na treningu lub poza nim... kiedy nie do końca dociera do mnie, że jestem w Polsce. Co nie zmienia faktu, że tutaj mi się podoba.

W sportowych reprezentacjach Belgii zawsze były podziały na linii Flandria-Walonia, a teraz jeszcze w kadrze siatkarek doszła grupa biało-czerwona. 

- Prawda! Tak się złożyło, że dużo u nas jest Polek, ale to tylko wpływa pozytywnie na klimat w zespole. Przyjaźnimy się, tworzymy fajną grupę, ta Polska w nas żyje. Co nie znaczy, że gorzej się dogadujemy z pozostałymi dziewczynami w reprezentacji! Te polskie akcenty to taki dodatkowy plus, czujemy się wobec siebie takie "swoje". A poza tym w kadrze mamy i tak bardzo dobrą atmosferę. To nie jest tak, że się izolujemy i tworzymy jedną grupkę. To nie leży w polskiej mentalności.

Rozmawiał Michał Kaczmarczyk 

Komentarze (0)