W starciu 13. drużyny w tabeli PlusLigi z jej wiceliderem nie jest trudno wskazać faworyta. Bełchatowianie przyjechali do Częstochowy po zwycięstwo za trzy punkty jak po swoje. Cel zrealizowali, ale musieli się napocić.
W inauguracyjnej partii działy się rzeczy, które w Hali Sportowej Częstochowa dawno nie miały miejsca. Od początku seta gospodarze nie tylko dotrzymywali kroku naszpikowanemu gwiazdami zespołowi, ale też nadawali ton grze, której poziom stał na wysokim poziomie. Trener PGE Skry Philippe Blain w pierwszej szóstce desygnował do gry Mariusza Wlazłego, za to na ławce posadził reprezentacyjnego atakującego Bartosza Kurka. Przebieg meczu wymusił jednak na francuskim szkoleniowcu skorzystanie z podstawowego ofensywnego gracza polskiej kadry. AZS grał bowiem tak, że wszyscy zgromadzeni w hali przecierali oczy ze zdumienia.
Końcówka seta obfitowała w dramaturgię. Obie strony miały po kilka razy możliwość zakończenia partii, ale albo nieskutecznie zagrywali, albo na siatce atakującego gracza zatrzymywał blok. To właśnie ten element siatkarskiego rzemiosła, który pojawił się po stronie miejscowych w decydującym momencie seta zadecydował o niespodziewanej wygranej Akademików 30:28. Wówczas bełchatowianie musieli sobie zdać sprawę z tego, że mecz, w którym są zdecydowanymi faworytami, sam się po prostu nie wygra.
Po krótkiej przerwie goście na parkiet wrócili bardziej skoncentrowani, emanowali sportową złością. To od razu przełożyło się na rezultat. Od początku drugiego seta PGE Skra dyktowała warunki. Powiększająca się przewaga przyjezdnych wprowadziła niepokój w poczynania AZS-u. Częstochowianie pod presją wyniku zaczęli popełniać błędy własne. Po kolejnych udanych akcjach bełchatowian jasne stało się, że gospodarze tej partii nie uratują.
Trzeci set również zakończył się wygraną PGE Skry, ale ta partia bardziej przypominała inauguracyjną, choć częściej różnicą kilku punktów prowadzili goście. AZS zerwał się w ważnym momencie seta, gdy odrobił głównie dzięki skutecznemu blokowi trzypunktową stratę i doprowadził do remisu 20:20. Chwilę później było już 21:20 dla Akademików, którzy zatrzymali Mariusza Wlazłego. Po tej akcji mistrz świata z 2014 roku opuścił plac gry, a na nim zameldował się Bartosz Kurek. Wprowadził on spokój w poczynania swojej drużyny, która wygrała 25:22.
Zmorą gospodarzy w czwartej i, jak się okazało, ostatniej partii tego spotkania był Jurij Gladyr. W momencie, gdy pojawił się on w polu serwisowym, biało-zieloni prowadzili 6:3. Gdy kończył zagrywać, na tablicy wyników widniał rezultat 11:6... dla PGE Skry. Akademicy nie potrafili sobie poradzić z jego piekielnie silnym serwisem i długo nie mogli uciec z niewygodnego dla siebie ustawienia. Ten fragment gry ustawił całego seta. Bełchatowianie triumfowali 25:21 i w całym meczu 3:1.
[event_poll=71153]
AZS Częstochowa - PGE Skra Bełchatów 1:3 (30:28, 15:25, 22:25, 21:25)
AZS: Szymura, Polański, Kowalski T, Moroz, Buniak, Grebeniuk, Kowalski A (libero) oraz Wawrzyńczyk, Janus, Buczek, Adamajtis, Ociepka.
PGE Skra: Penczew, Lisinac, Wlazły, Uriarte, Kłos, Szalpuk, Piechocki (libero) oraz Kurek, Janusz, Bednorz.
MVP: Artur Szalpuk
Rico Verhoeven broni mistrzowskiego pasa w starciu z Badrem Harim! Zobacz galę kick-boxingu GLORY: COLLISION o 22:00 w sobotę, 10 grudnia, w Eleven Extra i Eleven Sports na elevensports.pl lub u takich operatorów jak nc+, Cyfrowy Polsat, UPC, Vectra czy Netia.
ZOBACZ WIDEO Jego śmierć wstrząsnęła Polską. Maja Włoszczowska wspomina byłego trenera