Sami zrobili sobie "kuku" - komentarze po meczu ZAKSA Kędzierzyn-Koźle - AZS Politechnika Warszwska

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała pięciosetowy, niezwykle zacięty mecz play-off z warszawską Politechniką. W czwartym secie to goście mieli jednak meczbola. - Myślałem, że już pakujemy walizki i jedziemy do domów - mówił po meczu, na konferencji prasowej, kapitan gospodarzy, Robert Szczerbaniuk, a trener Politechniki, Ireneusz Mazur bardzo żałował straconej szansy i chwalił swój zespół za grę.

Radosław Rybak (kapitan AZS Politechnika Warszawska): Przyjechaliśmy z wiarą, że można w Kędzierzynie coś zwojować. Ogromnie szkoda, że nie wygraliśmy dzisiejszego spotkania i czujemy bardzo duży niedosyt, bo jedna piłka w czwartym secie praktycznie zadecydowała, że zamiast wygrać 3:1 przegraliśmy 2:3. Cóż, tak czasami bywa. Jest nam smutno, bo mecz mógł się zakończyć zupełnie inaczej. Jutro jednak podejmiemy walkę i nie zrezygnujemy.

Robert Szczerbaniuk (kapitan ZAKSY Kędzierzyn-Koźle): A my się cieszymy. Tym bardziej, że w czwartym secie naprawdę myśleliśmy, że za chwilę spakujemy walizki i pojedziemy do domów. Politechnika zagrała bardzo dobry mecz, ryzykowali zagrywką, co bardzo utrudniło nam przyjęcie i nie mogliśmy kończyć ataków tak jak zwykle. Na szczęście w ostatniej chwili jakoś pozbieraliśmy się i wygraliśmy. Mecz był jednak niezwykle trudny i jestem pewien, że Politechnika ani jutro, ani w Warszawie łatwo się nie podda.

Ireneusz Mazur (trener AZS Politechnika Warszawska): Przede wszystkim gratuluję zwycięstwa Krzysztofowi i całemu zespołowi z Kędzierzyna. Muszę powiedzieć, że był to mecz, w którym obie drużyny walczyły o każdą piłkę. Nie było tak, że ktoś komuś się podłożył, czy poddał przed meczem. O wyniku decydowały jednak błędy i dobra taktyka. Ja, mimo wszystko, cieszę się z postawy mojego zespołu, bo poza fragmentem drugiego seta, walczyliśmy i zagraliśmy dobre spotkanie. Szkoda jedynie, że nie wygraliśmy. Mając meczową piłkę w górze nie potrafiliśmy jej skończyć. Muszę przyznać, że sami sobie zrobiliśmy "kuku", bo przy opadającym bloku rywali i praktycznie czystej siatce trzeba było walić w środek boiska i byłoby "po weselu". Musimy jednak wziąć pod uwagę, że zawodnik, który kończył tę akcję ma dopiero 21 lat i być może zabrakło mu doświadczenia w tak ważnym momencie. Jeszcze raz podkreślę, że moja drużyna zagrała bardzo dobry mecz i jedyne czego zabrakło to zwycięstwo. Mieliśmy jednak nie byle jakiego przeciwnika. ZAKSA to drużyna zbilansowana i dużo bardziej doświadczona, która zagrała bardzo dobrze w ataku i bloku. My z kolei w tych elementach, a szczególnie w bloku, graliśmy gorzej niż zwykle. Pochwały należą się chłopakom za zagrywkę, która była w ich wykonaniu bardzo dobra. Jeśli chodzi o sędziowanie, to interweniowałem dość impulsywnie, bo jestem pewny, że miałem rację i w czwartym secie punkty należały się mojej drużynie. Nie można jednak powiedzieć, iż przegraliśmy spotkanie po błędnych decyzjach sędziego. Byłoby to nieelegancko przede wszystkim wobec ZAKSY, która grała pod ogromną presją i jednak sobie z nią poradziła. Jeszcze raz gratuluję Krzysztofowi i rywalom.

Krzysztof Stelmach (trener ZAKSY Kędzierzyn-Koźle): Dziękuję za gratulacje, ale brakowało jednej piłki i to ja musiałbym gratulować trenerowi Mazurowi. Po raz trzeci gramy w tym sezonie z Politechniką i po raz trzeci uciekamy im spod noża. Jeśli chodzi o statystyki to rację ma mój przedmówca. Nam, jak to się mówi, zupełnie "nie siedziała" zagrywka, która popsuła naszą grę. Chłopcy z Warszawy bardziej ryzykowali, a mieli więcej asów i popsuli mniej zagrywek niż my. Wypadałoby teraz wziąć zespół i całą noc trenować ten element.(śmiech). Cóż ,tak bywa, że coś ci nie siedzi i już. Graliśmy dzisiaj bardzo nierówno. Kiedy już coś nam wyszło, to po chwili gdzie indziej się psuło. Nie potrafiliśmy złapać swojego rytmu gry, ale mam nadzieję, że jutro się coś zmieni. (Może wynik? - wtrącił trener Mazur.). O nie! Jeśli tak, to zostańmy już przy tych naszych 22 zepsutych zagrywkach i tylko dwóch asach (śmiech). Play-offy gra się pod dużą presją, ale trzeba sobie z tym jakoś radzić. Dzisiaj kiedy patrzyłem na zawodników, to wydawało mi się, że ich głowy są pełne strachu o to co będzie jak przegramy. Pewnie dla nich byłby to koniec świata. Dla mnie nie, bo na przegranym meczu świat się jednak nie kończy. Dobry zespół, za jaki uważam ZAKSĘ, musi sobie z taka presją dawać radę. Moja drużyna najlepiej zagrała w tie-breaku. Kiedy jednemu coś wyszło, drugi dokładał swoje, a nawet jeszcze coś ponad. Mam tu na myśli pojedynczy, udany blok Masnego, czy podbity przez Marcina Mierzejewskiego atak bez bloku Bartka Neroja. Cóż, jutro jest następny mecz, a ja teraz włączę wideo i będziemy studiować.(śmiech)

Źródło artykułu:
Komentarze (0)